Antologia Polskiego Rapu
Sylwetki - Bisz
Jarosław Jaruszewski, ur. w 1984 roku w Bydgoszczy. Raper, a także poeta, ceniony za umiejętne balansowanie między osobistymi, refleksyjnymi tekstami, a zwrotkami opartymi na braggadocio i mocnych puentach. Obecny na scenie od 1999 roku, imponuje stałym rozwojem wynikającym z ciężkiej pracy nad warsztatem – wersami, dykcją i ryzykownym flow, będącym jakby pod ciśnieniem, wykraczającym ponad zwykłe rymowanie pod werbel. Współtworzy formację B.O.K., z którą wydał trzy płyty, z czego najnowsza, „W stronę zmiany”, stała się pierwszym krążkiem Bisza dostępnym w szerokim obiegu. Solowo raper nagrał trzy nielegale: dwa minialbumy z producentem Kosą („Zimy” i „Idąc na żywioł”) oraz wydany własnym sumptem krążek „Burza i napór” do beatów Pekro. Nagrywał gościnnie z takimi raperami, jak W.E.N.A., Miuosh, Kajman, Medium, Cira i Buka. Z dwoma pierwszymi spotkał się na „Prosto Mixtape” DJ-a Kebsa, z kolei z Małpą i Zeusem nagrał utwór wykorzystany do promocji białostockiego festiwalu Up to Date. Pierwszy oficjalny solowy album Bisza, wydany w 2012 roku „Wilk chodnikowy”, stał się jedną z płyt roku w wielu podsumowaniach, sprzedał się w ponad 15 tysiącach egzemplarzy, zyskując status złotej płyty. Bisz został także jednym z Młodych Wilków Popkillera 2011, zdobywcą tytułu Artysty Roku 2012 w konkursie Nocne Marki magazynu „Aktivist” oraz Bydgoszczaninem Roku 2012. Podobnie jak wielu jego rówieśników Jaruszewski zafascynował się rapem jeszcze w latach 90. Iskrą zapalną okazały się nagrania zespołu Onyx. – Mimo że nie rozumiałem tekstów, klimat podkładu iforma ekspresji wywołały we mnie wstrząs. Żadna inna muzyka wcześniej nie obudziła we mnie takich emocji. Czułem, że tym facetom ocoś chodzi, że mają coś istotnego do przekazania i że istnieje forma, wktórej można przekazać swój bunt – wyjaśnia artysta. Na kształtowanie się jego wrażliwości artystycznej wpływ mieli pisarze – Nietzsche, Gombrowicz, Dostojewski i Cortazar – ale też atmosfera rodzinnego miasta. Jak zapewniał w wywiadzie opublikowanym na portalu DlaStudenta.pl, podobnie jak wielu raperów przepełniony jest lokalnym patriotyzmem: – To jest mój korzeń, korona i pień – moje życie rzuci mnie kiedyś gdzie indziej, ale do Bydgoszczy zawsze będę wracał. Klimat miejscowej sceny hiphopowej miał wpływ na obraną przez Bisza drogę rozwoju: – Uliczny rap pojawił się tu dosyć późno. Bydgoszcz u zarania polskiego hip-hopu była bardzo pozytywnym miastem z pozytywnym przekazem, któremu prym wiódł zespół Kloszard – wspomina. Jaruszewski dosyć szybko z biernego słuchacza zmienił się w autora. Początki nagrywania własnej twórczości to dla Bisza epoka partyzanckich działań w spartańskich warunkach. – Pierwsze nagrania rejestrowaliśmy na jamniku, tanim radiomagnetofonie z podczepionym do niego komputerowym mikrofonem. Potem w pokoju przygotowaliśmy specjalny kąt, wyklejony na czuja wytłoczkami po jajkach. Nikt z nas się na tym nie znał, wszystko podpatrzyliśmy w teledyskach, usłyszeliśmy gdzieś w rozmowach, wyczytaliśmy w czasopismach – opowiada. I choć dziś nowe utwory w wersji finalnej powstają już w profesjonalnym studiu nagraniowym, raper przyznaje, że on sam i wielu jego znajomych nieraz jeszcze rejestruje w domowych warunkach.

Na wydanej w 2007 roku debiutanckiej EP Bisza, „Zimy” słychać było „Muzykę poważną” Pezeta z Noonem i „Dym” Gresa ze Snatchem, ale nie amatorskie warunki pracy. Uwagę słuchaczy przykuwał klimat nagrań, który najlepiej mogą oddać niesione przez nostalgiczny beat wersy: „Muzyka śnieżnych pól i krótkich dni / różowych nocy, ciepłych ust iwietrznych chwil”. Płyta, choć krótka, pozwoliła zaznaczyć obecność bydgoskiego rapera w undergroundzie. Wypuszczony w drugim obiegu już rok później długogrający debiut B.O.K., czyli projektu Bisza, producenta Oera iwokalisty Kaya, wywoływał uczucia mieszane, ale ze wskazaniem na pozytywne. Albumowi „Ballady, hymny, hity” (2008) zarzucano nierówny poziom, aprzede wszystkim nadmiar – słów wwersach czy środków aranżacyjnych. Jednak zaskoczeniem był już sam fakt, że udało się wywołać dyskusję i dotrzeć do odbiorców w niemal całym kraju, pracując wyłącznie własnymi siłami. B.O.K. dał rapowej scenie niezależnej wzór postępowania. Następny materiał grupy, „Raport z walki o wartość” (2010), miał być tylko przedsmakiem przed właściwym uderzeniem, stanowić „raport ze studyjnych sesji, raport z tras ikoncertów, raport, który oddaje atmosferę zmagań grupy, aby dać wam krążek, który ma zamieszać polską sceną”. Ale Daniel Wardziński z portalu Popkiller pisał już wówczas o tej płycie tak: „Liryczna maestria, muzyczny profesjonalizm, mnóstwo energii, duszy, serca... Dla mnie B.O.K. to najlepszy polski album w 2010”. Gorzej, że ogromna ambicja i obsesyjna chęć pokazania wszystkich umiejętności uczyniła z wyczekiwanego, wydanego już na legalu w My Music albumu „W stronę zmiany” (2011) blisko 80-minutową składankę. Na podkładach zaszczepionych funkiem, rockiem, elektroniką, jazzem oraz ambientem Bisz był na zmianę prokuratorem, sędzią, poetą i dziennikarzem.

Równolegle do B.O.K. rozwijała się solowa kariera Jaruszewskiego. „Idąc na żywioł EP” (2009) – próba poskromienia ognia, wody, ziemi i powietrza w czterech utworach – oraz „Burza i napór” (2011) bywały rozfilozofowane, liryczne, uciekające od hiphopowego konkretu w abstrakcję, sprawnie rozbudzające apetyt oczekujących czegoś więcej słuchaczy. Czas pokazał, że pokładane w Biszu nadzieje nie były płonne. Zaprezentowany we wrześniu 2012 roku album „Wilk chodnikowy” – solowy debiut Bisza w głównym obiegu – z miejsca wyniósł rapera na szczyty zainteresowania i popularności. Nad artystą i jego płytą nie pochylały się już tylko media hiphopowe. „Wilk...” debiutował na czwartym miejscu OLiS, a po pięciu miesiącach się ozłocił. Słuchaczy przyciągał zarówno osobistymi, ekspresyjnymi utworami takimi jak „Pollock”, jak i bitewnymi przechwałkami pokroju „Jestem bestią”. Pozostał jednak spójny w brzmieniu i w przekazie. Sam autor nazywa go syntezą dekady swojej rapowej działalności, wykrystalizowaniem stylu, a także sumą doświadczeń z okresu młodości, zbiorem przeżyć, który zamyka wyciągnięcie wniosków. Takie pełne emocji przejście w dorosłość, a zarazem bilans pokolenia. – Mój rozwój muzyczny sprzęgnięty jest z rozwojem mnie jako człowieka. Trzymanie się rapu kazało mi trzymać się buntu, pozostać prawdziwym w każdej dziedzinie życia i w każdym jego momencie. Wiadomo, że inny rap robiłem jako młody gnojek, inny na studiach, a jeszcze inny będę robił w przyszłości – tak Bisz opowiada o tym, jak zmieniał się na przestrzeni lat.

Są jednak pewne rzeczy, które pozostały niezmienne. – To kategorie organizujące mnie jako twórcę, czyli próba jak najbardziej autentycznego odwzorowania siebie i rzeczywistości, w której żyję, piętnowanie absurdów i niesprawiedliwości życia w skali mikro i makro oraz zabawa słowem, specyficzny ironiczny humor, a także szeroki kontekst kulturowy, w którym staram się umieszczać swoje treści – mówi Jaruszewski. Jak to dobry rodzic ma w zwyczaju, nie rozsądza, które z jego muzycznych dzieci jest najlepsze czy szczególnie ważne. Jak przyznaje, wszystkie są wyjątkowe. Plany? Raper stawia na tajemnicę, sam nie wie, w jaką stronę pójdzie na następnych albumach. – Dopóki każdy kolejny rok i płyta może przynieść coś nowego i niespodziewanego, życie pozostaje ekscytujące.