Trzeci Wymiar
71 - Posse Cut
[Verse 1: Dżejpa]
Kontrast pokoleń pokazuje nam, że można
Od lat rzeka Odra niesie wiele stylowych rapu odmian
Musisz je poznać, budzi się Wrocław
Słoneczna postać, Dżejpa tyle dla rapu oddał
Gospodarka wodna stwarza możliwości co dnia
Latem mam tu swoją przystań jak Trackademicks w Oakland
Pośród promieni słońca, rap bez ściemy obczaj
Ponad 20 lat na mostach

[Verse 2: Mistik]
Kocham to miasto jak Kendrick Compton, L.A. Evidence
Detroit J Dilla, New York Underachievers
Budzę się tutaj i zasypiam codziennie
Od czasu do czasu kiedy na bit wejdę, wtedy Wrocław daje mi siłę, to pewne
Nie wyobrażam sobie
Jak mogłoby być, gdybym nie miał tych ludzi koło mnie
Jestem związany z tym miastem, nocą odnajduję spokój
Chłodem kamienic na TB, Mistik, SJ, prosto z bloków

[Verse 3: Kościey]
Dwadzieścia siedem lat spisanych w siedem jeden
Kościey - siedem liter uderza w ciebie
Progres to coś, o czym w ogóle nie wiesz
Wrooclyn Dodger, Biały Dom po raz pierwszy wbija w glebę
Czujesz Sfond, Noc i Dzień tu na Ziemi
Widzisz most, hali czop ludzi i masę cieni
Słyszysz rytm, co jak głos prowadzi - to Kastaniety
To nie ty, a my mamy Zmysłów Pięć jak Tymon kiedyś
[Verse 4: Verte]
Z fartem idę, matkę mam za Artemidę
Jak Tybet, skurwysynom na pohybel
Jest tak - niejeden matkojebca chce, bym przestał
Spieprzaj - Festung Breslau
Fika, he? I tak się nie liczy
Jebany pies ogrodnika zerwał się ze smyczy
Teoria Fikcji, szybko, słuchaj prawdy
Dziwko, to jest prawdziwość dla gry

[Verse 5: Radio]
Od zawsze w górze mamy szklanki, odpalone blanty
Posegregowane farby, tu będę bronił bram tych
Wrocław mnie nakarmił, ty, kurwa, ceruj skarpy
Zanim coś napiszesz, wytrzyj z klawiatury smarki
Noc oświetla księżyc, to miasto mnie wyręczy
Wrocław dał mi serce, do hip-hopu cięty język
Wiesz, że nie muszę się prężyć, nie potrzebuję też kłamać
Piętnaście lat wciąż, kurwa, widnieję na tych ścianach

[Verse 6: Jot]
Wpisujesz nas na GPSie, tak na marginesie
Dawno nie wyluzowałeś się? Czas na reset
Od czasów kaset przez chwile, w których zaciskałeś pasek
Faszerujemy scenę dobrym rapem
Pieczemy, przyprawiamy, polewamy sosem
Kładziemy na półmiskach, kiedy mruczysz coś pod nosem
Serwujemy kubeczkom smakowym bonanzę
Moje własne trzy gwiazdki Michelina; Gordon Ramsay
[Cuty]
Siedem jeden
Pali się w mieście, pachnie słonecznym dżojem
Siedem jeden, Wrocław
Dawno nie było takiej burzy w tym mieście
Siedem jeden
Pali się w mieście, pachnie słonecznym dżojem
Siedem jeden, Wrocław
Dawno nie było takiej burzy w tym mieście

[Verse 7: Nullo]
Słyszysz krzyki z gaju blisko Odry, nie Dunaju
Już sam Chrobry wiedział, że to ziemia pełna urodzaju
Między siedem jeden siedem cztery nie ma dróg rozstaju, 3W jednym z tu konarów
Nie chcesz, żebym zrobił z twego snu koszmaru
Nadciąga pułk ułanów, spodziewaj się nazajutrz
Masz to na już, samuraju, szarża na wokalu
3W klika piromanów, nie wnikaj w skutki pożaru
Nie zapomną o tym tracku długo jak o Hugo Kołłątaju

[Verse 8: Paxon]
To nie Berlin, Praga, nie Warszawa - to Wrocław
Four Seven One - stolica z dolnego Śląska
Życie nie łatwe, trzeba temu sprostać
Lecz są możliwości, nawet by zacząć od podstaw
Nie wyjeżdżam stąd, bo nie muszę
Z animuszem hasz kruszę, z jointów mych lecą katiusze
Oddałem duszę temu miastu, otwarte głowy, spotkasz nas tu
Rap wśród dymu i toastów
[Verse 9: One Man Army]
Stand up smooth (?)
Rock with us and move, White House killin' with loops
I'm smacking you, fools, rhymes designed to abuse
When I drop bombs, you get blown off your shoes
Enemies lose, because of the technique I use
No other news, I take over now, so face the truth
All you mother goose MCs ain't feelin' the blues
So you better drop the mic cause I see confused

[Verse 10: Królik]
Wjeżdżam chłopaku, Biały Dom, pachnie tu klasyką
Siedem jeden rapu, ty to katuj
I przekaz trzech przekazań poznaj, po primo - sobą pozostań
Poleska, Wrocław, po drugie - w fałszu się gubię
Bądź jak prawdy taran, Królik [?], Label Jaraj
Po trzecie - rób swoje, pierdol innych obiekcje
Liczy się zajawka, a dyktuje ją serce
Dziewięć osiem styl, dziewięć siedem lekcje (lekcje)

[Verse 10: Strach]
Jeśli przyjąłeś w pierwszym wdechu wrocławskie powietrze
Twe niemowlęce łzy upadły na tę glebę
Pierwszy krzyk rozciął tu przestrzeń
Na zawsze należysz do niego, on do ciebie
Życie rzuci cię nie raz w odległe miejsce
Podążysz szlakiem Mojry tkanym niepewnym ściegiem
Kawałek jego bruku masz wrośnięty w serce
Choć miałbyś zmienić się w soli słup, spojrzysz za siebie

[Verse 11: FonoPe]
Ej, nie bez powodu na czapce "double U" mam, siedem jeden reprezentant
Rap tu gram, więc fuck you, man, bierzcie ten track
Będą pytać "Kto takie tu zwroty ciśnie?"
To koty istne, to oczywiste - Wrocław
Na mikrofonie, to nie tylko projekt, idź stąd, ziomie
To jest styl, co płonie, to jest skill, to w gronie tych
Coś nie przyszło z twojej bajki, koleś, rozumiesz?
Bij z nami pionę albo omijaj z dala, bo nie pasujesz tu

[Verse 12: Pijak Pi]
Skąd pochodzę pamiętam, Wrocław-moja Ziemia Święta
Pijak, nie bękart, powoli z umiarem
Kiedyś zawsze z browarem leżałem pod barem
Dziś ponoć mam harem i Allah Akbarem
Dojeżdżam ferrarem, buląc petrodolarem
Za apartment w Sky Tower, posłuchaj pedale
Zmieniłem detale, zmienił się rok
Do wódki nadal niepotrzebny mi jest sok
Siedem jeden ma moc, ja na tym bicie
Wrocław nad życie, FFOD ze mną
Jak siedmiu z królewną jedną i wiem na pewno
Że nie jak Chopin, z sercem w gablocie
Z wykutym w złocie pamięci mu
Ja tutaj wrócę i umrę tu!

[Verse 13: Szad]
My mamy kaptur styl i rymy, które są jak sznur przy ich szyi
To siedem jeden, Zdolny Śląsk, zamiata jak tajfun Filipiny
Dekada za nami, a dekadę temu ruszyła zamiana banana na kilka
Ta cała dekada minęła ziomalu jak zamiana barana na wilka
Zaryzykuję, bo kto ryzykuje tu, ten wysypuje z walizek plik szans
Ty, panie Midas, masz skille wypas, yo, tyle że my mamy big guns
Chyba nie widać, nas byle przychlast rozbawia do wymiaru King Size
Mam wyjebane na przyklask mas, a ty baranie patrz, czy masz twarz

[Verse 14: Yanaz]
Zapłonie cała Polska od ognia Zdolnego Śląska
Siedem jeden Wrocław-miasto o stu mostach
Gdzie znajdziesz miejsca, które sieją postrach
I te, w których będziesz chciał już zostać
Ej, tylko tu zdarza się noc z wtorku na sobotę
I w sekundę możesz zostawić całą flotę
Głupot nie plotę, wiem jak wciąga to miasto
A wielka wyspa to mój bastion

[Verse 15: Freon]
Freon, A.D.H.D., Terror Kolęda
Wychowanek rejonu Hubska, Borowska, Przestrzenna
Wiele lekcji od brudnych ulic, nauczka jedna
Czyste sumienie-rzecz bezcenna
Szczere pozdrowienia dla pełną gębą hiphopowców
Od czasu koloru ziomów, nie jednosezonowców
Dla was, dla bractwa dzięki za oldschool
Dla dziedziców grodu Piasta, dzieci miasta mostów

[Verse 16: Shot]
Przejebane flow zza Widawy płynie przez Kromera na Śródmieście
I niesie moją ksywę, teraz zrób przejście
Ja odpalam za nie jointa, na mecie ze słabych cisnę
A twoje wciąż stoi w korkach na Grabiszyńskiej
Fronty kamienic błyszczą wymalowane, kurwa
Ziomki wiedzą o nich wszystko, bo znają je od podwórka
Ty weź koleś wyjdź wieczorem tam gdzieś na Ołbin
Czy Psie Pole i sklej pionę nam, check my homies

[Verse 17: C.H.T]
Mam to w serca zanadrzu, jak na nadodrzu każdą chwilę
Dobrze było tu dorastać i tutaj być szczylem
Album Rekorda to hymn tych wszystkich zdarzeń stąd
Które wyniosę i się nie wstydzę i nie boję ziom
Dumny z lokalnej sceny, wkrótce też ją będę mógł ponieść
Boże, jak to poszło w przód, ja przed ludźmi, scena płonie
Potrzebuję czasu, by za wszystko mój dogonić sen
Starszej gwardii życzę hajsu, młodszej-niech wybiją się

[Verse 18: miloMailo]
Jejej już słychać znów, powróciłem, witam Wrocław
Znasz już groove mój, ułady od podstaw
Kolejna zwrotka, mordka stąpa po znajomych mostach
Poznasz mnie po dźwiękach, nie po postach (aj)
To mój kraj, topograficzne położenie
Nuć One "Limit in the sky"-metafizyczne korzenie
Czuć snuć lubię, bit do bytu, tkam rym do bitu
Cóż, brudna prawda, gerda tego typu typów

[Verse 19: Mesajah]
Przejmujemy ten teren, wspólny front tworzy Wrocław
Teraz masz to od podstaw
Tworzymy jedną scenę,jedno brzmienie
Łączące całe pokolenie
Bez szans, ale w sercu z nadzieją
Złączeni z naturą, z dumą reprezentują Wrocław!
Pomocną dłoń bracia wyciągają
I wiedzą, że w potrzebie zawsze liczyć na moją mogą

[Verse 20: L.U.C]
Ja tworzę łamigłówki dla was tu
Jako że to nie z pipidówki rap, nie skuma pastuch
Tak wiążę swe sznurówki, rymuje do nastu
Fajno, że każdy słów kinetykę ma własną
A to, że niczym mrówki, budujemy moc kontrastów
To kosmos stu mostów, sto bomb, to sto blasków

[Verse 21: WB Motyw]
Nie zobaczysz mnie w koronie, chociaż każdy wers piszę
Jakbym miał złote dłonie, zbombarduje cię ten projekt
WRO plus WB i na stówę masz to pro
Wiesz, też lubię gruby joint, który kopie dupy
PseudoMC-ja, jak i moja grupa, skreślam ich w tym mieście
Takie mam podejście, siedem jeden respekt
Bije polskie serce pod najlepsze pętle
Niech to pootwiera głowy wreszcie

[Verse 22: BlasQ]
Ja, tak jak Gural, jestem rymmajster, rymem w głowach robię bajzel
To nie talk-show, więc nie pytaj nas co z hajsem
Daję szczery rap, to przekreśla twoje szanse
Jeśli szukasz kota w worku, wręczy ci go Zygmunt Chajzer
Mówi do was ponad dziewięćdziesiąt kilo rapu
Jak masz dalej watpliwości, podłącz mnie do wariografu
Szyderczy styl, nie ma na to paragrafu
Wrocław, Bermudzki Trójkąt, salute chłopaku

[Verse 23: Hemo]
Hej Wrocław, niech usłyszy cała Polska
Wiesz kto teraz nawija i ma takie flow
Hemo one, w bletę gram, latam jak Air Jordan
Iron Man, Solo Han, Dexter Morgan
Mówię ci, lepiej wybij sobie to od razu z główki
Tworzę prosty rap, a nie łamigłówki
Biały dom, podziemny krąg, skurwysynu
Sprawdź to, zbliżam się gdzieś pod osłoną dymu

[Verse 24: Mixo IFCC]
Takie wersy mam i tagi jak karabin mogą zabić
A on krwawi, nie mam zamiaru zostawić suchej nitki
Zawieś się jak klawisz albo najlepiej zamilknij
Ej skurwysynki, wczujcie się w rytm melodyjki
Triki z siedem jeden, a nie z Ameryki
To nie wpływ muzyki, to jest wpływ graffiti
IFCC fatality tak, że aż się palą bity
Żadne hity satelity, chociaż duszę mam kosmity

[Verse 25: OZM]
Dobra muzyka, łatwe życie - miasto pomaga mi z tego korzystać
O szczycie marzy tu nawet ten, co nie ma nic włożyć do pyska
Nadzieja nabiera innego znaczenia, kiedy w zasięgu masz cele
Nie po to tu wybudowali Sky Tower, byś patrzył w ziemię
Podziemie siedem jeden - nie jeden chciałby w tym kręgu być
Ja młody wilk, nie marnuję chwil, żeby gonić sny
Czy należy mi się to miejsce w szeregu? Sam ocenisz
Jestem tu po to, by coś przeżyć no i coś zmienić

[Verse 26: Wara]
Dobrze wiesz, że jestem zwyrodniałym katem, biorę w łapę nóż do tapet
Na japie zaciesz, kastruję młode koty, hee łapiesz facet?
W tej grze status, jak papież dla Watykanu, trzymam
Niebezpieczne flow mam - Mortal Kombat, monster jak Godzilla
Jak mechaniczna piła znów skillem ścinam z nóg wroga
Zrzednie ci mina, kiedy nawijam, płynę jak woda
Okrutny w czynach, zabiłem syna jednego boga
Włączam God Moda, zbrodnia gotowa, wack MC chowam

[Verse 27: Człowień]
Wjeżdżam w to od Grunwaldu, od pierwszego poziomu
Jakbym zaczynał scenę w osiemdziesiąt milionów
Fajna scena mówisz, Człowień to kat
Ale kiedy krzyczę Kato, pytasz "Talkin About?"
Na mieście widzę korki od lat i to jest wada
Przez koty, których flow spływa po kaskadach
Do tej mocy dojdziesz po krasnalach, ej
Gramy swoje od północy, póki stoi hala
Wrocław ma się dobrze z bliznami na plecach
Z niebieskimi tramwajami i bunkrach po Niemcach
Nieznajomymi raperami zadręcza, chcesz bić brawo
Lepiej sprawdź oprawę na meczach

[Verse 28: Antone]
To miasto mostów, kastanietów i meetingów
Poczuj funk albo zgiń tu, działa na wiarę płyń w cug
Niejeden spadł i już się nie wydostał
Gdy ponad pół miesiąca, trybił w pasażu Niepolda
Wrocław- stolica Dolnego Śląska [?] , na woskach
Tu powstał Antone i tu chce umrzeć dziś wspólnie
Tłumnie, dumnie robimy na scenie burdel

[Verse 29: Esee]
Wszechświat, ziemia, żadna ściema
Z trójkąta wciąż napierdalam, na kwadracie robiąc hałas
W kręgu tym wciąż zaklęty i niczym pierścień Arabeli
Rozpierdalam siłą decybeli...
W mieście spiętym literami W - Festung Breslau na misji
Chyba nie wszyscy jeszcze wyszli
Poziom ekspert, ja nakurwiam jak TGV
Kurwiny łaszą się, a ja z nich łacha drę
I taca tu błyska, pluska whiskey miska
Energia tryska, śmiech wykrzywia pysk wam
A Ty wróć do podstawówki, stara kurwo
Jeśli nie wiesz, kto rozpoczął tutaj chore gówno

[Cuts]

[Verse 30: Pork]
Masz tu przekaz od ekipy, te pliki od kliki te płyty
Kliki, kroniki, przytyki, bez lipy te bity i klipy
Featy dla świty bez stypy, liryczne low kicki
Flow, flipy, tripy i tricki siedem jeden kipity
A Ty w swym betonowym tipi wbity w ten kipisz
Są jak piki w te kichy na Haiti, zryty jak każdy z ekipy
Z tej kliki każdy ma sznyty i szlify, typy logiki, gro typy
Jaraj te splify i rozkmiń to jak graffiti

[Verse 31: Prys]
Przywiało mnie tu, dał wschód, wsiąknąłem
Puszczam dużo chmur, otwórzcie parasole
Znam to miasto na pamięć, zapamiętam miasto
Bo wraca, co dajesz - pierdolić paszport
Mogłem tu poczuć funk albo umrzeć
I tego funku mam po dach, jadę dumnie
Nie żebrałem o respekt, respekt przyszedł
Nie wiesz kim jestem? Jestem PRYSEM

[Verse 32: Mustafa]
Urodzony we Wrocławiu w szpitalu na Hirszfelda
Stworzony, by na haju biegać po tych pętlach
Miejski karaluch, knajpiana przybłęda
Bohater obrazu spod nietrzeźwego węża
Mustafa a.k.a lecący żuraw
Bum szakalaka znów tonie w miksturach
Stary szakal na nieprzetartych szlakach
Mustafa a.k.a wrocławski Kaligula

[Verse 33: Haju]
Jestem w drodze, mam swój kodeks wierzę w to zupełnie
Mam słów morze, współtworzę scenę póki zdechnę
Jestem stąd, moje flow to sumienie miasta
Jak szary blok i szara ławka, z puszki szara farba
Jak ta rap gra wpadła mi w banie
Bo każde nagranie z siedem jeden znam nadal na pamięć
Wrzucam taga na ścianę jak Haju, Pepe Skuad, siedem jeden Wrocław
Zmieniam się stale, by tym, kim jestem, pozostać

[Verse 34: Paciwo]
Ja to szmata, która nie lubi kiedy do niej wracasz
Osiedla piją wódę, dalej mają po niej kaca
Paciwo znowu się wbija na kraj
Daje wam stale wokale na majk
Pierdolić żale, bo wcale nie tak
Przecież ulica uczyła nas grać
Powiedz czego chcesz, powiedz, powiedz czego chcesz?
Alko, dragi, hajs? Używam tego też
Wrocław robię to by was zadowolić
Siedem grzechów głównych, jeden plan - rozpierdolić

[Verse 35: Dogas]
Jestem jak wulkan... i tylko bit wie, kiedy wybucham
Kiedy widziałeś mnie na mieście, może myślałeś, że widziałeś Yelawolfa?
Mam słownictwo naganne jak zachowanie w szkole - pierdolę
Oddaję hołd wrocławskiej szkole
Stare pokolenie, młode pokolenie, chyba jestem pośrodku na scenie
Po prostu doceniam brzmienie, nie nie nie patrz na mnie z nienawiścią
Bo zrobiłem to, co tobie by nie wyszło
Jestem bestią, której weszło to w nawyk
Jestem The Best, joł jedną kwestią potrafię zabić

[Verse 36: Rekord]
Zaczynałem gadać, kiedy nikt tutaj nie dawał nam minimum szans
Ile razy to słyszałem "ile ty masz szczylu lat?"
Ile razy tak nie dawali wiary wiesz ?
W czasach, kiedy mogłeś dostać tutaj za lenary w łeb
To siedem jeden, zanim tysiąc osób się zebrało
Za to mieliśmy tysiąc powodów, bity i kolabo
Do dziś gra to i tyle lat nas wkręca od podstaw
Dziś każdy z nas to potwierdza jak Wrocław !

[Verse 37; Tymon]
Oto ja dziwięćdziesiąt kilo nadchodzi legenda
Co ty nie pamiętasz? To Szelma z siedem jeden
Głośnik niejeden zniszczyłem tu bez jednej głoski
Wyciągnij wnioski sam co by było gdyby
Byłem jak Biggie tu, byłem jak Eminem
I każdy wiedział kto to T M O i N
Kawałek ten, beze mnie by się nie poskładał
A zatem bless it man, do syna spadam

[Verse 38: Tomasz Andersen/Roszja]
Dawno temu było miasto, które dało nam nadzieję
Kiedy nic się w nim nie działo, wybudowaliśmy scenę
Wtedy MC było mało, uczyliśmy się na błędach
Żeby nagrać wielkie płyty, których nikt już nie pamięta
(Oto Wrocław)
To legenda, którą miernie imitują
Wielu ma parcie na szkło (I co?) (I chuj) reprezentują
Kiedyś ważna była muza, dzisiaj nie ma to znaczenia
Rządzi ekonomia gówna w milionowych obejrzeniach

[Verse 39; Wozu]
Tu się urodziłem, nie na pipidówie gdzieś tam
Gdzie strumień to rzeka, dumnie mówię dzieciak
Od 3 dekad ten sam kubeł i trzepak
Tu Wyspa Słodowa, z drugiej Ołówek i Kredka
I choć tu nie mieszkam, dobrze znam te miejsca
Te miejsca co ukradły handlowe centra
Te miejsca co stanowiły mój cały wszechświat
A teraz europa to małe przedmieścia

[Verse 40: Bleiz]
Eeej, tak się składa, że chcesz na siedem jeden
Sześć i dziewięć plus dwa, blues gra
Bleiz, moja łajba wpływa do portu
Chcesz czy nie, biorę swój kawałek tortu
Flary w górę, spalam kluby łubudubu
Kapitan luzu, południowy zachód na umór
Uuu! Najgrubszy wokal, w kraju bęc!
Zapiszczałeś coś? Się nie wydaje mnie