[Zwrotka 1]
Dawno nietrybiąca maszyna, cała w częściach - to cały ja
Okraszony fantazją wymiar, bardzo proszę, zabierz mnie tam
Kłęby dymu ze starych cygar w obecności prawdziwych dam
Czuję duszę w lokomotywach, tych pędzących w nieznany świat
Gdzie mnóstwo zagwozdek to dar, nerwy zmieniane na stal
Bacznie czekają na znak, choćby tycią szansę
Rozum ucieka na bal, buja w obłokach i tak
Nagle sam chciałbyś to brać wszystko na poważnie
Więc gubię powierzchnię jak sterowce w La Manche
Przechadzam się w starym swetrze pomiędzy fabrykami
Wdychając brudne powietrze w żarze naftowych lamp
Ukrywam marzenia senne, śpiące pod powiekami
[Refren]
Unoszę się balonem we śnie, naprawdę
Przymierzam kapelusz pradziadka, mam frajdę
Przez peryskop podglądam grzecznie sąsiadkę
Byłem tym smarkaczem, co klaskał na plaster
Unoszę się balonem we śnie, naprawdę
Przymierzam kapelusz pradziadka, mam frajdę
Przez peryskop podglądam grzecznie sąsiadkę
Byłem tym smarkaczem, co klaskał na plaster
[Zwrotka 2]
Pa-rująca szyba, sta-le wciąga widza
Za-smakować życia choćby jedną lampę chcę
Sza-robura mina, za-wsze mnie goniła
Daj mi się zatrzymać, na minutę, na dwie, gdyż
Nie wiem ile będę rwał cerę, tomografie pustych kłamstw
Na wszelki wypadek, znam cenę twojej twarzy w dłoniach
Nie wiem ile będę brał Ciebię, me sumienie pełne skarg
Więc porwij mnie nagle i trzymaj w steampunkowych szponach
[Refren]
Unoszę się balonem we śnie, naprawdę
Przymierzam kapelusz pradziadka, mam frajdę
Przez peryskop podglądam grzecznie sąsiadkę
Byłem tym smarkaczem, co klaskał na plaster
Unoszę się balonem we śnie, naprawdę
Przymierzam kapelusz pradziadka, mam frajdę
Przez peryskop podglądam grzecznie sąsiadkę
Byłem tym smarkaczem, co klaskał na plaster