Czarny HIFI
Zanim zaczniesz
[Zwrotka 1: Siwers]
Ja zostawiam po sobie ślady, których ty nigdy nie zatrzesz
Wielu raperów marnie kończy tak jeszcze zanim zacznie
Ja pierdolę biały towar i pierdolę media
Fałszywa, cukierkowa, jebana skurwysyneria
Na to punchy artyleria, gdzie pruderia nie istnieje
To ten arcymateriał, seria tracków na twój teren
To nie rap terefere, ten z ładnym refrenem
To rap z numerem jeden, co po nim poryty beret
To skillsy, intelekt, to rym z charakterem
To styl, flow z powerem, to nie czysty interes
Bo to pasja, zajawa, ten level to Chumulungma
Ty jeszcze o tym nie wiesz, ale wie to miejska dżungla
Mam kumpla – nawet dwóch od tych liter: B i C
Robimy tu harmider, i ty wiesz już OCB
To naszej natury zew, ty lepiej tego nie kopiuj
Bo to ten rap nie dla idiotów, słabych MC zamienia w popiół

[Zwrotka 2: Łysol]
Zasiadam do stołu, puszczasz bit i znowu wiemy, że to umiem
Bo co numer rodzę się jak feniks z popiołu po skunie
U mnie pite – długi weekend, jak i wszystkie urlopy
Nie jestem alkoholikiem, częściej z czystej głupoty
Tak czy owak, to stilo i zwroty krążą po mieście
To metoda, byś z tą chwilą zczaił, co w rapie najświeższe
Popieszczę się z niunią i biorę się do pracy
Nie dostaję hajsu z Western Union, tym bardziej z tacy
Ej, wiem, że są tacy, którzy mówią "ciągle lipa"
Ale kiedy Łysol wchodzi na bit, to wchodzi na VIP-a, ta, i nie masz pytań
Jest rodzaj typa, który często nas obraża
Moja ekipa śle im kwiaty, potem więdną na cmentarzach
Się zdarza, choć nie robię boom-boom-boom z prawdziwych klamek
Po prostu z tłumu jakiś chamek może mieć przejebane
I gdy zadaję ci pytanie, czy chcesz dziś krew na scenie
Nie zdążysz odpowiedzieć, bo dostaniesz z wyprzedzeniem
[Refren / Cuty / Scratche: DJ Kebs]
Teraz Bez Cenzury uderza z precyzją snajpera; raz, dwa
Rap jest brutalny, mam cel
Kilku zawodników; to, to ostrzeżenie

[Zwrotka 3: Miki]
Najlepszy hip-hop mam we krwi, wraz z nim straszne promile
A ten, kto z nas se kpi, jest dziś daleko w tyle (Znikł)
Takie to style, co nie znają słowa "basta"
Wolne chwile, umila im zrzucanie bomb z flamastra
Spotkasz nas tam, gdzie toczy się historii treść
My siedzimy sobie w loży, ktoś ci nie pozwolił wejść
Weź, nie pomoże płacz, ani tym bardziej szantaż
Jesteś jak łatwa piłka – rzadko puszcza cię bramkarz
Kumacie – nasz czas trwa, a wasz nie nadszedł
Jak volume dasz na max, to sprawdzasz najciekawsze
Zawszę gdy daję słowo, na mnie możesz liczyć
Zawszę gdy dają słowo, tworzą nowe hity
Jak BC, JWP – Prosto Mixtape trzecia część
Mordko, daj jakiś skrecz, nie każ im czekać, Kebs
*Skrecz* – Wszedł jak punch wyprzedzający
Ktoś wpadł, potem padł na twarz i nie ma mocnych

[Zwrotka 4: Foster]
Słuchasz nas tu i teraz, znaczy WWA i dziś
Mam w zwyczaju pić, słowem bić, bo to często lubi w parze iść
Jak JWP, BC i morderca bit – wkręca nowy hit
Znów wypierdalam wam na łby werbalne parafuso
Moje teksty się nie nudzą jak powieści Mario Puzo
Studzą zapały wrogów, kurwy idą w ramy
Kiedy my wjeżdżamy, ciosem wyprzedzamy
Znowu się z tym pogódź jak ten, co nie chce wyjść z nałogu
[?] silną wolę – weź to jebnij, strać kontrolę
Puść to nagranie, zapal, potem polej
I zapamiętaj kolejność, żeby cię nie ścięło z nóg
Byś nie powiedział sobie "dość", bo cios spada ci na kask
W postaci tych szesnastu wersów
Nie jesteś gotów, by być gotów na morderców
I czy słuchając naszych tekstów, to łapiesz się za serce
Ty lepiej wypij se melisę lub łyknij sobie Persen
[Refren / Cuty / Scratche: DJ Kebs]
Teraz Bez Cenzury uderza z precyzją snajpera; raz, dwa
Rap jest brutalny, mam cel
Kilku zawodników; to, to ostrzeżenie

[Zwrotka 5: Ero]
Biore puchy i znów piszę ważne rzeczy po rewirze
Dzięki temu nawet głuchy może poznać moją ksywę
We mnie zajawki wciąż żywe jak szacunek do oldschoolu
Gdy gra BC, DJ Kebs, to katujesz to do bólu
Twój sąsiad też to zna, nieważne czy lubi – słucha
To prawdziwe gówno, na którym nie siada mucha
Dobra, dawaj bucha, jaram się jak Ryś Siwiec
Za każdym razem, gdy mi daje bit Siwers
Dziś widzę, jak bardzo ma ekipa jest potrzebna
Bo co drugi squad to lipa, a flow chyba mają z drewna
Ero zapewnia słuchaczom najświeższy towar
Bo tak upycham te rymy, że to się nie mieści w głowach
Sekcja alkoholowa – Kosi, Miki, Siwy, Łysol
Dodaj Ero to się równa grube melo
W klubie terror, mimo to kochają nas barmanki
Gorzej z ochroną, gdy walę wódę na szklanki

[Zwrotka 6: Kosi]
Kiedy ja złapię za mikrofon, ziom, ty wiesz, co tu jest grane
Młodzi, gniewni, głodni rapu – zjadłem ich przed śniadaniem
Przelewamy myśli na papier, wypluwam zabójczy styl
Ty zanim się tym połapiesz, wyłapiesz punchem na pysk
Zysk rośnie z każdą chwilą, tak jak rosną nasze skille
Wielu by chciało naszej krwi, a brną w gównie po szyje
Ja żyję po to, żeby grać, ja gram po to, żeby wygrać
Bez sensu jest w miejscu stać, to gorsze niż z ogniem igrać
Eeny, meeny, miney, moe, ziom, sprawdź moje flow
JWP – to jest to, Warszawa – to jest nasz dom
Na linii w chuj naszych bomb, w chuj naszych bomb na mieście
Znów wrzucam coś na ząb i zjadam cię jednym wersem
Po pierwsze dla show, a po drugie dla przyjaciół
Chcesz podbić do mnie z rymami, jak wbić z drewnem do lasu
Dobrze wiem kto jest kto, sprawdź styl najlepszej kliki
To Siwers, Łysol i Kosi, to Foster, Eros i Miki, ziom
[Refren / Cuty / Scratche: DJ Kebs]
Teraz Bez Cenzury uderza z precyzją snajpera; raz, dwa
Rap jest brutalny, mam cel
Kilku zawodników; to, to ostrzeżenie