​donGURALesko
Antyhit
[Zwrotka 1: Waldemar Kasta]
Gdy nie chcą widzieć jej już tu, innych lajkuje multum
Nikt nie kuma twojego kunsztu
Mówią to kwestia gustu, gdy nie ma o tobie posta
Czas postu, weź się wyprostuj, zostaw po prostu
Bez strachu jak Paluch, ty naucz się żyć w realu
Gdy o tobie nikt nie pamięta, niby dlaczego miałby
Dziś świeża to najwyżej mięta, ty jesteś sprzed ery małpy
Nie wychodź z chałupy na pole, na dwór się przecież wychodzi z chałupy, pierdolę
W stodole dawałem koncerty, gdy w białym domu robiłem wygłupy
Wy dajecie dupy, nieważne ze wsi czy z miasta
Byłbym wami do domu bym wchodził przez komin, byłbym się kurwa pochlastał
Możecie mnie tu nie chcieć, jak cieć ja tu tylko sprzątam i basta
Choć wielu już musi to wiedzieć, że moje nazwisko brzmi Kasta
Takie proste tu robię wierszyki, ogólnie to prosto się trzymam
Jak kłusownik, łapię we wnyki, popalę ci styki
Tego się imam, jak imam i mam do zrobienia misję
Mam do zrobienia emisję, mam do zrobienia transmisję
Ja od zawsze mam tą wizję, tak głupią robią telewizję
Tak długo budzą animozje, nim obrażę twoją religię
Dla mnie Judasz to wizjer
Jestem w wieku twojego starego, chcesz, zobaczyć moją korozję
Pierdolę te twoje jebane herezje, ja tu popijam ambrozję
Choć prosty mam rap, ja to postęp, takich już nie ma bądź jeszcze
Niech dla was słowa to podstęp jak Bezczel, jestem ulicy wieszczem
Bardziej ranisz Ozyrys, najwięcej ważę stażem
Nabijam faję z brygadą jak kryzys, jak wilk ja wam jeszcze pokażę
[Zwrotka 2: DonGURALesko]
Pokażę wam wir wydarzeń, w pożodze i w pożarze
Mimo oskarżeń, złych wyobrażeń, mimo porażek, fatalnych w skutkach wrażeń (mimo)
Zachmurzeń, z fusów wróżeń, puszczam chmurę, co wróży burzę
Walę setę na barze, jak Chada lecę z marzeniem w parze
Bzdury lajkuje multum, powraca król tu, widni tu multum
Byle jakości kultu, gdy nie ma szacunku dla innych kultur
Gdy władza nie ma hamulców, nie słychać głosu rozsądku w zgiełku
Gdy nie ma szacunku dla twórców, wiatr na podwórku, huśtawki lęku i jęku
Ja szukam prawdy w tym dźwięku, przyszłość mam w ręku, w sercu mam wiarę
Rymy walę, nie słucham tych jęków wcale jakby tu byli za karę
Karetek wycie, stoję na streecie i wietrzę wiatrów zmiany
I biorę na klatę fakt ten jak w karate kata rym powtarzamy
A my gramy, zmieniamy plany tych cwanych, pijanych nieszczęściem cudzym
Sramy na tanie slogany kuzyn, się wpierdalamy, zostawiamy gruzy
Nim zdradzi cię nawet Brutus, nim w geście rozpaczy popełnisz seppuku
W bagnie brnąc banialuków, długa droga do triumfalnych łuków
Nie zgadniesz znaczenia skrótów, nie dojdziesz przekazu kodów
Wiozę prawdę w bagażowym luku i zawsze do przodu i zawsze do spodu
Do końca ostatniego magazynku, brat, zapomnij o rynku, tanim rankingu
Synku ciągle jesteśmy w budynku, zginiesz marnie bez treningu w ringu
Zgodnie z rap kanonami, co prostsze są niż na party “sto lat”
Czytaj między wierszami, to jest dla ciebie koan małolat
Prosta jest rapu postawa, didaskalia zapisują margines
Bo los człowieka jest jak trawa, wiatr zawieje wszelki słuch o nim ginie