[Tekst piosenki "TOKSYNY"]
[Zwrotka 1]
Jebać tych skrajnie z lewej i jebać tych skrajnie z prawej
Wykurwiaj jak jesteś zjebem, co myśli że ma monopol na prawdę
Nie chce żyć z butem na gardle, pierdole wasz mentalny karcer
Po jednej komuchy, po drugiej hail'ują, mam dla was dwa środkowe palce
Jestem Polakiem, który wychował się w jebanej kulturze strachu
Czuję, jak mnożą się we mnie toksyny, bo trudno odróżnić fikcję od faktów
I za chuj nie kumam, jak można, kurwa, dążyć do tego, by wywołać konflikt
Władek, wsadź sobie w pizdę swoje konszachty i wojny
Żyjemy pomiędzy wschodnim a zachodnim światem, jesteśmy tutaj jak bufor
Już dawno nie spadły tu żadne bomby, niecałe sto lat to chyba za długo
Zjebałem ci humor? Weź wypierdalaj, wracaj na swoją miękką poduszkę
Dedykuję to tym, co bronią granicy (salut), dziękuję za waszą służbę
Internet tworzy iluzje, a my jak te dzieci we mgle
Widzimy, słuchamy, klikamy, w ten mały komputer z kieszeni, pokryty szkłem
Spróbuj odróżnić deep fake od prawdy, a to dopiero początek
Bo dezinformacja jest bronią na każdej obecnie toczonej wojnie
Ziomek, weź się nie stresuj, przecież jest wszystko okej
Ci, co najmniej wiedzą, na ogół najgłośniej drą tu pizdę co dzień
I pęka mi łeb, bo wiem, że nie zdołam uciec od wszystkich toksycznych ludzi
Bo nie jestem w stanie nie zmoknąć i biec między kroplami w burzy
[Refren]
Pozbywam się toksyn
Pozbywam się toksyn
Pozbywam się toksyn
Pozbywam się toksyn
To o tym, co truje od środka
O dużych i małych konfliktach
Chciałbym problemy posprzątać
Urwać im łeb, jak modliszka
Pozbywam się toksyn
Pozbywam się toksyn
Pozbywam się toksyn
Pozbywam się toksyn
To o tym, co truje od środka
O dużych i małych konfliktach
Chciałbym problemy posprzątać
Urwać im łeb, jak modliszka
[Zwrotka 2]
A teraz pomyśl o sobie i się nie skupiaj na innych
Zerwij psychiczną obrożę i biegnij przed siebie jak wilki
Spróbuj się odciąć od wszystkich, którzy na tobie wiszą jak kleszcze
Kto ma dla ciebie prawdziwą wartość, a kto jest na gapę jebanym tasiemcem
Wielu cię ciągnie za rękę, gniotąc ją tak jak w imadle
Bo byłoby kurwa najlepiej gdybyś się z nimi utopił w ich bagnie
I nawet nie mówię o hajsie, tylko o zwykłych, codziennych kontaktach
Że zawsze jak słyszysz ich głos, to chcesz się po prostu pochlastać
Toksyczna matka i ojciec, siostra i brat, zjebany mąż i partnerka
Pseudo przyjaźnie, toksyczne ziomki, którzy chcą jedynie być noszeni na rękach
Jebać ich wszystkich, nie żyj ich życiem, bo twoje jest tak samo krótkie
Nie musisz być czyimś podnóżkiem, który ma wciąż trzymać gębę na kłódkę
Codzienne kłótnie, problemy, gówniana praca i szef
Upokarzająca wypłata, jakbyś raz w miesiącu dostał przez łeb
Możesz też mieć własną działalność i jebać jak wół by mieć na opłaty
Kredyty, podatki, stres, to gówno każdego w końcu osaczy
Przyparci do ściany, stajemy się łatwym celem na wszelkie kurestwo
Powiedz, jak długo pociągniesz, zanim cię w domu bez klamek umieszczą
Koleżko, ten utwór jest dokładnie o tym, na co mam i nie mam wpływu
Chcę pozbyć się wszystkich toksyn i obieram własny azymut
[Refren]
Pozbywam się toksyn
Pozbywam się toksyn
Pozbywam się toksyn
Pozbywam się toksyn
To o tym, co truje od środka
O dużych i małych konfliktach
Chciałbym problemy posprzątać
Urwać im łeb, jak modliszka
Pozbywam się toksyn
Pozbywam się toksyn
Pozbywam się toksyn
Pozbywam się toksyn
To o tym, co truje od środka
O dużych i małych konfliktach
Chciałbym problemy posprzątać
Urwać im łeb, jak modliszka