[Intro: Sobel]
Wszyscy z nas to ćmy…
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to…
Wszyscy z nas to ćmy…
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to…
[Zwrotka 1: Marceli Bober]
Ludzie jak ćmy do ognia lgną do nałogu
Mimo, że ze światłem nie kojarzymy wrogów
Diabły chcą wypominać mój rodowód
Anioły za to proszą o spokój
Zamykam oczy, gdy budzi się Grochów
I tak nie zasnę od myślotoku
Rozmyślam nad planami co do tego roku
Co brać za wyznacznik sukcesu kroków?
Czy wokół tego musi być tak mnóstwo szpontów?
W ile szkolnych miałem wyjebane dzwonków?
Yoda flow, przyciągam swoją mocą ziomków
Ilu z nich bierze chlanie za konkurs?
To tylko ja wiem, mam tego dość już
Kłamcy, który mówi, że wszystko w porządku
Błahe wymówki hamują rozwój
Chciałeś być światłem? Pora wyjść z mroku
[Refren: Sobel & Miły ATZ]
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to…
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to… (ćmy)
Ciągnie mnie do światła
Siedzę w cieniu, nie wiem które z dwóch to pułapka
Może dowiem się, dowiem się za dnia
Ale sam lot nic mi nie uzasadnia
[Zwrotka 2: Miły ATZ]
Chyba koniec mojej cierpliwości, choć czasami sam jej nadużywam
Chcę zapomnieć o złości, ale nie jak się nazywam
Ból to brat miłości, nie spaja gdy mnie przeszywa
Mam tego dość, więc ta nie pozostanie żywa
Dam Ci tylko uśmiech, kiedy Cię spotkam w sklepie
Chciałbym o tym porozmawiać, ale tak będzie lepiej
Lecę czwarty dzień i chyba już mnie nie klepie
Widzę siebie jak tą ćmę, wlatującą tu do Ciebie, o
Uderzam głową w sufit, zanim spadnie mi na łeb
Przepraszam za te wszystkie razy, gdy zapominałem
Gdzie mój rozsądek zdrowy, przez egoizm
Na pas startowy, wracam do swoich
Ale nigdy mi nie zrobi z głowy papki jakiś fame czy OLiS
To łatwe pułapki, trochę raj dla psycholi
Nie musisz się martwić, choć dobrze wiesz, że to boli
Rzucam tu oznaki życia, to my stories
[Refren: Sobel & Miły ATZ]
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to…
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to… (ćmy)
Ciągnie mnie do światła
Siedzę w cieniu, nie wiem które z dwóch to pułapka
Może dowiem się, dowiem się za dnia
Ale sam lot nic mi nie uzasadnia
[Zwrotka 3: LITOST (Ols)]
Całkiem niedaleko mieszkał Marek Hłasko
I znasz go, jeśli proza temperuje Ci uważność
Po Marymoncie łażę sam jako dawny psycho
Wszystko się zmieniło jak zielone światło
I rzadko bywam tam gdzie kiedyś, zbrzydło mi te bagno
Za daleko do syntezy, a na wino jest za jasno jeszcze
Nie możesz być tu obok kiedy jestem z lękiem
Wóda robi w bani regress mi, yeah, o
My to czyste niebo nad fabryką
A nasza miłość to już chyba pomnik z lastryko
I czasem bywa mrok, waży razem ponad kilo
Rowerem jadę w dół, jadę na Marymont, o
A później łapię buszki tam nad Wisłą
A latem siedzę w igloo i ja to młody Wim Hof
Ta ra ra ra ra ri ri rą, ta ra ra ra ra ri ri rą…
[Refren: Sobel & Miły ATZ]
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to…
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to… (ćmy)
Ciągnie mnie do światła
Siedzę w cieniu, nie wiem które z dwóch to pułapka
Może dowiem się, dowiem się za dnia
Ale sam lot nic mi nie uzasadnia
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to…
Wszyscy z nas to ćmy, wszyscy z nas to… (ćmy)
Ciągnie mnie do światła
Siedzę w cieniu, nie wiem które z dwóch to pułapka
Może dowiem się, dowiem się za dnia
Ale sam lot nic mi nie uzasadnia