Opał
Chamber
[Zwrotka 1: Mati Ważny]
Ma-Ma-Mati jest pierdolnięty jak Steve-O
Bo jest masochistą
Ziomek, miałem w planach być hejtowany, nie pykło
Bo moje plany są jak propsy dla mnie, Ty, bo się sypią
Znów mnie wyjebało w przyszłosć, bo nawijam, ziomek, szybciej, niż biegnie Flash
Nie cierpisz mnie, więc, ziom, w sumie nie wiem, co tam gadasz, jak gram, typie, na Playstation 6
I pędzę dziś jak czołg, gdy gram w to, łak ma przy mnie, kurwa, bryzgać krwią, gdy gram w to
I nie będę ci jak pizda wciąż przytakiwać, mała, ja nie jestem mista yes, przy tobie mista no
Muszę wygrać, chociaż wiem, że mam ryj jak gimbus, ale mi zgadza się charyzma
Ja chcę być jak Ibra, no i Three 6 Mafia, a nie 6ix9ine
Sprawdź mnie, zgadnij, kto rozjebie całą knajpę, nawet jak kładę tu same punche
Bo z nami nawеt Magneto nad ranem po melo miałby tеż wypłukany w chuj magnez
Marzy mi się, że gramy na Halle Berry na hali, mam ADHD, nie muszę walić tu fety
I kiedy się napijemy, to z nami nie przeżyłby tego nawet jebany feniks
BDF, Mati Ważny

[Refren: Kodein]
Każdy numer stąd, to dla kogoś jest nekrolog
Piszę linie krwią na nazwiskach swoim wrogom
W całym kraju wrzucają pod skórę nasze logo
To jest BDF, dla niegumatych, jak OIO

[Zwrotka 2: Słoń]
Jeśli na mój temat kłamiesz, synuś, jeśli mnie okradłeś z rymów
To sprawę ci ułatwię, błaźnie, i sam sobie do języka bagnet przyłóż
Uh, to pies Baskerville'ów, zapierdalam w masce z Krzyku
Tej, to Puppet Master, zawsze tnę na ślepo, jak chory na jaskrę chirurg
Dybuk kontra banda miernot, wszystko dookoła wchłania piekło
Te wersy o flexie, ty słaba ściero, są bez sensu jak wymieszany Xanax z fetą
Czas na terror, Armageddon, składam linie, obrysowując ciała kredą
Na mój widok oczy cię nadal pieką, jakbym dodał ci do kropel Visine jalapeño
Amaretto mieszam z krwią, równo ze skillem rośnie sterta zwłok
Mam wciąż ukryty we wnętrzu serca mrok, tak jak wpisany w pentagramie Pentagon
I jak Megatron znów się zmieniam w czołg, klnę do rytmu spadających z nieba bomb
Ty zbierasz dupę w troki, ja zbieram plon, to nie Rivia, choć wersy jak Geralt tną
Era klątw, masowy mur, iluzjonista chce cię przekroić w pół
Znów zapędzam pochwy w kozi róg, a ostrza materializują się z moich słów
Mam chory mózg, chcę hajs gonić w chuj, widać mnie z daleka jak napis Hollywood
Ty zamknij pizdę, jak słup soli stój, jestem diabłem, choć czuję się jak młody bóg
[Refren: Kodein]
Każdy numer stąd, to dla kogoś jest nekrolog
Piszę linie krwią na nazwiskach swoim wrogom
W całym kraju wrzucają pod skórę nasze logo
To jest BDF, dla niegumatych, jak OIO

[Zwrotka 3: Opał]
Zderzamy się znowu, suko, to zderzacz hadronów
Odporni jak kewlar na ołów, spluwając do rogów tworzymy ten hejnał, więc lepiej się obudź
Śliną robię powódź, a ty myślisz, ziomuś, że to szampon Bogów
A pieni się z ust do tych łochów, jakby im to wpłynęło do głów
Witam w progu mym, wokół dym, w oku drzazga
Rzygam w opór tym, otruty bez lekarstwa
Zacięty jak glitch, o druty, ślepną miasta
Rzucam topór w tył, odruchy robią fallstart
Ale ja na to - aleje gwiazd mam (co?)
Jak buty same się wtapiają w asfalt
Palę je przez to, że zapierdalam tak
Odbijam od ziemi jak kosmonauta (i obyś też miał tak)

[Outro: Opał]
Wciąż lecę w tył, gdy moje życie się zmieniło w jebany soundtrack
Mówią coś, ale wyprzedzam ich, banda po bandzie, jakby to był Nascar
Mam ze sobą takich, co na dłoni mogliby mi cały świat dać
A twoje wariaty jak przyjdzie co do czego, ręce powiązane w kaftan (i obyś nie miał tak)