[Zwrotka 1: Nizioł]
Zawsze byłem niepokorny, wiedziałem co mam zrobić
Nawet wtedy, kiedy szły za tym spalone mosty
Niełatwe decyzje, z pogranicza paranoi
Jestem świadomy, w końcu czas rany zagoi
Na skraju parodii, gdzie słowo mają za nic
Aż do utraty kontroli, oni pozapominali
Czuję ulgę, już z tobą gadać nie muszę
Tyle razy się zawiodłem, że odcinam się w sekundę
Uśmiech dziecka, zapach kawy o poranku
Nie kwestionuję szczęścia, żyję, nie marnuję czasu
Podejmuję decyzje, byleby wyrwać się z marazmu
Nie ilość, a jakość w gronie zaufanych przyjaciół
Mogę nic nie robić, jak ogarniam to na stówę
W sumie mówię, wiem co robię, dalej wiem co mówię
A silna wola, trzeba nad tym popracować
Wezmę na bagaż i nie będę pajacował
[Refren: Nizioł]
Kim byłbym gdyby, gdyby nie on
Gdybym nie powyciągał wniosków
Gdziе byłbym gdyby, gdyby nie on
Działam w cieniu, lecz wygrzеwam twarz na słońcu
Kim byłbym gdyby, gdyby nie on
Gdybym nie powyciągał wniosków
Gdzie byłbym gdyby, gdyby nie on
Działam w cieniu, lecz wygrzewam twarz na słońcu
[Zwrotka 2: Intruz]
Nie patrz mi do bagażnika, pamiętnik ulicznika
Bywa, że wersy przykre, trudny dzieciak, stary wyga
I już chuj wie, który pretekst, poczuj niechęć jaka wena
Prawdziwy rap rozpierdol, nerwy i gehenna
Nowe pokolenia biedy, by w owoc zamienić żywot
Jak nie przedawkować chemii, myśląc o tym, co było
Zawsze była jedna rzecz: być nie mieć, chce rap i dom
Pierdolę życie kurewskie, szczęście to ona i on
Zapamiętaj święta krowo, jestem mocny duchowo
Uliczna sława, kolo, nie rozumiem rapu homo
Gdzie kolejny dzień stracono, ja byłem nieobecny
Zawsze byłem sobą, kiedy na zakręcie ręczny
To są moje wersy, gdybyś powiedział, że czyjeś
Rychu i Syndykator, dziękuję, że zaprosiłeś
Kurwy pod respirator, teraz co drugi to ziomuś
Mówi, że ma ciężki bagaż, a tylko dokłada komuś
[Refren: Nizioł & Intruz]
Kim byłbym gdyby, gdyby nie on
Gdybym nie powyciągał wniosków
Gdzie byłbym gdyby, gdyby nie on
Działam w cieniu, lecz wygrzewam twarz na słońcu
Kim byłbym gdyby, gdyby nie on
Gdybym nie powyciągał wniosków
Gdzie byłbym gdyby, gdyby nie on
Działam w cieniu, lecz wygrzewam twarz na słońcu
[Zwrotka 3: Peja]
Mimo wielu doświadczeń, tachania nadbagażu
Nadal umiem wdepnąć w gówno, to natura wywijasów
Tu słów bogaty zasób, adekwatny do zasobów
Pewnie nie minimalista, ale sram na materializm, ziomuś
Ktoś tu komuś zawsze coś chce udowodnić
Nie dopuszczę, by w ekipie pojawił się znów szkodnik
Skurwiele hajsu głodni grzali się w mojej chwale
Niejeden zasrany rookie myślał, że ma większy talent
Niejeden chciałby zniweczyć wszystko to, co mam w planie
Ja z doświadczenia wiem, kolo, tak się nie stanie
Choćbyś stawał na głowie, bez obaw ja nie przestanę
Rap pasja to nie przypadek, że związany z nawijaniem
Skończę, gdy zechcę jak MJ, niezastąpiony, zastrzegam
Ten numer jeden jest dla mnie, nie macie prawa w nim biegać
I nie przeskoczą z nowością, Rychu to żywa legenda
Mimo bagażu doświadczeń, nadal je zbieram
[Refren: Peja]
Kim byłbym gdyby, gdyby nie on
Gdybym nie powyciągał wniosków
Gdzie byłbym gdyby, gdyby nie on
Nie działam w cieniu, bo wygrzewam twarz na słońcu
Kim byłbym gdyby, gdyby nie on
Gdybym nie powyciągał wniosków
Gdzie byłbym gdyby, gdyby nie on
Nie działam w cieniu, bo wygrzewam twarz na słońcu