Gedz
Szczyt za szczytem
[Refren x2: Spinache]
Dziś nie patrzę się w dół, czas na kolejny szczyt
Idę by chwytać wszystko, to czego nie da mi nikt
Droga od euforii po ból, od uśmiechu po krzyk
Idę by przeżyć wszystko, to czego nie da mi nikt

[Zwrotka 1: Spinache]
Szczyt za szczytem, ciągle do dna piję życie
Check in\y, check out'y, cekiny, black out'y
Rycie, bani, z dala od chwytów tanich
Moja rodzina, wszyscy jesteśmy odjechani
Lot nad kukułczym gniazdem, mijam kolejną gwiazdę
Wysłowił się paździerz, ktoś to traktuje poważnie?
Słabo to widzę, bo widzę wyraźnie, psst...psst...!
Właśnie, twój show kończy się właśnie
A ja lecę wyżej w tym całym wirze
Do góry stabilnie, cel bliżej świrze, na luzie się przyjmie
Włożysz, pomnożysz, wyjmiesz
Uszami strzyże kobieta z modnym fryzem
Usta liże, bliznę chowa, ma z tą blizną mocną schizę
Ja chce Cie widzieć, wszystko prawdziwie
Przechylasz siwą od dymu siwo
Chce być przy Tobie jak będziesz siwieć
Otwarty szyber, wdech - wydech
Wiem po co idę, naciskam trigger
[Refren x2: Spinache]
Dziś nie patrzę się w dół, czas na kolejny szczyt
Idę by chwytać wszystko, to czego nie da mi nikt
Droga od euforii po ból, od uśmiechu po krzyk
Idę by przeżyć wszystko, to czego nie da mi nikt

[Zwrotka 2: Wuzet]
Ja wiem jak odbijam od mas
Dotykam słońca, dotykam gwiazd
Widzę tylko jeden kierunek jak kompas
Liczę na ziomów, na pogodę i na hajs
Oraz dalej sięga mój bass
Niektórzy chcą się przyrównać, a ja - odbij!
Moja muzyka jest mało potulna
Na zawsze zamknie mnie tylko urna
Niektórzy płyną na statku z gówna
Po rzece o nazwie chujnia
Bo wierzą, że istnieje magiczna studnia
Co marzenia spełnia
Chcesz czary mary? To dawaj talary - iluzja
Prosta konkluzja, pierdolić bóstwa
Podaj czasami do lustra, to zawsze jest najszczersza dyskusja
Jestem dobrej myśli, a świat daje zimny prysznic
Kto wygra wyścig?
Co to za zawody i skąd oni przyszli
Nie myślę nawet o tym - kruszę szyszki
Ja i moje ziomy i nasze dziewczyny
Tak jesteśmy pyszni bo świat nas zawodzi
Nie ma tortu, nie ma wiśni
Mamy tylko siebie, zaufanie i nieliczni
Nie obchodzi mnie twój status społeczny, pogląd polityczny
Zbijam się wysoko!
Ten bit jak statek kosmiczny
Na nim lecę i dokładnie wiem dokąd
Ponad chmury ciemne w tle rzeczy zbędne
Na wprost bezcenne, nie parkujemy Spinache steruje bębnem
Startujemy, fruniemy z nad dźwiękiem...
[Zwrotka 3: Gedz]
Przede mną ocean czasu, każda z minut to kropla
Od lat staram się nie uronić żadnych z nich jak grobla
Walczyłem o to za długo, by komukolwiek to oddać
Za bezcen, a oczekują ode mnie, że będę rozdawał im go w tygodniach
Constans, mnożę za hajsy na kontach
Chcę by, widokiem z mojego okna był piękny krajobraz
Coś jak tapeta od Windowsa
Sam wybieram czy bessa czy hossa
Dziś Jaguar jutro Testarossa
Kolejne cele to nowe levele
I wiesz, że zrobię wiele by się na nie dostać

[Refren x2: Spinache]
Dziś nie patrzę się w dół, czas na kolejny szczyt
Idę by chwytać wszystko, to czego nie da mi nikt
Droga od euforii po ból, od uśmiechu po krzyk
Idę by przeżyć wszystko, to czego nie da mi nikt