Quebonafide
“Tradycja pozwala nam dokładniej zdefiniować siebie” - wywiad z Quebonafide
Jak patrzysz na Egzotykę w porównaniu z poprzednimi płytami?

Tematyka Egzotyki jest na pewno dużo poważniejsza. Przynajmniej ta część, którą do tej pory udało nam się zrobić, a jesteśmy gdzieś w połowie docelowego materiału. Płyta będzie w pełni udostępniona przed premierą, tak by każdy mógł się jej przyjrzeć zanim zdecyduje się na jej zakup. Nie będzie mowy o kupowaniu kota w worku. Cała Egzotyka ukaże się najprędzej jak to możliwe, czyli w momencie, kiedy sfinalizujemy wszystkie wchodzące w jej skład kawałki.

Pełny zamysł na to, jakie to będą kraje oraz o czym będą dane utwory już jest nam znany. Jednak dokładna tematyka poszczególnych kawałków jest nadal zagadką. Zawsze największy wpływ na utwór mają moje wrażenia z konkretnego kraju, i dopiero po powrocie uzupełniam powstały przed odwiedzinami szkielet.

W międzyczasie możecie spodziewać się premierowych kawałków w luźniejszej, dość eksperymentalnej i bardziej mixtape'owej formie.

Wiadomo już, że Waszym następnym przystankiem po Tajlandii i Meksyku były Indie. Jakie mieliście plany związane z tym miejscem?

Konkretnie w Indiach nakręciliśmy jeden klip, natomiast są jeszcze dwa połączone z Indiami tripy, o których możecie się dowiedzieć, jeśli bacznie śledzicie nasze kanały społecznościowe.
Dharavi, Indie (fot.: W. Koziara)

Pisząc Trip na poprzednią płytę wiedziałeś, że odwiedzisz meksykański Jukatan czy raczej spełniłeś swoje, wtedy jeszcze mgliste, marzenie?

Jest to pewien rodzaj słowności rapera, o którą tak bardzo się zabiega w tym środowisku (śmiech). Na pewno czuję satysfakcję, kiedy mam możliwość takiego wybiegania z marzeniami w przód i niemal stuprocentową pewność ich spełnienia.

Jakie wrażenia wywiozłeś z Meksyku?

Mocno ambiwalentne. Jest to miejsce, w którym nie można czuć się pewnie, a dla mnie takie ludzkie poczucie bezpieczeństwa jest dość istotne.

Wyjątkiem była spokojna miejscowość San Cristóbal, w której mogłem się wyluzować.

Trochę nawiązujesz do osobistego kontaktu z kieszonkowcami w refrenie Quebahombre.

Tak. Z resztą cały refren traktuje o mnie. Wybierając się w podróż w tę część Ameryki praktycznie nie zabrałem nic ze sobą. Wyzbyłem się jakichkolwiek fantów. I to już nawet nie ze względu na meksykańskich złodziei. Bardziej chciałem się przez to oddalić od tego otaczającego nas na co dzień materializmu. W końcu celem podróży były odczucia sensualne płynące z poznania każdego zakątka, w który zajrzeliśmy z ekipą.
A co do aktów złodziejstwa, to nie będę ukrywał, że takie nie miały miejsca. Tamtejsi ludzie dość często, wręcz notorycznie, żerują na gapiostwie turystów. Mieliśmy kilka nieciekawych sytuacji, jednak na szczęście połapaliśmy się w porę i zachowaliśmy się jak należy. Oczywiście skuteczność w zwalczaniu tego typu zachowań zwiększał fakt, że przechadzaliśmy się w grupie i pilnowaliśmy siebie nawzajem. Bez tego mogłoby być różnie.Posłuchaj “‌quebahombre”.Ucieknijmy więc na chwilę z Meksyku i przenieśmy się do Tajlandii. Możesz porównać oba kraje?

Dwa zupełnie inne światy. Tajlandię cechuje spora życzliwość w stosunku do turystów. Spotkałem się nawet z opinią, że tej życzliwości jest za dużo i łatwo poczuć jej przesyt. Ja jednak nie podzielam tego zdania. Zdecydowanie wolałem ten nachalnie-życzliwy tryb niż ten meksykański, w którym rządziło dualistyczne podejście do tematu przyjezdnych: albo byłeś totalnie ignorowany i traktowano Cię jak ducha, albo wzbudzałeś zazdrość. Starałem się to zrozumieć przez wzgląd na szkody jakie hiszpańscy gringos z Hernánem Cortésem na czele wyrządzili cywilizacji prekolumbijskiej. Mimo to uważam, że to już historia i tego typu uprzedzenia bazujące na stereotypach nie powinny mieć miejsca.Sprawdź "Oh My Buddha".Patrząc na te Twoje wypady trudno nie odnieść wrażenia, że czujesz się kosmopolitą. Czy to bycie obywatelem świata da się pogodzić z patriotyzmem?

Jest takie bardzo ładne słowo, które padło w równie ładnym filmie pt. Skrzypek na dachu. Tym słowem jest tradycja. Ja w to słowo bardzo mocno wierzę i zgadzam się z padającym w tym filmie stwierdzeniem, że tradycja pozwala nam dokładniej zdefiniować siebie.

Polska odgrywa bardzo istotną rolę w tym kim jestem i jak się zachowuję w niektórych sytuacjach. Natomiast resztę sytuacji nadal muszę sobie dookreślić i tutaj jest miejsce na mój kosmopolityzm, który pozwala mi dołożyć parę brakujących puzzli do swojej tożsamości.

Koniec końców, w zestawieniu Polski z większością miejsc na świecie, w których do tej pory się pojawiłem, nadal jest ona na pierwszym miejscu. To tutaj mam dom, do którego zawsze przyjemnie mi się wraca. Raczej nie należę do osób, które narzekają i negują ten kraj. Myślę, że mamy dużo szczęścia, że żyjemy w takich, a nie innych warunkach. Są miejsca, gdzie jest dużo, dużo gorzej. Szczególnie ja nie mam powodów do narzekania, bo przecież robię to, co kocham.

Czujesz się dzięki temu spełniony?

Czuję satysfakcję z tego, co robię. Ta satysfakcja wynika też z faktu, że żyję po swojemu. Chyba największym sukcesem człowieka jest to, że może żyć w wolnościowy sposób, a ja czuję się wolnym człowiekiem. Kiedy mogłoby się wydawać, że muszę coś zrobić, ja tego nie robię. Ciężko mi cokolwiek narzucić. Pewnie, że są imperatywy wyższe, jednak to ja sobie je stwarzam, przez co jestem sam sobie panem.

QueQuality też odnosi sukcesy. Jakie są Twoje stosunki z ludźmi współtworzącymi ten label?

Ta wytwórnia była na początku czystą kartą. Nie znałem artystów i ich muzyki. Dopiero po odkryciu i natychmiastowym polubieniu tego, co robią, zacząłem werbować ich do QueQuality. Teraz mamy ze sobą fajny kontakt na polu prywatnym, co tylko potęguje moją dumę z tych chłopaków.

Jak teraz wygląda Twój kontakt z SB Maffiją?

Relacja z tą ekipą jest cały czas taka sama. Zmieniło się jedynie to, że teraz mam własny label i zakres moich indywidualnych działań jest szerszy.

Nadal planujemy dalszą współpracę na zasadzie partnerstwa pomiędzy wytwórniami, ponieważ Solar ma plan, by z tej szalonej instytucji stworzyć label właśnie. Moim zdaniem już dawno powinien był to zrobić i będzie to dobrym posunięciem.

SB Maffija jest tym odłamkiem sceny rapowej, z którym moje drogi najczęściej się przecinają. Czy to w studio, czy na melanżach, czy na prywatnych wyjazdach. Poza tym Solar realizuje wszystkie moje kawałki, więc jest gościem mającym właściwie największy udział w tym, co robię na ten moment.
Dziękuję bardzo za rozmowę.

Dzięki. Serdecznie pozdrawiam wszystkich użytkowników Genius. Na nowej płycie pojawi się sporo fragmentów odnoszących się stricte do miejsc, więc pewna wiedza będzie wymagana, by skumać Egzotykę w pełni. Czekam z niecierpliwością na Wasze teksty i dogłębne analizy moich kawałków!

BONUS: Zauważyliśmy, że kanał QueQuality spropsował kawałek Tango LSO TDW. Ty także, osobiście, go polecasz?

Słuchaliśmy go przez całą podróż do Meksyku, znam go już na pamięć.

W celach humorystycznych, by milej się podróżowało?

Wręcz przeciwnie! Uważam, że jest genialny. Podoba mi się to, co wychodzi od CMAZeta, bo daleko temu do sztampy. Widać przez to, że ma swój lot i chociaż jest to inny świat niż mój, jestem jego entuzjastą.