Nie liczę dni i godzin, liczę na siebie
Na bicie budzę podziw i usypiam znudzenie
I niech żaden kutas mi się nie ośmieli przerwać
Chcieli z buta wjeżdżać, a kopnęli w kalendarz
Bit, flow, to bomba zegarowa
Splif, lont, i wybucha Ci głowa
Wersy jebną gorzej niż Semtex
Ten styl to piekło, bronię go jak Cerber
Prędzej Mike Tyson zakrzyczy white power, spali krzyż
Niż przestanę pchać to dalej, oddam majka, ściszę bit
Stanę na piedestale, ale obalę ten mit
Że sprzedajesz się za frajer albo nie osiągasz nic
Wbijam chuj w to, czuj to lub w twarz mi spluń
Bo za późno, bym mógł ziom, cofnąć to gówno
Mówi się trudno, taki już jestem
Kochaj, nienawidź ale dawaj ten respect
To ofensywny styl, nie popelinowy syf
I więcej punchy w nim, niż na poligonie min
Polej ziomek będzie dym kiedy wejdzie ta zwrotka
Mógłbym robić w krematorium, bo nie żałuję ognia
Kolumny płoną jak wrak Tupolewa
A słabi się boją, wrośli w ziemię jak drzewa
Poczuli się urażeni, no to kurwa bardzo dobrze
Jakby jeszcze nie wiedzieli, że im tutaj pluję w mordę
Przepis na sukces, prosty jak nigdy
Mentalność kurwy i uległość dziwki
Nawiń, że chujowo jest, ciężkie życie na blokach
Dodaj hip hop ponad wszystko i już każdy Cię pokochał
Byle rym do rymu, refren Ci zawyje jakaś szmata
Tylko nie zapomnij na teledysku odpalić bata
Tak to widzę ziomek, chyba powiedziałem wszystko
Już wiesz dlaczego nienawidzę i kocham hip hop