W.E.N.A.
Maria Joanna
[Verse 1: Łysonżi]
Masz wielu alfonsów, a ja w końcu im płacę
Ale nie wpadaj dzisiaj jak jesteś pokryta piachem
Żyjemy na kocią łapę to nielegalny pobyt
Pyta o ciebie menda, komendant i dzielnicowy
Musiałem cię ukrywać wybacz przed rodzicami
Chowałem cię pod dywan ojciec w końcu się zczaił
To najgorsza żmija tu dziewczyna wandali
Nawijał i nawijał żebyśmy się rozstali
Matka też była przeciwko, mówiła, że jesteś dziwką
Nie prawda, że jesteś twarda, ale oni tak myślą
Musiałem zrobić wszystko żeby nikt Cię nie zobaczył
Schowaj się z zapalniczką tylko nie wyskocz z szafy

[Chorus: Łysonżi] (x2)
Miałaś swoje wady, ale pieprzyłem szlaban
Czasem byłem blady, czasem bolał mnie sagan
Nie mogłem Cię zostawić, nie mogłem Cię zdradzać
Szuka Cię pół Warszawy czasem cała Warszawa

[Verse 2: W.E.N.A]
Dla ciebie to nie problem, że mam źle wyprasowane spodnie
Czerwone oczy, żółte zęby i nieświeży oddech
Rzadko bywam słowny i konsekwentny
Ale zamiast iść prosto nieraz wolę sobie skręcić
Typy zazdroszczą kiedy siedzą obok nas
Muszą dać nam chwilę chcę je spędzić z Tobą sam
Nie zamienię tego na nic w życiu
Choć nieraz cię wyjebałem z domu przed przyjściem rodziców
Ty o mnie nigdy nie zapomniałaś
Choć kilku moich ludzi dzięki Tobie miało dramat
Poznaliśmy cię razem teraz oni walą w kanał
Ich wybór, zostaliśmy, wiem, że cię rozpalam
Tyle razy próbowałem cię rzucić
Lubisz LS, przypominasz mi skorumpowane sztuki
Mięknę kiedy widzę Cię w białej bieliźnie
Chodźmy stąd, chcę się z tobą spotkać gdzie indziej

[Verse 3: Mały Esz Esz]
Mimo tego, że pisała o nas niejedna z gazet
Nasz romans trwa już ponad dekadę
Mam to czego potrzebujesz zapewne
Nie jestem zielony w tym temacie, nie owijam w bawełnę
Gdy wpadasz ma Cię cały mój zespół
To nie zdrada choć zostaję po nas ślad w powietrzu
Nigdy nie odmawiasz choć szybko się kończysz
Wiesz, gdy kręci Cię ktoś inny nie jestem zazdrosny

[Verse 4: Ciech]
Czasem masz gorsze dni każdemu może się zdarzyć
Czasem nawet śmierdzisz, ale chuj, nigdy nie krwawisz
Czasem szepczesz zróbmy to publicznie
I znów robimy to i znów jest kurwa fantastycznie
Łatwiej wymienić gdzie nie było jeszcze nas
W autobusach, w tramwajach nawet w metrze raz
A, a kiedy mam dość tych zwykłych dubli
Zapraszamy do trójkąta twoją kuzynkę z Kolumbii

[Verse 5: Łysonżi]
Czasem jesteś sucha
Czasem jesteś wilgotna
Moja panna mi ufa, ale bywa zazdrosna
Pomagasz mi przy zwrotkach, bardzo pomagasz
Nie lubi Cię moja siostra, panna też nie przepada
Znają cię biali, skośnoocy i czarni
Muszę kiedyś podskoczyć do tej twojej Holandii
Dzieli nas kawałek, a Ty dalej przyjeżdżasz
Kiedyś przyjadę (przyjadę) to mi pokażesz Amsterdam
Nigdy nie krzyczysz, nawet się nie odzywasz
Uwielbiam Twoje szczyty, nie dygaj, nie bądź łodyga
Widzimy się jak nagrywam, biorę Cię do dziewczyny
Po pracy, po szkole jakoś się zobaczymy
Nie ma cię dziś pod blokiem, jesteś niedostępna
A ja cię szukam wzrokiem, może jesteś u Niemca?
Gdzie się pałętasz w tej chwili może wy wiecie?
Widziałeś ją Filip, widziałeś ją Wiesiek?

[Chorus: Łysonżi] (x2)
Miałaś swoje wady, ale pieprzyłem szlaban
Czasem byłem blady, czasem bolał mnie sagan
Nie mogłem Cię zostawić, nie mogłem Cię zdradzać
Szuka Cię pół Warszawy czasem cała Warszawa

[Verse 6: Jeżozwierz]
Chłopaki nawinęli tu o Marii jak o pannie
Lecz jak dla mnie ona jest tolerowanym szlaufem
Każdy ma cię za kasę lub płaci w fancie
Jest fajnie z każdym machem z Tobą skarbie
Spal się, daj fazę za to sypię hajsem
Się nad Tobą pastwię jak kat przy ofiarze, kurwa jasne
Płacę wymagam gdy łamię Cię w stawach
Taka stara Samara jest na dwa baty brana
To prawda co mówią jesteś słodką suką
Lubię Cię stuknąć solo i większą grupą
A jak pusto na credo bierzemy Twe dziursko
Bez spiny na luźno jak dług to na krótko
Czuj to proste chyba składa w kwitach
Luz Maria, trzymać długu nie lubi nikt chyba
Myśl mam by nie sypać na Ciebie już floty
Kupię płód lampy torfy zbiorę to by się skończył

[Outro] (x4)
Uuuuuuuu Mary Jane