Fifi
Nadchodzę
Jestem jak kapitan, wypływam
Poszerzam horyzonty
Pale sobie jointy
Nie chcę twoich rad
Wybacz, ale obrałem droge
Tylka tą ścieżką, najwięcej moge
Nie będę się już dłużej skrywać
Na sobie czarno-białe ciuchy
W relaksie towarzyszą buchy
Marzenia to kolory
Pierdole co mówią telewizory
Zabijam potwory
Swiat to tylko pozory
Wydaje banknot
Przybywa mi to tak łatwo, gdy jest obok mnie te kilka głów
Robię swoją misje, pierdolenia nienawidzę
Jak mam być graczem, to tylko w pierwszej lidze
Zakochany w tym co mnie truje
Innym życie to rujnuje
Ja sie po tym dobrze czuje
Dawaj tróje, a nie dwóje
Krytkują chuje
Pomimo ich zdania, ja sie nie zatrzymuje
Tworzenie to moj narkotyk
Jako neomistyk
Swój świat odnajduje i wciąż go buduje
Żyje w swiecie magii
Nie tracę w nim równowagi
Pomimo wielu złych wrażeń
Nie porzucam marzeń
Zmieniam bieg wydarzeń