[Zwrotka 1]
Mógłbym iść jak naćpany, ręce wygięte
Lub też jak dżentelmen, podkreślać puentę
Mógłbym biec, ale gdzie, tak na pełnej piździe
Palić grilla z ziomalami, stworzyć klimat jak nigdzie
Indziej, leżeć najebany w domu
Ćwiczyć, jak harpagan walić strzały, nic nikomu
Albo zaglądać do domu tylko na małą sekundę
Kolejny dzień mi mija, i sekundy niefortunne
Więc polecę tak wysoko jak się nie da nigdzie
Oko zobaczyć z góry jak się sprawy mają wszystkie
I przymknę je na [?] pospolitą zawiść
Poczekam tu na cud i spróbuję nie dać się zabić
Wiesz, że potrafisz, hej człowieku maleńki
Błędy naprawić i odrzucić wszystkie lęki
My pokonamy zło, tak to szło, idzie znów
Tak jak szata, święta szata do przykrywania tych złych snów
[Refren]
O tak, stanąć daleko
Tym wszystkim czarnym myślom mówię stop
A dlaczego, bo tak chcę
Wszystkie złe chwile niech już uciekają
Ludzie dochodzą do swego, jeśli tylko się starają
O tak, dziś wiem, co robię
Jeśli mocno wierzysz, wszystko ułoży się Tobie
Wiedz, że wiara jest podstawą, szczęścia nie znajdziesz u kogoś
Tego, co Ci jest pisane, tego, co w sercu głęboko
[Zwrotka 2]
Miałbym polegać tu na kimś? Boże jak się boję
Mało ludzi to potrafi, tyle lat, nie wiem co jest
Świat leci ciągle do przodu, twarda ziemia, na niej stoję
Nie wiesz kiedy, nie wiesz jak ziema mówi "Nie rozdwoję się"
Musisz tu mieszkać, uczyć się z każdym dniem
Tu wszyscy razem, choć jest ciężko, spróbujmy pozbyć się lęku
Damy radę zagryźć niechciane obrazy
Jeśli raz, to raz, a jeśli cztery, cztery razy
Wiesz jak jest, mamy tyle siły, by pokonać złości
I wszystkie przeciwności
Mamy tyle mocy, by przesuwać głazy
By zdobywać szczyty w życiu, nawet ziom po kilka razy
Daleka droga do słonecznej krainy
Nie wszystkim jest pisane
Chciałbym tam dotrzeć, i o to zawalczymy
Byśmy wszyscy tam dotarli, załatali każdą ranę