Chada
Klub załamańców
[Zwrotka 1: Masło]
Widzę słońce, czuję, że jestem królem jak u Game'a
To mija gdy ścieram się z tobą na schodach metra
Wpadam w szklaną pułapkę to wciąż butelka wódki
Nic nie zmieniam gdy popijam nią ostatni Velbutrin
My jak nocne miasta ćmy, wciąż okupujemy kluby
Zamiast ciebie wokół mnie, kobiety, dziewczyny i dupy
Na co mi ciuchy z logiem typa na koniu grającym w polo
Kiedy dzień w dzień sam zmierzam się z anhedonią
Z życia dawno już zrobiłem sobie tor do Grand Turismo
Słyszę głosy w mojej głowie jak Doom, wszędzie blisko
Wszystko jedno czy stanie serce od wódki z Red Bullem
Czy na afterze u nieznajomej zarażę się jakimś gównem
Tekst pijaka w tеlefonie jak Drake, sеn na podłodze
Supermoce są niczym gdy tracę nad nimi kontrolę
Wpadam w sztos, znów szukam swojej drogi do Indii
Nie mogę wrócić zza drugiej strony lustra Alicji
Wypłukuję dni tygodnia w głowie ciągle mam ją
Wpadnij kiedyś poniszczyć się z nami, hotele, zło
Zimno cola po melanżu nad ranem, piąta godzina
Potrzebuję uczucia, ale może być kokaina
Ciągle szukam zaczepki pod klubem, wydzieram mordę
Elektryczne Gitary śpiewają "nie pij Piotrek"
Potwory w głowie nie chcą się odczepić jak długi
Witam w klubie kolejna noc w jednym z miejsc zatrutych
[Refren: Masło]
Witam w klubie wpadnij kiedyś poniszczyć się z nami
Gdy tak łatwo stracić kontrolę nad supermocami
Jtóra noc nam nie daje snu, jak HiFi
My jak nocne miasta ćmy, butelka, kaptur, słuchawki

[Most: Chada]
Teraz tak

[Zwrotka 2: Chada]
Pewnie jak to usłyszysz weźmiesz i we mnie zwątpisz
Wszystko tu się zaczyna od pierwszej pięćdziesiątki
Później piję w chuj czasu, wie o czym mówię Pihu
Nie obywa się również bez innych specyfików
Kurwa, sieję zniszczenie, nie pamiętam gdzie byłem
Jedno co mi tam świta to tylko, że piłem
Ziomki wiedzą, że, kurwa, nie pierdolę się w tańcu
Wszystko to mnie sprowadza do klubu załamańców
Pogubiłem w chuj hajsu i stoczyłem do zera
Każdy wkurwia się na mnie, bo tydzień nie odbieram
W domu jak na melinie, czuję, że tracę zdrowie
W kilka dni rozjebałem cztery średnie krajowe
Może muszę się dobić czuję, że się rozsypię
Nie potrafię już chyba życia brać na logikę
Znowu nie mogę zasnąć a nawet gdybym mógł
To i tak szczerze mówiąc boję się swoich snów
Zadzwoniłem do kumpla zwyzywałem od dziwek
Teraz ze mną nie gada w sumie mu się nie dziwię
Cztery doby na gwiazdach HST i te ławki
Później dzwonię do byłych i płaczę do słuchawki
Łzy przelewam na papier smutne nuty z głośników
Wspominamy te czasy, zapoznał mnie z nią Pihu
No i kolejny szlug, kurwa, wiem że mam problem
Na tą chwilę napisałem wszystko co mogłem