[Zwrotka 1: Żurek]
Wciąż wierny temu, co wyznawane kilka lat temu
Ciąg, mocny ciąg ciągnie, życie stawia w chuj przeszkód
Przekrój ludzi z różnych klas ekonomicznych
Poznaję typów zza i góry, przewinęli się wszyscy
Różne pomysły na życie, czasem dziwny podgląd
Obserwuję, słucham, milczenie jak złoto
Odbiłem z melanżu, na melinach dalej siedzą
Wiem, które charczą, a dresów pamiętam pełno
Damy radę, też wiem, przestań się, bracie, martwić
Ja idę do góry jakbym miał kozackie karty
Zmiana żołnierzy warty? Ja dochodzę do głosów
Wciąż to parcie osiedla, za treścią masa osób
[Zwrotka 2: Kafar Dixon37]
Nawet na sekundę nie zostawię R.A.P. P
Ile dał mi w życiu, tylko ja to to wiem, wiem
Kafar Dix37 i nic się nie zmienia
Dzięki nam na lеgalu słyszysz głos podziemia
Dzięki nam to trwa, no i ta zajawa
To coś więcej niż hajs, dupy, sława, trawa
Dzięki nam to trwa i nigdy nie zgaśniе
Bo na przekór światu mamy swoją pasję
Wers, wers, wers i kolejny
Powstaje tu numer mocno niebezpieczny
Feat, feat, feat, lecą featy
Pozdro z betonowej od Dixon ekipy
Ej
[Zwrotka 3: Erdo]
Gdy wciąż wjeżdżam tutaj, ziomeczku, na mica
I operuję rymem tak jak team'em nasz Nawałka
Niepotrzebny mi tu, kurwa, ziomuś, żaden kajdan
Dlatego się nie majda, nosić to se może Majdan
Ja mam wyjebane, kurwa, wolę nosić dresy
Zajebiste naje i do tego bluza Esert
Niech to się tu niesie, ziom, teraz w moim mieście
I niech tu wiedzą, że tu Erdo wciąż na podeście
A te leszcze niech tu zamkną swoje pizdy wreszcie
Będą mi pierdolić tu, co gorsze, a co lepsze
Ja to pieprzę, robię swoje, to jest najważniejsze
I ładuję naboje w mikrofon, tutaj wciąż ziom
[Zwrotka 4: Melny]
Wciąż robię ruchy jakbym, kurwa, tańczył breakdance
Pytasz, gdzie jest Scooby, mordo, powiem ci, że nie wiem
Wiem, jak głośno bluźnić, jak całować damy w rękę
Moich ludzi wkurwisz, to nie wkurwisz ich już więcej
Wciąż noszę buty, co kosztują małą pensję
I słucham Funkdoobiest, bo już lekko jestem zgredem
Możesz mnie nie lubić, ważne, że szanują w mieście
Łukiem omijam kluby, wolę jechać na wycieczkę
Wciąż pykam w gierki, nie streamuję jednak wcale
Raczej old school Metal Slasher oraz Street Fighter
Na pełnej jak Axe Butler z golden axe
Wersem jak Barry podziemny grajek, dawaj hajs
[Zwrotka 5: Chińczyk]
Wciąż swoje orze, chociaż sos to nie jest mój bożek
Zbieram miąż, jest, Boże, wydaję owoce
Się nie pocę, żeby kiwać się w La Coście
Mam co chcę na co dzień, bo sam se jestem bossem
W szkole nie byłem orzeł, wolałem być na dworze
Żałuję troszkę, bo dzisiaj mogło być prościej
Lecz czuję postęp, mimo to siada jak złoto
Odcinam się od tego, co przyprawiało kłopot
Wciąż idę w gąszcz mimo, że na głowie deszcz, cóż
Czasem trochę deszczu nie pozwala stanąć w miejscu
Czasem ból, lecz kopuł jest w podejściu
Co by nie było wciąż piszę wersy jeden wzdłuż
[Zwrotka 6: Pęku]
Ja wciąż to robię, wciąż to widzę w wyeksponowanej lidze
Ludzie, których kocham, nie chcę widzieć, to co nienawidzę
Jak zarobiony brat w Polskiej, to ci idzie
Pochodzisz tam, zaparkujesz, z buta przyjdzie
Niejeden raz, bo gdzie ma jechać indziej
Ja wciąż zajawkę mam jak O2 w Mirindzie
Znowu chytry plan okazał się mistrzem
Plus zapach tych bram w postaci metafizycznej
Tu WdoS, który nigdy nie ostygnie
Leci czas, wciąż to gram i nie
A na osiedlach żar, który nigdy nie ostygnie
Jak 1200 złotych nie chcę robić się wybitnie
[Zwrotka 7: Wola]
Wciąż tu jestem Wola
Psów ujada sfora, w bani jazda chora
Wryta kora zamiast szukać doktora
Ziomek, orra, kontrola, radiola
Osiedla wciąż rozgrywają klasycznie
Z jednej sobie krąg, bo nie udźwigniesz, znikniesz
Widać dobitnie, kto się wybić, to przeciwnie
Manewruj sprytnie nim może ucichnie
Wciąż tu chcę być kimś
Role pionka dzierżą skruszeni jak gryz
W grze nie od dziś, co drugi szczwany lis
Twój czar już prysł, ostrzę noże, będzie bis
[Zwrotka 8: Kotzi]
Wciąż miejsce zamieszkania Radom, chociaż mocno dusi
Najgorsze miejsce, żeby żyć, takie chodzą słuchy
Trudno znaleźć tyrę, lokale to porażka
Na rynku szare, a przecież to ma być serce miasta
Może dlatego tyle diamentów scena daje światu stąd
I tylu ludzi już wyjechało, by rozpoznać nowy ląd
Nowy rok, nowe szanse, by przytulić nowy sos
Moi ludzie to sukcesów nadal bardzo głodni są
Wciąż miejsce zamieszkania Radom, chociaż mocno dusi
W dzień liczę hajs, historię oglądam do poduchy
Zawsze przecierałem szlaki, mówią "Kotzi to ikona"
Żywa legenda hip-hopowa, rodzinę trzymam w ramionach
[Zwrotka 9: KPSN]
Wciąż rapy, bity, trochę trzeźwiej myślę
Z rana śmiga pierwsza zmiana, se wypłaca weekend
Nie powiem ci, kto ma i za ile
Najwięcej przypału robi ten z otwartym pyskiem
Do przodu życie, mniej czasu usiąść do nagrywek
Sąsiadka z góry robi techno na suficie
Kiedy mieszam bas z dobrym kickiem
Jej stary wraca z drugiej zmiany podchmielony piwkiem
Kiedyś chciałem na szybko
Dziś cierpliwa ostoja, narwańcom kleję pysk, joł
Życie na odpierdol mi zbrzydło
Niby wciąż to samo, ale zmienia się tu wszystko
[Zwrotka 10: Zegar]
Kilku odpadło, kilku jest dalej
Ja wciąż taki sam stoję, ziomuś, tak jak stałem
Rodzina jest filarem, Pan Obanda jest na klatkach
Ciebie tutaj nie ma i ci nie pomoże fatcap
Nie pomoże sztywna gadka, ma być gadka autentyczna
U nas dalej jest to samo, banda mocno hermetyczna
Tak jak mocny jest ten skun, co wbity w rurę
Albo jak te dupy, co szybko gubią kulturę
Wciąż wydaję to co mam z tymi samymi ludźmi
Tej wyznaję miłość, tych samych jebię od kundli
Dalej jakość, nie ilość, bo łatwo wkurwić
Jak się pajacu umawiasz, to się nie spóźnij
[Zwrotka 11: Sarius]
Wciąż wiszę komuś coś lub chodzi o los mój
Za gadasz, ziomuś, myślę po prostu
Dziwki, konfidenci, dobrego towcu
Resztki, wszystko jest w środku po częstochowsku
A nie na Śląsku, zepsucie masz od ręki, chociaż w końcu
Ryba psuje się od głowy, 1000 pełen paradoksów
Jak samary pełne proszków
Wciąż nie masz hajsu, gościu
Wciąż go nie pożyczę, wnioskuj
Choćbyś miał plan na podbój Nowego Jorku
Alko leje, że aż rozkurw, łapa lepka od pieniążków
Wciąż widzę jak myślisz, że jesteś w porządku
Skończ
[Zwrotka 12: Zorak]
Wciąż walczę z życiem, żeby uwić sobie gniazdo
Wolny tak jak ptak sram z góry na bycie gwiazdą
Jebać ten chłam, nie tak się wychowałem
Żeby zaprzedawać twarz w jakimś zjebanym "Mam Talent"
Wciąz mam swoje wartości z ulic aż po teatr
Wychowany po bramach Polesia żywy denat
Uśmiercałem się nieraz, bo niełatwa jest bieda
Szukajcie mnie ze świecą, nie znajdziecie mnie w ledach
Się nie sprzedał, nie kupuję wciąż lajków arabskich
Jak powiesz mi, nie znaczysz nic, to nie licz na oklaski
Do laski pucuj berło króla, bo struktura
Wciąż ta sama jest i będzie, choć zmieniła się kultura
[Zwrotka 13: Sensi]
Wciąż mam łeb na karku i złoty styl
A nie łańcuch z tombaku, nie jestem z tych
Co chcą tylko hajsu, wciąż wolę jointy od xanaxów
Wciąż słucham rapu, wciąż nie ściemniam fanów
Mam wyjebane na spisy na pokaz
Wolę, kiedy joint się kręci na blokach
Mam proste rymy i trafiam nimy celnie
Dobre słowo wciąż w cenie, zobacz na osiedle
Wciąż wiele się dzieje, dla niektórych za dużo
Wciągają coraz więcej, ich decyzje źle wróżą
Na bani wciąż faza, cisza przed burzą
To duże miasto, wciąż dla kogoś jest za późno
[Skrecze: DJ K1]