[Zwrotka 1]
Za oknem wiatr, noc spowija okolicę
Chyba się przejdę, zawijam w kieszeń dychę
Bluza gruba, zapalniczka, resztka fajek
Jak mnie ktoś spyta, odpowiem, że nie palę
Może się przejdę pod twoim oknem
Pamiętam - myśleliśmy, że to trwały związek
Ja pierdolę jak wieje i jeszcze ta mżawka
Dobra, zarzucam kaptur i jazda
Idę przed siebie przez ulice ciemne
Lubię ten klimat, rejony posępne
W oddali światła, cywilizacja tych co się śpieszą
Poukładane życie mają, niech się cieszą
Gdzieś tam pośród świateł jest twoje okno
Twój pokój, te same mеble, ściany - podobno
Moje zdjęcie możе też masz gdzieś jeszcze
Możesz je skasować, więcej nas nie będzie
Mijam typów co pogoda im nie straszna
Palą skręty wyrzeźbione pod zastaw
Zbliżam się do twojego domu
Chyba przestaje padać, miło byłoby pogadać
W oknie widzę kręci się obca osoba
Może miłość nowa, nie będę świrować
Może to twoi starzy, kit z tym, idę dalej
Było, minęło i niech tak zostanie
[Refren]
Kochasz kogoś u kogo nie masz szans
I wmawiasz sobie, że to zmieni czas
Robisz wszystko dla swojej miłości
A ta miłość ma na ciebie wyjebane po całości
Jesteś jak więzień, tylko się wkurzasz
Dobre sprawowanie, a agonia się przedłuża
To trochę jak nieszczelny respirator
Podtrzymuje cię przy życiu, po cichu zabijając
[Zwrotka 2]
Nad tą rzeką siadaliśmy wiele razy
Nikt z nas wtedy nie przypuszczał co się zdarzy
Rzucaliśmy kamieniami, paliliśmy blanty
Niech chuj strzeli cały twój romantyzm
I te wszystkie kłamstwa, że nikt mnie nie zastąpi
Przyjdzie taki dzień, że jeszcze mnie wspomnisz
Usłyszysz o mnie i ciebie to zaboli
Żegnaj kochanie i baw się do woli
Mój pieprzony świat ma tylko jedną z wad
A ja nie wiem jak to ogarnąć brat
Już nie pada, niebo czyste jak wtedy
Dobra, nieważne - popadliśmy w niebyt
Miłości nie ma, jeszcze tylko zjaram
Zobaczę co w necie i idę spać, nara
[Refren]
Kochasz kogoś u kogo nie masz szans
I wmawiasz sobie, że to zmieni czas
Robisz wszystko dla swojej miłości
A ta miłość ma na ciebie wyjebane po całości
Jesteś jak więzień, tylko się wkurzasz
Dobre sprawowanie, a agonia się przedłuża
To trochę jak nieszczelny respirator
Podtrzymuje cię przy życiu, po cichu zabijając
Kochasz kogoś u kogo nie masz szans
I wmawiasz sobie, że to zmieni czas
Robisz wszystko dla swojej miłości
A ta miłość ma na ciebie wyjebane po całości
Jesteś jak więzień, tylko się wkurzasz
Dobre sprawowanie, a agonia się przedłuża
To trochę jak nieszczelny respirator
Podtrzymuje cię przy życiu, po cichu zabijając