Zeus (POL)
Jeszcze wczoraj
[Intro]
Gdzie to wszystko biegnie co dzień rano pytasz
Gdy widzisz jak świat zapierdala w nicości korytasz
Mówisz, chwile chwytasz, reszta ta sączy się przez palce
A przeszłość rozmazuje się szybciej niż ślad po kalce
Kto zrozumieć raczy, wyrwie się z letargu
Meritum WPS nie jak sekundnik w zegarku
I choć wielu chętnie widziałoby mnie w szeregu
Stoję obok, gdy społeczność zrywa się do biegu

[Zwrotka 1]
Pytają mnie czy nie chciałbym być teraz w topce mainu
Zarobić trochę więcej cashu, skosić trochę fejmu
Wolę siedzieć sobie w domu przy [?]
W World of Fate grać w salonie tak jak na osiedlu
Te wieki temu, dopóki mi na życiе starcza
I mogę czas przy beatmaszynie spędzać potem mam dla
Kogo tеn rap grać, to jestem master tak jak Ace
Zadowolony syn Iwony, w domu Dżasta z psem czeka
I mikro mikrofon czeka, panta rhei, czas tak szybko ucieka
Nieraz narzekam, ale prawda jest taka
Spełniłem te marzenia, co miałem za małolata
I to jest mój najlepszy punchline ever
Już nie widziałem szans dla siebie
Dzisiaj wstawać chce się, choć mam więcej na karku
I przy beemce z AMG będę jak Wartburg dla małolatów
Więc nie mam co szukać atencji tam
Nie przebije pewnych ścian, nawet łeb Zidane
Lecz niepotrzebny jest mi handicap
Godzę się z tym, że już bliżej mi do pewnych bram
Tam na górze, niż gdy pisałem rap
Na dużej przerwie, zamiast się skupić na maturze
Kleiłem wersy, układałem te sample we frucie
A dni śmignęły, fruu, jak na Hayabusie
Dziś czuję, że mam więcej niż wyśniłem sobie
Chociaż nie patrzą już na to dziadkowie
Dziewczyna się zmieniła w żonę i z nią dzielę życie
Jest mi dobrze, jeszcze lepiej przy hip-hop muzyce
A jeszcze wczoraj tu oglądał ziomal zeszyt prac mój
Decydował czy mnie brać do miejscowego tatskru (ONC)
Śmigaliśmy nocą w parunastu (BHZ)
Dziś zostało tylko paru z nas tu
I choć to absurd jak ten świat pędzi
Te pary więzi nie zostało wyłącznie w pamięci
Nawet jak mamy kontakt raz na te parę miesięcy
Nasza historia jest złożona z naszych części
Kiedyś byliśmy pierwsi, a nie pierwsi lepsi
I przeżyliśmy parę strasznych scen i parę śmiesznych
Parę razy wróciliśmy cali znad krawędzi
I nie ma słów, które oddadzą to jak jestem wdzięczny
[Refren]
Na parkiecie wylewałem pot, jeszcze wczoraj
Chodziłem do szóstej klasy, jeszcze wczoraj
Zabrał mnie z tamtych miejsc dźwięk, jeszcze wczoraj
W melanży nieraz nie wracałem na noc

[Zwrotka 2]
Jutro majaczy już na horyzoncie
I wschodzi słońce, a z nim zmiany i być może postęp
Dziś już nie wszystko ogarniamy jak bieżące brzdące
TicTaca znamy, ale TikTok to jest ciało obce
I coraz mocniej odcinamy się
Od tego co fresh i gorące, rozmywamy w tle
Byłeś tym chłopcem, co go starzy nie kumali, nie?
Dziś jesteś ojcem z wąsem, masz co rusz gały jak z anime
Choć tamte dni są teraz far away
I zawsze kiedy o nich myślę, ściska w gardle mnie
A przyszłość to zagadek ciąg jak Stanley Parabel
Idę na konfrontację z nią jak stary kaliber, bang, bang
Bo tak naprawdę czasu nie chcę cofnąć
Choć było fajnie kiedy kumpel wołał cię przez okno
I w planie miałeś granie w gałę, a nie pracę w korpo
Jak ja czekałeś aż ci dane już będzie dorosnąć
I przyszło to choć w innej wersji
Niż się zrodziła w wyo-braźni z tych lat dziecięcych
Lecz gdybym dziś to wszystko stracić miał prędzej sczezłbym
Niż bym zamienił to na parę lat tak pięknie przeszłych
Więc na to co przyniesie czas jestem chętny
Nie znaczy to, że pewny tak, że mnie nie męczy
Czasami w snach strach lecz umie zmniejszyć lęk
I fakt, że za to co przyniósł mi czas jestem niezmiernie wdzięczny
[Refren]
Nagraliśmy te pierwsze dema, jeszcze wczoraj
Podziemie dało mi ten brudny sznyt, jeszcze wczoraj
Dostałem by się wybić, jeszcze wczoraj
W trasę wyjeżdżał dziadek, jeszcze wczoraj