Nerwus
De Nekst Best Mixtape - recenzja
"Średnie pokolenie najlepszych raperów i producentów miesza się z młodszym pokoleniem najlepszych raperów i producentów wspólnie interpretując na swój sposób tytuły znanych kawałków raperów najstarszego pokolenia" - jedna informacja prasowa połączona z długą listą wzmiankowanych raperów i producentów rozpaliła późną jesienią lato w sercach polskich słuchaczy. Lista gości na mixtejpie była tak zacna, że mimo faktu iż grupowe projekty można łatwo popsuć (gdzie raperów sześć, tam przemykają słabe linijki), uznałem, że tego się nie da spierdolić. I jak w 98% wszystkich moich prognoz i ta się sprawdziła.
Oczywiście olbrzymia w tym zasługa VNMa, który korzystając z budowanych latami koneksji i talentu menadżerskiego, jako chyba jedyna osoba w Polsce mógł zgrać tych wszystkich tuzów ze sobą i podzielić ich na zespoły, które nagrały poszczególne kawałki.
Oczywistym jest, że takie projekty są doskonałym polem do porównań. Co ciekawe jednak w tym przypadku poziom jest tak równy, że każdy może wybrać swoje: najlepszy bit, najlepszą zwrotkę, najlepszego rapera (lub raperkę - pozdro Ada), najlepszy kawałek czy najlepszego wokalistę... i będzie to wybór sensowny i możliwy do obrony. Zanim przejdę do gospodarza zajmę się gośćmi i powiem wam, co mi siadło najbardziej.
Przede wszystkim Wir wydarzeń. SoDrumatic jak zwykle - czysta magia. Jeśli nasz sąsiad z dołu DJ Wich określany jest na świecie jako człowiek o złotym dotyku, SD niewątpliwie dysponuje dotykiem diamentowym. W tym kawałku znalazłem też moją ulubioną zwrotkę. Gedziula tak doskonale popłynął tu po tym idealnym bicie, że nawet gdyby recytował przepis na szarlotkę, to bym to kochał.
Drugą rzeczą, którą trzeba usłyszeć jest otwarcie, czyli kawałek D.Y.H.A.. Mistrzowie bragga (tak, Bisz też nim jest mimo tego, że rzadko zapuszcza się w te tematy - pamiętacie Jestem Bestią?) dali tak mocne otwarcie płyty, jakiego wszyscy się spodziewaliśmy. Skład jest tu tak nieprawdopodobny, że powtórki nie zobaczymy pewnie nigdy.
Z pozostałych rzeczy, które przykuły moją uwagę wymienić muszę: wokal Cywinsky'ego w Łaaał, damską perspektywę na rap-grę w Tak to wygląda i niezwykły klimat, jaki udało się zbudować w kawałku Bez twarzy - niepokój i spaczenie wylewają się z tego kawałka. A raperzy wykonujący go nie są przecież kojarzeni z tego typu produkcjami.
Muzycznie krótko - to majstersztyk. Gdybym musiał określić, czy w tym projekcie bardziej podoba mi się warstwa producencka czy rap powiedziałbym, że to pierwsze. Każdy z zaproszonych producentów udowodnił, że nie było przypadku w jego wyborze.
Co do gospodarza już od kilku lat jego trzy litery równoznaczne są ze znakiem jakości. Pojawiały się głosy, że przez to iż rapuje w prawie każdym kawałku osłuchuje się szybko na tej płycie, co może męczyć. Ja jednak tego nie zauważyłem. Chyba w każdym kawałku rzuca jakiś warty zapamiętania punch, czy imponuje techniką rapowania. Cały czas wiem, że jest przed nim wyższy poziom, ale pamiętajmy, że to nie jego solowy album (na który czekam), tylko mixtape. Do tego mocno nietypowy, bo zbudowany w oparciu o gości. Możliwe też, że VNM odnalazł tu Świętego Graala dla swoich damsko-męskich storytellingów - jego zwrotki do refrenów Cywinsky'ego (kupuje w ciemno każdą ich wspólną płytę).
Podsumowując: Kolorami zimy w polskim rapie są czerwony i biały. Gdybym miał wybierać, czy chcę De Nekst Best Mixtape, czy płytę złożoną z klasycznych kawałków na których wzorowali się tu artyści, to wybrałbym DNBM. VMN na nowym, organizacyjnym polu sprawdził się wspaniale. Mam niemal pewność, że wytwórnia De Nekst Best mając go za szefa świetnie sobie poradzi na polskim rynku wydawniczym.
PS. Doskonale dobrana okładka i grafiki w książeczce - propsy dla Karola Rycio i Aleksa Cieśluka.