[Interlude: Tede]
Wice Wersa , Verte , Wall-E , TDF
Jedziemy
[Zwrotka 1: Waldemar Kasta]
Mam własny świat, swój rap, moje ja
Mogę tak, atak na tego świata ze dwa
Tyle zdrad, a ze mną największy brat
Uliczny bard, menel jak Ol'Dirty Bastard
Start szybki jak hart, nowy standard
Rzeczywistość się wali jak domek z kart, pędzę jak gokart
Szybki jak gepard, nie ważne, gdzie start, gdzie meta
Będę biegł jak Forest Gump, kolejny etap
Nie przewieziesz mnie po zwycięskim peletonie
Letarg mam, gdy nie biegam w słów maratonie
Jak Odyseusz mam Itakę, przemierzam bezkres rapem
Walczyłem, przymierza szukam rapem
Wiem, nie jestem Wack’iem, tej gry nie chcę być wrakiem
Choć mierzę wysoko, jestem prostym chłopakiem
Z prawem na bakier, indywiduum nie klakier
Jestem z Kozanowa czytaj jestem kozakiem
[Zwrotka 2: Verte]
Z hip-hopu kataklizmem od lat noszę tę bliznę
Mam schizmę, od lat rap moim katechizmem
Verte, wielu czeka aż pęknę
Jadę rzadko, lecz konsekwentnie
Racji pacjent, uwierz w to, doceń
Wrocławski akcent na sto procent
Rapu docent, moja pasja, trzymam formę
I nie zmieniam się jak Transformers
Zodiak uwala rap gra, dobrze wiem to
Moje rymy jak sekwencje w Memento
Sceny krach, nie chowam głowy w piach, robię swoje
Moja kolej, teraz stoję, szukam tlenu
I tak jak dziesięć lat temu
Jesteśmy tu wciąż jak stara kamienica
71, tu nasza Iglica
I tak jak wtedy, kiedyś Kali Deliś
Miałem wkład w rap brat, tak jak oni mieli
Kasta Squad, Wall-es, przeszedłem rapu szkołę
Dziś status absolwenta mam, pierdolę
[Refren] (x2)
Kiedy płoną bębny słowa lecą gradem
Tak bez przerwy, serce wypełnione rapem
Kasta Squad i Wice Wersa, mamy patent
To dwa pokolenia Wrocławskiego rapu razem!
[Zwrotka 3: Dogas]
Jedyne co pewne dla mnie to, że płonę z bębnem
Przez drogi kręte, kobiety piękne, klepię werblem
Z tym rapem biegnę, bo tylko on jest w stanie
Zaspokoić moją jazdę i to, co mam w planie
Znam ten zamęt, ciągle mam gadane
Ciągle ciągnę dalej ten nieskończony balet
Jestem w szale jak Ty czarownico z Salem
Chcę ich mieć parę, bebe, wiesz co jest grane?
Jestem dzikim fanem, rapsów z tam, tamem
A te tanie granie, co nie jest w stanie dojrzeć
Nie może dotrzeć do puenty, mam zaklęty umysł
Kuję rap jak runy, wyobraźnię mam jak struny
Gram na tym, łapię tematy, to to mój statyw jest
To absolutny brak atrapy i Ty o tym wiesz
Verte, pamiętam pierwszy na winylu
A Ty gdzie wtedy byłeś? Dziś wracamy w nowym stylu
[Zwrotka 4: Radio]
Testing, masz tu wersy z naszej gęby
Tętni klub, kiedy odpalamy bębny
Wstrętny styl, co szuka dup pojętnych
Bandy przez nas kończą swe występy
Sprzedaliby dupy za wydaną w sklepie resztę
Będą ssać druty dopóki żyć się odechce
Flashback dajemy wam po raz setny
Płoną tu dupy, płoną tu kluby, bębny
Rwą na strzępy, aż ludzie w klubie padną
Daję rymy twardo, daję rap tym pannom
Nie nurkuję po to, co spadło na dno
Lubię niunie tak gorące, że aż palą w gardło
Zwartą bandą, to my od rapu spece
Daj to alko i daj więcej takich zleceń
Robimy to przecież od lat, tu bez przerwy
To świat nasz brat, każdy klaps gramy w bębny, ta!
[Bridge: Tede] (x2)
Jedziesz z rapem panie raper
Wiesz jak masz to robić, aaaaaajjjjj
O to chodzi panie raper
Zapierdalaj z rapem, gnaj i graj!
[Refren] (x4)
Kiedy płoną bębny słowa lecą gradem
Tak bez przerwy, serce wypełnione rapem
Kasta Squad i Wice Wersa, mamy patent
To dwa pokolenia Wrocławskiego rapu razem!