[Zwrotka 1: Hazzidy]
Nawet urodzeni w czepku chociaż raz ten dzień mieli
Na który klnęli, jakby szczęścia zapomnieli
Od minionej niedzieli tak czekałeś na piątunio
On pierdolony trzynasty, skurwysyn rzucił urok
Centralnie, jakby anioł stróż splunął na ciebię
W lustrze twój wróg, dzisiaj już nie lubisz siebie
Coś cię wkurwia, ale nie wiesz co
Jak zbiegasz po schodach, to zaliczasz glebę
Śmieje się z ciebie cieciowa
Może trochę boli głowa, spóźniony grzejesz do fury
Wkażdym kole dziury, myślisz: "Kurwa, który?"
Ścignąłbyś tych żuli, w myślach rozgniatasz im czaszki
Patrzysz i nie wierzysz, gdy chcesz wydzwonić taxi
Ekran słuchawki tej gleby z klatki nie przeżył
Jakoś cie nie cieszy, że cię nie namierzy dzisiaj nikt
Wszystkie drzwi się zamknęły, jebany niefart
Nie życzę ci źle, lecz melanżu nie polecam, nie!
[Refren]
Jak jest źle, to tak źle, jakby nie mogło być gorzej
Ciągle stres co to jest?! Że znów dzieje się tobie
Czy to pech? Gdzie jest sens? Czy to karma nas rani?
Nie wiem lecz, tutaj nieszczęścia chodzą parami
Jak jest źle, to tak źle, jakby nie mogło być gorzej
Ciągle stres co to jest?! Że znów dzieje się tobie
Czy to pech? Gdzie jest sens? Czy to karma nas rani?
Nie wiem lecz, tutaj nieszczęścia chodzą parami
[Zwrotka 2: Ero]
Każdy miał takie dni, że nie układa się nic
Na wstępie kanapka upada masłem do ziemi
Wstałeś lewą nogą, klniesz na prawo Murphiego
Na domiar złego, ziomal, dziś piątek trzynastego
Za oknem szarówa, piździ i wszędzie brudno
I jak nie jakaś kałuża, to pewnie wdepniesz w gówno
Ktoś dzwoni bardzo zły, o co pojęcia nie masz
I jak winny się tłumaczysz z pieprzonego pomówienia
Spóźniony wszędzie, nagle klepie cię żandarm
Za palenie przy przystanku, pięknie, będzie mandat
To jest pierdolony skandal, entuzjazm ci nie wzrasta
I wtedy wierzyciele dzwonią ci z całego miasta
Jak jeden mąż, jakby się kurwa zmówili
A tak się składa ziom, że jesteś pusty w tej chwili
Myślisz, by się napić, ale ty pić nie możesz
A resztki twego zioła zdmuchnął ci wiatr na dworze
Zawsze może być gorzej, ale lepiej nie krakać
Tak zamyślony prawie wpadłeś pod auto na pasach
W kielni otwiera się tasak i chcesz mordować ludzi
Idziesz po szlugi – (I co?) – Portfel żeś zgubił...
[Refren]
Jak jest źle, to tak źle, jakby nie mogło być gorzej
Ciągle stres co to jest?! Że znów dzieje się tobie
Czy to pech? Gdzie jest sens? Czy to karma nas rani?
Nie wiem lecz, tutaj nieszczęścia chodzą parami
Jak jest źle, to tak źle, jakby nie mogło być gorzej
Ciągle stres co to jest?! Że znów dzieje się tobie
Czy to pech? Gdzie jest sens? Czy to karma nas rani?
Nie wiem lecz, tutaj nieszczęścia chodzą parami
[Zwrotka 3: Pih]
Trzynastego w piątek na łeb sypie ci się gruz
A opiekę ma nad tobą – nie kto inny – diabeł stróż
Gdy otwierasz lodówkę, może być już tylko gorzej
Smród drażni twoje nozdrze, jakbyś mieszkał ziom na SOR-ze
Chciałbyś wyżalić się boże, do ex dzwonić nie wypada
Inny typ od miesiąca na łopatki ją rozkłada
Na nic dzisiaj się nie nada już oceniając po okładce
Uciekinier z domu starców prawie zabrał cię na maskę
Światło dnia na kaca tak bardzo boli
Nowy T-shirt JWP, wybucha butelka coli
Na klopie siadasz, chwila luzu... No kurwa w mordę!
Spuściłeś wodę i masz całą zmoknięta torbę
Trzynastego w piątek znów kosa ze wspólnikami
Łakome życie, dzisiaj wpierdala cię kęsami
Pies ci wypisuje mandat, ty przeżuwasz gruby piach
Bezczelnie wierz na farta, klepie furę mocno w dach
[Refren]
Jak jest źle, to tak źle, jakby nie mogło być gorzej
Ciągle stres co to jest?! Że znów dzieje się tobie
Czy to pech? Gdzie jest sens? Czy to karma nas rani?
Nie wiem lecz, tutaj nieszczęścia chodzą parami
Jak jest źle, to tak źle, jakby nie mogło być gorzej
Ciągle stres co to jest?! Że znów dzieje się tobie
Czy to pech? Gdzie jest sens? Czy to karma nas rani?
Nie wiem lecz, tutaj nieszczęścia chodzą parami