Bonson/Matek
Mów mi Bonson
[Verse 1]
Mniej więcej podobno chcą tu vendette
Weź jeb się zanim zarobisz w gębę psie
Wiem, że jestem chamem
Niekoniecznie nie dla panien
Chce kolejkę, weź nam nalej i spierdalaj pedale
Gram rap, a co mam kurwa grać na dyskach?
Nowy dzień, nowa misja i czysta
I wyjdź nam naprzeciw
Niekoniecznie się dziś tobie poszczęści
Więc biegnij po większych i
Ważę dziś 55
Miesiąc temu miałem 70
U panien lubię duży dekolt
I nie zmienia się nic, tylko skillsy w chuj rosną
Ty przyprowadź siorę jak jej cycki urosną
A gwizdki się tlą wciąż. Towarzystwo kłamie
A nałóg nie pozwala mi się odciąć
I mów mi Bonson
A najlepiej milcz i wstań, kurwo przyszedł sąd
[Hook]
Nie masz wyjścia, daj mi w pysk
A każdy z tych co z nami ruszy w bój
I każdy dzień jest ważny
Ale kolejny dzień bez walki jest chuj warty
Nie masz wyjścia, daj mi w pysk
A każdy z tych co z nami ruszy w bój
I każdy dzień jest ważny
Więc żyj jakby to był ten ostatni
[Verse 2]
Siema. Wiem, że dzień ciężki jest jak cholera
I raz się ma, raz się nie ma, a trzeba żyć
Ławki są wciąż w tych kolorach co 10 lat wcześniej
I nie chce się już siedzieć tam dzień w dzień
I moje sumienie waży więcej ode mnie
I chuj, kompleksów nie mam, czuje się nieźle z tym
Nie traktuj mnie jak ziomka, jak się wjebiesz
Z butami w moje życie to posprzątasz
Bo nie dla wszystkich jest ten rap, wieśniaku
Słyszysz, nie dla wszystkich jeszcze raz
Weź zapisz, zapamiętaj. Mów mi Bonson i nie płacz
Że Twój kumpel chciał być jak my i przećpał
Wiesz, bez przewózki amstafów w klipach
Wiem to, będzie w łeb jak na twarz tulipan i kwita
Mama mówiła mi, że lepiej się witać
Siema!
I to dopiero się zaczyna teraz
[Hook]