Nizioł
Świr paletka
[Zwrotka 1]
Na pierwsze ma kocioł, bo nic nie trzyma się kupy
Gdzie on nie był, co nie robił, jakie bili mu zarzuty
Co on nie jadł, gdzie nie mieszkał, z kim on nie zarabiał
Chory królik, na strychu bałagan
Z tego, co kojarzę, niestraszne mu wiraże
Piętnaście lat w branży, pusty w mordę na niefarcie
On z tych, co rozumie za dwudziestym razem
Normalnie nie dociera, trzeba użerać się z chamem
Co to za koleżka, co to za jegomość
W poluzowanych szelkach zna się na gierkach, wiadomo
Wynik nie potwierdza, choć ponoć kręci na ostro
W towarzystwie szepta, typowy świr paletka
Ciężko się panoszy, dorzuca parę gorszy
Zawsze mało, nigdy dosyć, ostry z niego zawodnik
Kilka słów od graczy to przestroga jak się patrzy
Te, świr paletka, nie drażnij wyjadaczy

[Refren]
Czas odwrócić proporcje, spojrzeć prawdzie w oczy
Połowę z tych marianów to nic z ulicą nie łączy

[Zwrotka 2]
Następni, organizatorzy wielcy
Porobiony jeden z drugim gubi się w kwestii pieniędzy
Mordo to, mordo tamto, od podszewki znam to
Zaprawia ile może, gorzej jest z realizacją
Ostro się poświęca, hip-hop to jego życie
Jego elokwencja to jak trampkarz w trzeciej lidze
Na wszystko jest gotowy, by jak najwięcej ukręcić
Szkoda tylko, że plakatów zapomniał rozwiesić
Totalna profeska, nie z tej ziemi ma dźwiękowca
Tak naprawdę nagłośnienie gorzej od oświetleniowca
Byku, kiedy gramy, bo już ludzie nas pytają
Kiedy mordo chcesz, muszę zająć się swą panną
Na koniec tak zwane zakwaterowanie
Ważne, by było blisko, chyba się nie dało dalej
Mordeczko jak możesz zapłać ze swoich
Oddam po koncercie, no wiesz, nie miałem założyć

[Refren]
Czas odwrócić proporcje, spojrzeć prawdzie w oczy
Połowę z tych marianów to nic z ulicą nie łączy