[Refren]
Czas na mnie, czas na mnie
Czas na mnie, czas na mnie
[Zwrotka 1]
Czas na mnie, gra nadal nie zna moich możliwości
Zrobiłem boom, ale bez echa przeszedłem większości
Zamknięte łby wciąż odmawiają wartości
Choć od podziemia zjadam ich idoli umiejętności
Wylewam z formy się, a ich potencjał to jest impotencjał
Moje CD pomysłów sterta ich jak odcisk stempla
Zbierałem hejt, bo leźć nie chciałem po przetartych ścieżkach
Musiałam w posadach drżeć, posada prominentna
Każdego fejka, co mnie teraz może w buta cmoknąć
Nie czułeś, że nadchodzi burza? No to spójrz za okno
Jak mój ogrom ma obchodzić, czego słucha motłoch?
Na ciemnotę światło puszczam, jak komisarz Gordon
Moje portfolio, jakby spisano, je z setek wcieleń
Twoje bezpieczne, jak do auta dziecięce fotele
Lub jak po wazektomii kondom i sweterek w szereg
Mój poziom to dla was never everest
[Refren]
Czas na mnie, czas na mnie
Miałeś swój czas i fajnie
A teraz czas na mnie!
Czas na mnie!
[Zwrotka 2]
Czas na mnie, bo siedzę w tym już dwie i pół dekady
Jak miałbym kwiaty przynieść grze, wyszłyby trudne sprawy
Musiałem to, że nie jest fair, jakoś ukryć i strawić
Nie bawi mnie szukanie w gównie, nawet cudnej kawy
Już mi się nie chce nic tłumaczyć nikomu
Parę mend jest do odstrzału, nie siadania do stołu
I zamykamy cały case, choć od groma dowodów
Psychofanów nie przekonasz, na to szkoda zachodu
Nominowana sarkastycznie od dołu z poziomu
Tych, o których prawa bić się nie ma powodu
Za rap przebrała nawet... głowa narodu
Więc jak tu dalej w trasę jechać z rapem? Da się tylko do spodu
Dziś każdy widzi okazję, żeby do sądu leźć
Nawet jak w tekście morze propsów, może wziąć też cash
Jak raper przywiązuje wagę do słów dziś to chcę
Utopić w morzu stosu je, nie dostosuję się, więc czas na mnie
[Refren]
Czas na mnie, czas na mnie
Miałem swój czas i fajnie
A teraz czas na mnie
Czas na mnie
[Zwrotka 3]
Czas na mnie, zostawia ślady, których nic nie zatrze
Prócz paru zmarszczek siwych włosów, paru blizn mam także
Te parę zadr i parę traum, których nie widać w kadrze
Parę przykładów na to, że nie ma nic na zawsze
W ostatnich latach zakładałem same ciemne płaszcze
Wciąż byłem w trasie na pogrzeby, jakbym zmienił branżę
Zrobił wrażenie na mnie pierwszy, ale paręnaście
Dało parę mi paradoksalnie, jakbym miał piętnaście znów
I dziś jak Kasper się czuję w tym ciele, U-hu-hu-hu
Bo liczę z czasem się jak z przyjacielem
Chociaż minęły dnie gówniarskie, żarcie mirabelek
Sięgam po kartkę, jak Canibus w walce z Dizasterem
I jeśli to nigdy nie zmieni się w przymus
Będę jak do lekcji prymus, siadał do wersów i rymów
Do MPC gdzie breaki ciąć będę z dźwiękiem jak chirurg
Aż przyjdzie dzień, gdy mój czas będzie już tylko do tyłu mógł biec