VNM
Hipochondryk
[Hook - Tomson] x2
Dajcie mi spać, nie ma dzwonienia do mnie
Wczorajszego dnia nie mogę sobie
Przypomnieć
Balet był nice i kołdry z głowy nie ściągnę
Zachorowałem ziom
Na hipochondrię

[Verse 1: VNM]
Niedziela przedłużyła się niespodziewanie, tak, że mam poniedziałek
Dziś będzie dogorywanie, tak wóda ta kopie w banie
Pójdę do korpo, będę biedny
Nawet na parapecie, żelazko zerka na koszulę, do mnie szczerzy zęby
"Ni chuja, nigdzie nie jadę"
Korpo opłaca mi medicover i dziś odjebię tę dziecinadę
Mój menedżer słyszy dźwięk w telefonie -
On już kurwa dobrze wie po co dzwonię, informuje o mojej chorobie
L4 przyniosę za dwa dni, dobrze, że korpo się o moje zdrowie tak martwi
Skacowany idę do lekarza, zgadniesz do którego?
Zapamiętaj sekret skurwysynu - zawsze do innego
Przedtem ojeb tuńczyka, pytasz mnie czy warto?
Warto, będziesz jebał rybami, nie alko
Nie żuj gumy, to zdradzi cię, pytasz mnie czy warto?
Warto, ci lekarze pijakami gardzą
"Dzień dobry pani doktor, nie jestem chory, mój świat jest piękny
Mam dwie prace, za to harmonogram napięty
W tygodnie siedzę w banku, w weekendy gram koncerty
Wieczorem piszę teksty, kurwa mać jestem najlepszy!"
"Chwileczkę, czy oby pan nie przemęczony?"
"Pani doktor, jestem wyczerpany nie zmęczony!"
"W takim razie dam zwolnienie do środy, niech pan się nie wypala"
"Dziękuję"; idę do domu, odpalam browara, nara!
[Tomson]
Oczy otwieram, łapię ostrość na sufit, bo wydaje się mętny
Miałem ostro się upić, a dziś finał widzę nędzny
Stan ducha obojętny, to życie niechętne
Mętlik w głowie sprawia, że leżę tu jak pierdolnięty
Wczoraj biba gruba, wóda bar, wóda bar, wóda
Jak to dał loopa, każdy leciał jak Luta
Się działy cuda, lecz dziś dzień jest w piździe
Kisnę i ciśnie mnie myśl gdzie jest wyjście
Nie ma go nigdzie, a kara robi się surowa
Boli mnie głowa, lewa noga i wątroba
Ketonal, Stodal tran z dupy słonia, ah
Nic tu po was, to inna jest metoda
A telefon, jak kac, co raz to ucina łeb mi
Każdy to kolejny gwóźdź do grobowej deski
Poducha na łeb, wstawać mi się nie śni
Wierz mi, ten dzień będzie wycięty z pamięci

[Hook] x2

[Verse 2: Boxi]
Kiedy mój organizer opcji full już ma
Ja łykam magnez, bo drga mi znów powieka
Pewnie doktor stwierdzi, że mu w gały łgałem
Bo z diagnozy jestem średni jak Marvin Hagler
Dla mnie tramwaj jest jak puszka ryb
Otworzysz ją, masz man szczep ultra gryp
Mam plan, więc uniknę ten kurna syf
Jak mam go mieć, wolę dziennie pół dnia iść
A, markety traktuję łukiem jak Marzec
Jest tam więcej insektów, niż w domu mam szklanek
I nie chodzi o to, że się boję czy bałem
Po prostu na zaś tam dbam o zdrowie i dbałem
Nie dla mnie mycie garów, cóż, to ponoć jest zmorą
Wtedy niezbyt jestem żywy trup jak oksymoron
Oczy bolą mnie, kiedy tam stać mam
Ale jak gram z nią nie, wtedy mam Fight Night
Mam wenę ciągle rap składać tu składam
Nie będę w ogóle przestawać grać vabank, to na bank
Coś mnie gardło [kaszel] i nie wiem tak czemu
Więc kończę tą dwudziestkę jak dziewięć lat temu
[Niger]
Jebnąłbym telefonem o ścianę, gdyby nie kosztował 500 funtów
Budzi mnie chuj nad ranem, gdy w nocy było przechylane
Więcej trunków, niż wyświetleń forfitera
Najebałem się, jakbym miał dać wywiad do Popkillera
Szkoda, że dziś poniedziałek, każdy cieć to wie
Na kaca najlepsza praca - pierdol się!
Dla mnie wyro, choć pewnie powinienem wyjść stąd już
Będzie to zajebistą misją, jakbym był Tom Cruise
Skąd tu pierdoloną motywację by wziąć znów
Może na jakąś urojoną chorobę zrzucę wszystko tu
Albo żeby było realnie przypierdolę dyńką w stół
Ale to tylko guz i da mi to chuj
Zrobię kino, mam talent aktorski może?
Zadzwonię, udam Niemca jak Podolski i Klose
Halo, mam problemy z wozem, ale audio jest zbyt nowe
Zaraz sam wyskoczę z nożem i przetnę je na połowę, wiem
Nie jestem zbyt wierny, ale Boże
Od dziś będę świętym ministrantem, księdzem, a nie chamem, proszę
Moje pomysły to same bzdury, daj mi znak z samej góry
Usłyszałem "God do it"

[Hook] x5

[Tekst - Rap Genius Polska]