Chada
Szukam wyjścia
[Zwrotka 1: Chada]
Stoję na spalonej planszy, dziś nie ma Ciebie tutaj
Idę przez to syzyfowe życie w rozwiązanych butach
Czuję, że opadam z sił, możesz się za mnie modlić
Serce otulone w cierń, pośród wersów żałobnych
W tej nierównej walce znów wygrały słabości
A ja pytam gdzie te happy endy z filmów o miłości?
Nie chcę kumpli od kieliszka, choć pragnę zapomnienia
Chcę osuszyć słone łzy, chcę twego pocieszenia
Ten świat nie miał się zawalić, a jednak wziął pierdolnął
Nie ma co owijać wiesz , nie mów, że tak nie wolno
Znowu byłaś w moim śnie, radosna, uśmiechnięta
Z nami Michael Jackson w tle, taką chcę Cię pamiętać
Te emocje, nie oddadzą je słowa
Ten aromat tamtych chwil, chciałbym poczuć od nowa
Teraz czuję cierpki smak, iść tylko i się upić
Szkoda tylko, że tego cierpienia nikt nie chce odkupić

[Refren: Jarecki] x2
Ze słabościami wciąż zmagam się
I truję myślami i szukam wyjścia
Wygodnie żyć, odnaleźć sens
Boże, daj mi choć trochę szczęścia

[Zwrotka 2: Chada]
Znowu wskrzeszam te wspomnienia, to coś jak ból nałogu
Nie chcę marzyć ani śnić, nie mów, że bez powodu
Gdyby nie postanowienia to pewnie już bym pił
Znowu pluję sobie w brodę, czuję opadam z sił
Desperackie myśli brakuje Cię w ramionach
Stoję tylko krok od progu by wziąć i je wykonać
Czemu Ci to wykrzyczałem? Doprawdy nie rozumiem
Jestem jak dziecko we mgle zgubione w zdarzeń tłumie
Iskra nadziei się tli choć nie dostrzegam słońca
Prawdziwa miłość? Nie, nie umiera do końca
Nosiliśmy się do czasu, dostałem słoną lekcje
Chcę przeprosić za te słowa wypowiedziane w afekcie
To nie były zwykłe dni, chore okoliczności
A ja łudzę się, że to tylko taki sprawdzian miłości
I szczerze żałuję że tak wyszło między nami
Kiedy myślę o tym, zawsze oczy zachodzą mi łzami
[Refren: Jarecki] x2

[Zwrotka 3: Chada]
Znów odpalam LAX, zanurzam we wspomnieniach
A z uczuciem to jest tak : ono jest albo go nie ma
Krople deszczu pośród łez, sterta pożółkłych liści
Zastanawiam się tu dziś jak wszystko można przyćmić
Teraz pragnę Twoich ust, chcę złapać Cię za dłoń
Jadę z ziomkiem i przyglądam na niegdyś znajomy dom
Kumpel mówi niech się wyśpi to może przejdzie gniew
A ja myślę, że to na nic bratku jak pech to pech
Tamten dzień to jakiś dramat, nie miałem tego w planach
Wiesz, ta cała miłość jakby była przereklamowana
Plany były owszem taa, ale ich ogień wygasł
A ja tęsknię ale i tak boję się z Tobą widywać
Pragnę, żebyś to wiedziała, w tle słyszę huk bitu
Ciągle jakoś nie potrafię otrząsnąć się z tego syfu
W sumie męczę się, mam dość, lecz czuję, że to kara
Za te puste obietnice, i setki daremnych starań

[Refren: Jarecki] x2[Tekst - Rap Genius Polska]