Belmondo
Jasny jeans (2012)
[Zwrotka 1: Pjentak]
Nie wiem ile razy mogłem przejść obojętnie
Robiliśmy wtedy pierwszą butelkę
Ona pytała, czy mam pengę
Potem pytała, czy zrobimy tu coś więcej dziś
Mówiła, że mnie nienawidzi za styczeń
Dlatego może mi zrobiła z połykiem
Ale pytała, czy jest na jeden raz i czy może mam już kurwa jakieś plany na weekend
A miałem tylko takie, żeby się najebać w piątek
Napinała, że nie mam czasu, że szkoła, praca, potem koncert
Mówiła, [?] alkohol działa za szczyty jak Giewont
Palę szczyty, piszę teksty pod bity i czekam, aż upłynie coś na fejmie płyty
Po chuj mi NIP-y, skoro chcę kiеdyś żyć z rapu, pyk
Palę jointy, może ciuchy, niekonieczniе z płyt
A tamta panna, sztuka, rozumu w głowie nie w dupie
Jestem Pjentak, boże, jakie wy jesteście głupie, pyk

[Zwrotka 2: Belmondo]
Pamiętam jak dziś dzień, poznała mnie w windzie
Jeszcze nie wiedziała, kim jest Belmondziarz Sztossinger
Za chwilę za winklem z winkiem mamy zacząć flakon
Ona to łapą chwyta za kutafon
Jak jesteś giganciarą i na slalom ruszasz w lato
Z ziomalką sraką zajarany stylem pato bieda
Różowy plegar, jasny jeans, naćpany kolega
Różowy plegar, jasny jeans, naćpany kolega
[Zwrotka 3: Kaz Bałagane]
Twoja dupa nosi fajne shocksy i do tego nosi fajne dresy
Robi jej się mokro w kroku, kiedy widzi szybkie interesy
Ale niestety jej chłopak to jebany jest imbecyl
Ciągle w plecy, zamulony chodzi od iskrzących pecyn, ty
A pamiętasz czasy, kiedy miał żeś troski z mefedronem
Wtedy pojawił się on, ten, ten wyjątkowy ziomek
To-to była miłość od pierwszego splunięcia na chodnik
Niezła z ciebie niunia, twój chłopak też ostry zawodnik