[Zwrotka]
Każdy dzień jest taki sam
Każdy dzień jest taki sam
Każdy dzień jest taki sam
Każdy dzień jest taki sam
Każdy dzień jest taki sam
Ja widzę ich, każdy dzień jest taki sam
Każdy dzień jest taki sam, ja szydzę z nich
Każdy dzień jest taki sam
Każdy dzień jest taki sam, ja żyję z nimi
Nikt nie zna nikogo, nikt nikogo nie wini
Nie znasz mnie, spotkaliśmy się przypadkiem
Na Mlecznej Drodze i byłem świadkiem, jak rzucałaś go wtedy
Mam zwidy, bo widzę, że żyję bez wiedzy o Tobie i to prawda o Nas, rozsypane problemy
Nie wrzucę ich do szklanki z prochem, im zabrało wolę, na dole zbierają na torbę
Mijam tą ciemną masę i ruszam w drogę, bo nie jestem im winien nic, a więcej Tobie
Znikam, patrzę w jej smutne oczy, dwa razy dwieście za chwilę przymknie moje powieki
Nie pytam o nic, mocno przyciskam dłonie do skroni, klub obok to tylko oni, dilerzy, kurwy i dzieci
Ja chcę wyjść tam z nimi i czasem popłynąć
Sam w to nie wierzę, mówili, że będzie kino
I było...
Jestem tu, życie zabrało mi miliony szans
Nie wziąłem miliona do ręki, a siebie za mordę, choć padam na twarz
Pamiętasz ostatni raz?
Kłamałem, a potem zrobiłem coś złego
A teraz Ty leżysz, ja piszę, Ty wyjdziesz, ja będę, to hip-hop, nie znam innego