Quebonafide
Jebać vibe
[Zwrotka 1: Guzior]
Jarasz się jebańcu płoń, płoń, płoń, płoń
Jebańcu płoń, płoń, płoń
Całe życie kurwa grać pod jakiś ton, trend, stos, bzdet, non-sens
Ogarniam sposoby jakby jakoś stąd zbiec
Granie pod dyktando budzi we mnie złość, wstręt
Dwanaście groszy, może nie aż tak no ale przynoszę niewiele
Zawsze wychodziłem bokiem, uciekałem z rańca a teraz tak toksyczny
Że pannom wychodzę przez cerę
Wychodzę też z siebie i nie mogę dojść z powrotem
A trafiam do innych w tej drodze bez celu
I na logikę, muszę mieć ludzi za sobą
Skoro wychodzę przed szereg
Dawaj mi ten papier
Krzyżyk na mnie postawiło wielu
Może dzięki temu w końcu dojdę do siebie
Ja widzę przez sen mapę
Chyba jestem na celowniku
Niektórzy chcą do mnie trafić
A ty krzyczysz po co drzesz tę japę
Nigdy do mnie nie dotrzesz
Chociaż przecież zaraz będę wszędzie
Chcesz postawić na mnie krzyżyk, no to przekreśl mapę
I płoń, płoń, płoń, płoń
Jebańcu płoń, płoń, płoń
[Zwrotka 2: Quebonafide (wersja na CD)]
Czas to hajs, nagrywam na raz
Charakter mnie zmusił, żebym szpącił pengę
Ale gdy biorę majk
Odzywa się to, co ukrywam między drugim a piątym żebrem
Zabawa w dwa ognie, mało kto to chwyta
Dlatego tak bardzo trafić do nich chcę
Uruchom ponownie, mam w głowie komputer
Jeśli wejdziesz wyżej, będę zaszczycony, Que
Na razie szorujesz tym butem po ziemi
A zaraziłem się tym flow na skutek epidemii
Połowa spiskowców już planuje jak mnie zmienić
Ale wylewam za kołnierz i cykutę i arszenik
Jebać vibe, jebać vibe
Jebać to czy ktoś skuma ktoś
Nie ma was, tak jak równości szans
Bo moi ludzie za mną skaczą w ogień; Human Torch
Płoń, jebańcu płoń, płoń, płoń

[Zwrotka 2: Quebonafide (wersja w sieci)]
Snuję plan z głębi ścian i zatęchłych spraw
Siedzę sam, wymyślam się kolejny raz
Gdybyś chciał mieć jak ja, to nie widzę szans
(Tu, tu, tu, du, du, tu, tu)
Bo na razie szorujesz tym butem po ziemi, uprzedzeni
Zaraziłem się tym flow na skutek epidemii, damn it
Połowa tej sceny już planuje, jak mnie zmienić, przemyśl
Ale wylewam za kołnierz i cykutę i arszenik, hieny
Jebać was, jebać vibe, jebać to, czy skuma ktoś
To kolejny akt, level up, jakbym w Dooma ciął
Przetapiam na kwarc cały hype, to jest kula w skroń
Dla tych, którzy chcą, żebym padł, mów mi Human Torch
Moi ludzie za tym skoczą w ogień
Kurwa, stąd się nie dało zejść na dobrą drogę
Hula hop; tak to wkręca, że wleci na głowę
Płoń, jebańcu płoń
I tylko ten zapach, jak zapach benzyny i my
Podążający poza horyzont
Te kółka rozkminy, wciąż inny niż inni
Najwyższa pora znów przewinić; nowy Dionizos
Zabawa w dwa ognie - mało kto to chwyta
Dlatego tak bardzo trafić do nich chcę
Uruchom ponownie - mam w głowie komputer
Jeśli wejdziesz wyżej, będę zaszczycony, Que
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]