[Zwrotka 1]
Znowu czuję się na haju, przecież nie ćpam nic
Czuję jak w moim kraju gwizdy wysuszają łzy
Bo pizdy żądne krwi krążą nad nami jak wrony, kruki
Król nie ma korony chcę do ciebie wrócić czarne jak opony
Czarne jak dym gdy wyhamowuję życie opon pisk, stop!
To nie pit-stop, chcemy tylko czysty zysk
Jebać ukryte koszty, porażki nie wypuszcza na powierzchnię
Palę za sobą mosty wciągam tylko czyste powietrze
Nie może mi się nie udać, gram w rosyjską ruletkę
Szyjką do dołu, do góry denkiem gramy w butelkę
Sukces zabija moich przyjaciół, padają jak róże zwiędłe
Maja za dużo ci co mają za mało nie wiedzą w ogóle jak smakuje szczęście
[Zwrotka 2]
Rodziny Ubeków w drogich samochodach
Kolor nigdy nie rzuca się w oczy
Na czerwony dywan załóż krwistą sukienkę
W kolorze paznokci
Na twoich ustach też czerwień, zostaw ślad, pocałuj mnie w szyję
Przecie wokół jest pięknie, piękny świat, wreszcie czuję ze żyję
Masz błękitną krew, przez cienką skórę widzę błękitną żyłę
Nadgarstek ci się unosi, równomiernie pulsuje czuję że żyjesz
Czuję twój oddech na moim policzku, zaraz zwariuję
Znam odpowiedź na twoje wszystkie pytania, choć to nie teleturniej
Czuję, że pachniesz, czuję, że czujesz, że będzie z tego coś więcej
Warszawska szlachta, artystyczna bohema, niziny społeczne
Wyżyny intelektualne, alkohol, leki – to wszystko bardzo niebezpieczne
Pocałuj mnie, chcę zasnąć, weź mnie stąd
[Zwrotka 3]
Pierwsze rozdanie od razu z ręki mam pieprzony full house
Nie pytaj co u mnie, co u nas, bo serce rozsadza pieprzona duma
Work hard, play hard – co się dziwisz, kurwa?
Łut szczęścia, miałem fart, łyk, łyk , mogłem dotknąć dna
Nie igraj z ogniem, choć jak fajerwerki kojarzą ci się ze szczęściem
Puść lampion w powietrze nad jeziorem, będzie bezpieczniej
Lont już płonie kanister w ręce, twój niewinny uśmiech
Rozpalam entuzjazm między nami, a za chwilę go gaszę jakimś chujowym chujstwem
Jestem piromanem uczuć, nigdy już tutaj nie wrócę
W twoich oczach jest żar, który zajmuje moją, łatwopalną duszę
Mamy coś czego nie widzą ludzie, bawimy się bezczelnie
Pijemy życie obojętnie, bo nie wiemy kiedy to pęknie i powiemy: Cześć!