Zeus (POL)
Lato w mieście Łódź
Leżą żule zarzygani cały dzień
Szczynami wali każda brama i przejście
(Co to jest? Co to jest? Co to jest?)
Lato w mieście Łódź!
Sanitariusze pędzą karetkami gdzieś. Co za pech! (Ojej!)
Z tymi, którym nie wytrzymało serce
(Co to jest? Co to jest? Co to jest?)
Lato w mieście Łódź!
Te dni do dzisiaj budzą we mnie strach -
Pierwszego z nich jakiś chłopina wziął za stertę szmat;
Podcięte gardło typek miał i jelita na wierzchu
Rzygałby tu co drugi z nas, gdyby nie przypał wśród koleżków
Mała uliczka w centrum, źle oświetlona;
Nikt nic nie widział, nie słyszał nic, typ żył wczoraj
Dziś był jak potłuczona postać z porcelany
Znaleźli go sto osiemdziesiąt metrów od Norbelany
Za długo żeśmy nie czekali na dalszy ciąg
Jeszcze żyliśmy tamtym, a był już nowy martwy głąb
I rozpłatany tors między schodami i płotem
Wokoło flaki i ktoś podkreślił mu nożem brodę
Zaraz za Koncertowym Domem Vogla
Ktoś zrobił koncert od kości łonowej do mostka
Z użyciem ostrza; chociaż się nie znam na sztuce
Moja teoria - morderca nie był nowicjuszem
Leżą żule zarzygani cały dzień
Szczynami wali każda brama i przejście
(Co to jest? Co to jest? Co to jest?)
Lato w mieście Łódź!
Sanitariusze pędzą karetkami gdzieś. Co za pech! (Ojej!)
Z tymi, którym nie wytrzymało serce
(Co to jest? Co to jest? Co to jest?)
Lato w mieście Łódź!
Trzeci miał pecha obok Alte Szil,
Ale morderca nie spodziewał się, że wpadnie z nim
Nim skończył akcję, zmył się, pewnie słysząc kroki
Bo po tym parę chwil miejscowy diler nadział się na zwłoki
Tropienie w tropiącym rodzi z tropionym więź silną;
Czułem, że chociaż życie uszło przez tętnicę szyjną
Nie zaspokoi to głodu zwierzęcia w szale
Po chwili biegłem już do Synagogi Ezras Izrael.
Wiedziałem, instynkt nie mógł zawieźć mnie -
Już nad zmasakrowanym ciałem zbiegła gawiedź się
Kiedy na miejsce dotarłem, ujrzałem rzeź, dosłownie -
Wnętrzności powiewały przy ciele jak dwie chorągwie
Bo ktoś je, wywleczone na zewnątrz, położył obok
Po co? Po liczbie cięć pod brodą
Ewidentnie widać, że ktoś miał problemy z głową -
Nie mogąc wziąć, czego chce zabrał nerkę ze sobą
Leżą żule zarzygani cały dzień
Szczynami wali każda brama i przejście
(Co to jest? Co to jest? Co to jest?)
Lato w mieście Łódź!
Sanitariusze pędzą karetkami gdzieś. Co za pech! (Ojej!)
Z tymi, którym nie wytrzymało serce
(Co to jest? Co to jest? Co to jest?)
Lato w mieście Łódź!
Po pewnym czasie ja dostałem list
I nadgryzioną nerkę w paczce razem z nim
W liście było przyznanie się do każdej z win
A wszystko to przypisywane Rozpruwaczce Jill
Tego nie brałem pod uwagę do dziś
Nie przypuszczałem, by w kobiecie taki diabeł tkwił
Co doda tak szatańskich sił do takich złych występków
Nagle trzasnęły drzwi i miała sztylet w ręku
Znaleźli mnie tu, gdy przyszli pobrać czynsz. Finał
Pośród bebechów, w domu przy Teatrze Sellina.
Sam bym rozkminiał długo swoją tożsamość
Bo to, co zostawiła ciężko złożyć w całość
Za życia była dla mnie nieuchwytną parą
A dziś - kiła, mogiła - wielu wzdycha za nią
Mnie nie udało się jej wolności pozbawić
Mam tylko dowód na to, jak to inspiracja może... zabić
Leżą żule zarzygani cały dzień
Szczynami wali każda brama i przejście
(Co to jest? Co to jest? Co to jest?)
Lato w mieście Łódź!
Sanitariusze pędzą karetkami gdzieś. Co za pech! (Ojej!)
Z tymi, którym nie wytrzymało serce
(Co to jest? Co to jest? Co to jest?)
Lato w mieście Łódź!