[Intro: Bonson]
Przepraszam, nie dzwonić! [x8]
[Refren: Bonson]
To moje już, nieważne co bym zrobił
Nieważne jak wygląda to z ich strony
Dziś nie ma mnie, nieważne kto by dzwonił
Nieważne jak wygląda to z ich strony
Bo tak naprawdę to się chwalić nie ma czym
I patrząc w lustro z rana czułem nieraz wstyd
Opowiem Ci o wszystkim jutro, ale jednak dziś
Przepraszam, nie dzwonić
Przepraszam, nie dzwonić
Przepraszam, nie dzwonić
[Zwrotka 1]
Kończyłem wszystko z jedną, żeby pobyć z drugą
Było mi wszystko jedno wtedy dosyć długo
I chciałem tylko jedno: pić, ruchać, wydać sos
I mówię Ci to serio, żebyś mogła wydać sąd
Graliśmy koncerty, czułem się Panem na szczycie świata
Zdradzałem i piłem i nawet na chwilę nie chciałem tam iść przepraszać
Kumple mówili mi: "się staczasz". Mówiłem: "wyjdź, nie wracaj, milcz!"
W końcu to ja robię hajs na rapie i mi się udało tu być bez wsparcia
Hajs nas zmienił. Stałem się zimny, sprzedałem duszę
Stałem się gnojem za kilka monet, których nie miałem dłużej nawet
Zapytaj Matka jakim się chujem stałem
Pamiętam czas, jak powroty z tras, milczeliśmy: "znów zjebałem, przepraszam"
Chcesz, kurwa prawdy o nas? Słuchaj jak bydło krzyczy
Jak nas widzą tak nas piszą, kurwa, rysownicy
Chlać, ćpać, rzygać gdziekolwiek, wszystko zniszczyć
Grać, chlać, wydać pieniądze, budzić się z niczym
Chcesz, kurwa prawdy o nas? Nic więcej, banda zwierząt
Królowie życia, co udało im się zagrać sezon
I przez to wielu wrogów mam na pewno, Bons
I przez to kocham tych, co ze mną są
[Refren: Bonson]
[Zwrotka 2: Bezczel]
Ponoć nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
Utonąć może duże ego tu na serio bardzo szybko
Ale jebać to w sumie, bo przecież to tylko hip-hop
Cały czas sobie to wmawiasz i oszukujesz się
Sam sobie szkodzisz, wszystko!
Idzie Ci w rapie, zatem nie wnikasz, bo i tak świat poczeka
Płyniesz z tematem, masz patent sternika
Twój statek to wrak człowieka
Znowu sobie wmawiasz tak, przyrzekasz
Pierdolę cały ten rap, uciekam!
Bo przecież nie po to w pocie czoła wierzyłem w to tyle lat; letarg
Łatwo nagrzeszyć, spowiadać się trudno
Do Twego życia zakrada się próżność
Wciąż obiecujesz sam sobie poprawę, lecz w końcu się może okazać za późno
Ha, gadam na próżno. Pamiętaj, dla niej nie łatwo wybaczać
Ty jak rozbitek na morzu dryfujesz samotnie, ratunkową tratwą wywracasz się
W oparach nałogów nie zwariować starasz się znowu
Jedyne co Ci po tym pozostało to przewlekła choroba i masa wrogów
Linia jest cienka, stok jest stromy, staczasz się po nim
I może dla Ciebie to tylko piosenka
Przepraszam, nie dzwonić!
[Refren: Bonson]