Noname
Lebki juz nie naiwne
[Zwrotka 1]
Wizja rozpływa jak ego sie
Co my tacy nie wyraźni?
Jeden pyta, drugi gada
Weź się przyzwyczaj
Akcja była poryta
Kiedy nikt się nie trzymał
A kto z nas się trzyma?
Nie ważne, bo nikt nie wydyga
Nawet jak przypał
Nosy zapchane
No bo w nich zwija
Sory za zrycia
Jak znów wcześniej zwijam
Trzeba ogarnąć sie chyba
Jak nas to pochlania
Jak wpadasz w zwyczaj
Pod skórę sie wchłaniasz jak tusz
Ja z siebie nabijam
W chuj bez powagi
Weź nas nie pytaj
Bo mamy tak z natury
My to z chemii złożeni lubimy mikstury co wyczarował nam diler
Ja wyczaruje ci serce najszczersze z tych wszystkich
A jak zamknę ryj to znów poryty widzisz
Ktoś tam urwał film
Z tych urwanych filmów to zapisz pełne metraże
Zamaluj skazę, zerwane jaźnie
Nic nie jest jasne
Wszystko ma tyle dróg
Wjеchało na banie znów w chuj
U nas tak już jest
Uciekasz gdziеś
Bezpański pies, to któryś z nas ale już nie czaje wiesz
Kurwa sie wyjebałem
[Zwrotka 2]
Bujam w obłokach jak kiedyś
Ja sie bujam nietrzeźwy
Nie patrz na gościa co zgubił włosy i zęby
Życie sie wjebie z kopa w ciebie
Jak ta taryfa ulgowa
Kurwa żadna ulga
Łapana wczuta
Sie wjebiesz zanim poznasz umiar
Wypijamy za tego co umarł
A łezka sie kreci jak
Na karuzeli gdzieś
Czyli my znów patrzymy w lustra
Co powiedzą
Duże źrenice euforii
Wyczuje, przytule zrycie
Łebki już nie naiwne ale dalej cierpią