[Zwrotka 1: Bonson]
Czas ucieka mi przez palce, czyli tak jakby bez zmian jest
A urodziny przestają mnie bawić tak jak dawniej
Sylwestra mam co weekend jak dobrze się postaram
Postanawia umrzeć, wraca, chyba się nie oddala
Chyba się nie zmieniłem, może tylko lepiej kryję z tym
Lepiej czułem się przez chwilę, ciężko ci jest przy mnie być
Staram się być dobry ale skutek opłakany
Jak znów nie trafiam pod bit to znów się oddalamy
Słuchacze oczekują mięsa całą dobę
Chcą więcej i mocniej i głośniej jak to zrobię
To słyszę jak on mógł i, że wstyd i w ogóle
Jak masz na to jakieś serum weź mi wstrzyknij pod skórę
Pokaż mi jak być tobą, ty jesteś krystaliczna
Chociaż dobrze wiem, że już cię bolą zęby gdy zaciskasz
Jak mnie pięści, płuca, kiedy trzymam ich na dystans
Wiesz, że nie dam im nas skreślić
I chyba przyznasz, że idzie mi całkiem nieźle jeszcze
Choć nasze jazdy się tu stają niebezpieczne
Wiem, że jesteś
[Refren: Bonson]
Znowu wchodzimy na ring choć już czasem mamy dość
Wybacz, że musisz czasem walczyć z moim demonem
To nie jest piękny romans, raczej krwawy sport
A słabi zawinęliby się w drugą stronę
[Zwrotka 2: O.S.T.R.]
Liczyłem lata od urodzin, dziś odliczam czas do śmierci
Szczerość to wredna suka, nie będę się z prawdą pieprzyć
Krew z nosa, stówy, kreski, dwa cztery miasto nie śpi
Kluby, przećpane fortuny, długi, prawo pięści
Nie wierzę w chińskie znaki, obca mi równowaga
Jak byś widział swoją matkę co za grama leci w szpagat
Yyy, stop reklama, pilot, kolejny kanał
Cannabis spowalnia tempo, dziś został mi xanax
To już nie jest ten Ostry odkąd został ojcem
Przeżyłbyś ze mną pięć minut, błagałbyś o adopcję
Tak wiem kochasz pieniądze, dla mnie są one wrogiem
Życie nauczyło mnie trzymać wrogów blisko przy sobie
Każdy wers płynie jak ostatni rejs
Moje serce bije tak, że możesz zobaczyć dźwięk
Najpierw klepią cię po plecach, potem z nożami na splot
Rap to nie piękny romans, raczej krwawy sport
[Refren: Bonson]
Znowu wchodzimy na ring choć już czasem mamy dość
Wybacz, że musisz czasem walczyć z moim demonem
To nie jest piękny romans, raczej krwawy sport
A słabi zawinęliby się w drugą stronę