Zeus (POL)
Sandaliści
[Refren]
Gdzie się podziali tamci sandaliści?
Mieli jaja wyjść w sandałach nawet kiedy pi&%$#
Stoją w najach dziś te marne chłystki
Pospinani niczym alpiniści
Gdzie się podziali tamci sandaliści?
W tych sandałach od pradziada jak bracia na misji
Stara gwardia bez parcia na błyski
Sama klasa jak wytrawna whisky

[Zwrotka 1: Zeus]
Pamiętam typa, był jak Hefner albo Larry Flynt
Tylko że nic nie miał wspólnego z ani jednym z nich
Kiedyś mu spadła z łóżka wódka, choć nigdy nie pił
Opróżnił duszkiem tę butlę aż się odkręcił gwint
Przekręcił się przed swoją pierwszą komunią
A jego dzieci wspominają go jako dobrego wuja
Był samotnikiem, co w ekipie się buja
Nigdy nie tracił zimnej krwi cicho krzycząc, że go wszystko stresuje
Taki z niego był zawsze pogodny smutas
Z nogawki nieraz mu wystawał jego długi... nos
Zamkniętym okiem nieśmiało do kobiet mrugał
I gładził gładko ogoloną twarz, gdy kręcił wąs
Wspominam go, choć nie pamiętam go wcale
Zatarł się całkiem jak wyryty w twardej skale ślad
Ten cały obraz to wyłącznie kawałek
Więc ledwo widzę go wyraźnie, jakby z nami tu w sandale stał
[Refren]
Gdzie się podziali tamci sandaliści?
Mieli jaja wyjść w sandałach nawet kiedy pi&%$#
Stoją w najach dziś te marne chłystki
Pospinani niczym alpiniści
Gdzie się podziali tamci sandaliści?
W tych sandałach od pradziada jak bracia na misji
Stara gwardia bez parcia na błyski
Oparta na faktach rymonacja, wytrawna whisky

[Zwrotka 2: Joteste]
Pamiętam typa z klasą bez żadnej szkoły
Był tak szczęśliwy, że miewał same doły
Zawsze był prawdziwy, więc sprawiał typ pozory
Pokerzysta - wymieniał żetony na żetony
To był typ mistrza bez stopy na podium
Bezrobotny tytan pracy dzień po dniu
Oglądał się za plecy, bo nie miał nic do ukrycia
Najuczciwszy pan, którego ścigała policja
Niestety serce miewał zimne jak lód
Z nogawki wystawał mu jego długi... nos
Podnosił głos, gdy siedział w milczeniu
Długo się nudził, w zasadzie w okamgnieniu...
Stary git, co nie siedział w więzieniu
Faktyczny mit, co błyszczał sobie w cieniu
Prawdziwa róża, z której wyrósł ten beton
Umarł chwilę przed tym, nim został poetą
Tak było...
[Refren]
Gdzie się podziali tamci sandaliści?
Mieli jaja wyjść w sandałach nawet kiedy pi&%$#
Stoją w najach dziś te marne chłystki
Pospinani niczym alpiniści
Gdzie się podziali tamci sandaliści?
W tych sandałach od pradziada jak bracia na misji

[Zwrotka 3: Szyty]
Ostatnia para sandałów, rozmiar czterdzieści trzy
Miałaś wyjść na chwilę, iść pożyczyć kwit
Z taką syrą to nic nie pasuje mi
Taka szczęśliwa byłaś jak dobre były i...
Nic. Sandały odłożone
Co nakłamać teraz przełożonej?
Już pamiętam! Mówiłaś, że uwielbiasz pływać
Ale ćwiczysz na kałużach, bo się boisz cykad
A jak nie ma czasu, to strugasz kamienia
I czasami stoisz w słońcu, by nie rzucać cienia
Więc biegnę do piwnicy
Szukam ciebie, by odzyskać moją kasę
Pelma odbita, kradziona ze stolicy
Ja karmiony wodą, napojony sianem
Co za gościnność, lecz sandała już niegodna
Poznałem za to męża, ale o nim pierwsza zwrotka
[Cuty: DJ MixAir]
Gdzie się podziali...
Gdzie się podziali, gdzie się podziali....
Gdzie oni poszli, którędy naprawdę
Czy te żywe legendy nie są aby dziś martwe?
Gdzie się podziali...
Gdzie się podziali, gdzie się podziali...
Kiedy piździ!