[Zwrotka 1]
Dobra, nie ma bum-bang sratatata
Szatan opanował znów ten lunapark
Trzeba tłumacza wam tu
Próg wyłamanych zamków
Nie daje odetchnąć miastu
Powiedz, co nas ku temu pcha wciąż?
Jak obce nam szczęście i na świat te lekarstwo
Masz zmartwień patrol, on w dobie pułapką
To on swoje wydał, bo bagno znów zakończone salwą z ust, zero skruchy
Psie prosto w pysk, ni w chuj tu dzielnica Bałuty
Nikt życia nie wróci, nikt czasu nie cofnie
Pierwszy strzał za koszulkę, drugi za konopie
Kocham ten kraj, jak Chopin, ziom bez różnicy
W blokach pęka, jak stopień, fuks – to z ulicy
Czujesz luz, luz to mój patron
Gdy stoję sam przeciw stu, niczym Rambo
Wierzę w cud, tak jak w to państwo
By każdy mógł poczuć szczęście, chociaż raz, bo...
[Refren]
To jest nasze, miłość dla bliskich
To jest nasze, szacunek i instynkt
To jest nasze jak honor, duma, serce
Czyli wiara, której nie spieniężę
To jest nasze, miłość dla bliskich
To jest nasze, szacunek i instynkt
To jest nasze jak honor, duma, serce
Czyli wiara, której nie spieniężę
[Zwrotka 2]
Temat do stresu
Niemal na wdechu się tu to tamto
Czy jak perpetum marnych poetów sto
Kres zresetuj, trop, puent velvetu nie ujawnił
Głupi jest ten, co szkołę widzi w armii
Będąc modnym, jak Calvin
Twierdząc po czym w anarchii
Ideał tkwi w idealnych, jak krwi znak
Kolejny piórem zygzak płonie zig-zag
Klonem filtra, spadająca iskra
Myśli próbuję odzyskać, jak pozycji kilka
W komixie żyć ta chwila by mogła
Szelestem na wznak w rejestrze prawda
Czyli kłamstwo spod korony godła
Sorbony, morda, taką którą rozpoznasz
Stop, odnajdź, jak szukasz święty spokój
Idealnie piękny pokój
Wannę, dźwięk hip-hopu, sample
Nie w tym widoku uparcie
Coś znów nerwy szarpie, jak strun srebro
Kennedy kwartet, szum pewno nie zmieni barier
Tłum ludzi śmiesznych, jak Hanna-Barbera
A tu kamera, stu kandydatów na biznesmena roku
I kinder ściema, czyli reszty tu niepokój
[Refren]
To jest nasze, miłość dla bliskich
To jest nasze, szacunek i instynkt
To jest nasze jak honor, duma, serce
Czyli wiara, której nie spieniężę
To jest nasze, miłość dla bliskich
To jest nasze, szacunek i instynkt
To jest nasze jak honor, duma, serce
Czyli wiara, której nie spieniężę
[Zwrotka 3]
Sztuka jak Tai-Chi, ej, szluga daj mi
Hanki Bielickiej nie oszukasz na podróżach
Jak mnie opóźniając orgazmy, to drażni
Pierdolone przechwalanie i brak wyobraźni
Jestem normalny, testem formalnym jest tu
Farmazon projektów, niby werbalnych
Na miejscu ich sam bym zeskoczył ze skarpy
Do dźwięków samby
Wygranej przez cartrigde z głupią miną, jak Garfield
W świecie domkowych balbin
Ze sportowych audic, ktoś talent dał mi
Więc piszę, terapia zmysłów, słyszę
Terapia zysków, styczeń, nie ma jak syf tu
Idę i te same pyski na tym samym boisku pobliskim
Wyścig, o czym ty mówisz?
To nie licealiści generalnej próby
Choć generalnie stówy nikt w portfelu nie ma
Jeśli ma portfel, kwestia zubożenia
I co jest szczodre według sumienia?
Wiedza w genach wyprzedza schemat
Poza miłością nic nie mam
Rozum mój nie z kamienia – płynie w nim krew
Nie Jim Beam, moje życie i rap niczym seks i stringi
[Refren]
To jest nasze, miłość dla bliskich
To jest nasze, szacunek i instynkt
To jest nasze jak honor, duma, serce
Czyli wiara, której nie spieniężę
To jest nasze, miłość dla bliskich
To jest nasze, szacunek i instynkt
To jest nasze jak honor, duma, serce
Czyli wiara, której nie spieniężę