27.FUCKDEMONS
ROZPACZ
[Refren]
Czuję pierdoloną rozpacz
I rozcięły mnie na pół, te jebane odwyki, poczekaj, stój, musisz serio ze mną zostać
Nie potrafię więcej czuć, ale kiedy będziesz obok wszystko zmieni, kurwa, znowu swoją postać
A przede mną jakiś duch, który mówi, że już konam i nie czuję swoich nóg, jesteś offline
Już mnie męczy to jak chuj, ale czekam, kiedy znowu będziesz mogła mnie zabijać, no i kochać

[Zwrotka 1]
Krzyczymy sobie do gardeł, dzisiaj chyba nie zasnę
Jutro pewnie też nie, z każdym dniem coraz bardziej
Nienawidzę w chuj czasu, bo zabrał mi Cię, ratuj
Musimy zwiedzać piekło, po to, by dojść do raju
Nowe dziary na ciele przypominają Ciеbie
Są zrobione na żyłach, bo żyję Tobą szczerzе
Mam wyjebane w innych, co mówią tępe pizdy
Oni nie zrozumieją, co w życiu przeżyliśmy

[Przejście]
A Ty bądź, a Ty bądź moją jebaną ucieczką od moich wszystkich paranoi (moich wszystkich paranoi)
Bądź mym powodem, by nie zdechnąć, bądź, proszę, nie mów, że się boisz
Bo już za dużo widzieliśmy, mogę umrzeć, jeść i skoczyć za Ciebie do tego dna
Chociaż wiem, chociaż wiem, to wszystko tak pojebane, ale taki był mój plan

[Refren]
Czuję pierdoloną rozpacz
I rozcięły mnie na pół, te jebane odwyki, poczekaj, stój, musisz serio ze mną zostać
Nie potrafię więcej czuć, ale kiedy będziesz obok wszystko zmieni, kurwa, znowu swoją postać
A przede mną jakiś duch, który mówi, że już konam i nie czuję swoich nóg, jesteś offline
Już mnie męczy to jak chuj, ale czekam, kiedy znowu będziesz mogła mnie zabijać, no i kochać
[Zwrotka 2]
Zapisz mój numer na ręce i zadzwoń do mnie z odwyku
Kilka miesięcy bez Ciebie, na zawsze bez narkotyków
Spędzam jebany sylwester jeszcze przy moich ziomalach
Chcę wiedzieć, co tam u Ciebie, chcę, żebyś spokojnie spała
I nie mam wcale pretensji, też byłem w chuj bardzo głupi
I ciężko patrzeć, jak bracia wydają na dragi stówy
Ale ja nigdy nie brałem i nigdy, kurwa, nie będę
Jak dałbyś mi jakiś towar, złamaliby Tobie szczękę

[Przejście]
A Ty bądź, a Ty bądź moją jebaną ucieczką od tego jebanego świata (tego jebanego świata)
Bądź mym powodem, by nie zdechnąć, bądź, kiedy ja już nie ogarniam
Ta i słuchają tego ludzie, którzy czują dokładnie te same uczucia, co ja
Spoko, mordo, Cię rozumiem, ja sam teraz szlocham, pojebany, w moim domu sam (co, co?)

[Refren]
Czuję pierdoloną rozpacz
I rozcięły mnie na pół, te jebane odwyki, poczekaj, stój, musisz serio ze mną zostać
Nie potrafię więcej czuć, ale kiedy będziesz obok wszystko zmieni, kurwa, znowu swoją postać
A przede mną jakiś duch, który mówi, że już konam i nie czuję swoich nóg, jesteś offline
Już mnie męczy to jak chuj, ale czekam, kiedy znowu będziesz mogła mnie zabijać, no i kochać