O.S.T.R.
Lecytyna
Idę do sklepu
Brak bułek i żarcia
Hipermarket …
Bocian versus ta jebana Żabka
Wbijam się jak po swoje
Od tej baby co zza lady wciąż zalatuje toitoi em
Mimo to krok za krokiem but po sklepie toczę
Znów baba nie ma wydać
– Suko, oddasz mi te grosze?
Biorę siatkę jakbym miał na nazwisko Burek
Potem 40% i też możesz być żulem

Kielich w górę
Jeszcze raz za wszystkie dobre chwile
Jeśli nie pije to palę
A jak palę to piję
Pieprzone perpetuum mobile tak co dnia
Niczym wypalona dziura od haszu na spodniach
Mijam blok swój co drugi hardcorowy koksu
Powybijane zęby i wciąż zero wniosków
Czuję się pewnie nie zależnie od bodźców
Ty wystarczy, że mnie znasz jako typa od beatbox-ów
Jeden mach ten ostatni wchodzę do klatki
Schody parter jebie żulem jak w programie wybacz mi
Dwa klucze dwa zamki z zakupami wbijam
Jak bym pod nogami trzymał latający dywan
Mówiąc potocznie pływam
Nie widzisz, że zapominam?
Mój mózg ma pseudonim w rodzinie lecytyna
W głowie bilard, jeśli kojarzysz ten efekt
To znasz moje wkurwienie, bo zapomniałem bletek
A jak alkohol
B jak jego brak
C niczym cyrk, na który mnie stać
Raz dla mych ludzi
Dwa dla Hip-Hopu
Trzy za tą podróż jak stąd do Bankoku

Który to emeryt z mordą jak Seweryn?
Wbijam się na market jak (?) do kamery
Paszoł won stąd (?)
Ja z warką mocną, łudzę się co sobotę, że upoluje lotto
Nie ma opcji nie chcę żyć od promocji do promocji
Nie mam mordy co zaufanie syf uwiarygodni
Kto jest godny mi powiedz?
Jestem głodny daj ogień, jeśli poczęstujesz buchem to coś jeszcze opowiem
Jesteś mrówką systemu, produktem korporacji
Masz cenę, swoje logo i pretensje jak każdy
O krok od anarchii, za to krok towarzysu
To szok degradacji non stop po haszyszu
(?) więc idę po alejach jak Bergoglio
W blasku opakowań kolorowych jak kondom
Dym niczym nad Moskwą, kieszenie pełne
Nie kradnę, a pożyczam dożywotnio jak (?)
Ty kontra wózek masz pchaj to przed siebie
Zobaczymy gdzie zajdziesz jak zostaniesz sam jeden
Ludziom dać Eden wezmą wszystko do cna
Jak przestawisz litery wyjdzie noc, czyli strach
Ponad blok ponad chmury ziom
Prosto ku gwiazdom patrzę jak bym mógł złapać księżyc na lasso
W oczach na umysł światło potęguje efekt
Zapomniałem w końcu jestem tu, bo nie mam bletek
A jak alkohol
B jak jego brak
C niczym cyrk, na który mnie stać
Raz dla mych ludzi
Dwa dla Hip-Hopu
Trzy za tą podróż jak stąd do Bankoku