Trzeci Wymiar
Licencja na zabijanie
[Verse 1]
Mały zodiakalny wodnik
Od małolata pod nim dziurawy chodnik
Czego nie robił żeby zabić szare tło dni
Pamiętam ciągłe przeprowadzki (szczeniacki honor)
Godziny bezczynności suche wbity w głośnik mono
(Ojciec) zadawał setki pytań a ja ściema całkowita
Niczym szuler obcykany numer, co miałem mówić
(Tato) ja i kumple przemierzaliśmy dżungle
Jak bezdomne kundle
Pamiętam sklepowe kradzieże
Strach lub obciach, ciach i po paznokciach
I co z tego że w oczy piach
Skoro na niego głuchy ja
Jak Jan Sebastian Bach
Setki spraw nieważnych jak
Dla ślepego na murze graf
Pamiętam, akcja kryminał, ciuchy oryginał
Sprzedaż prosto z bagażnika, transakcja i finał
Nowy kapitał w kieszeń witał, pytał ojciec
Pytała matka a ja na klatkach
Oczyma świadka nastolatka
O przypadkach opowiadanie
(Talent) licencja na liryczne zabijanie
[Hook x2]
Licencja na zabijanie (zabijanie)
Licencja na zabijanie
[Verse 2]
Jesienią wczesną urodzony pod presją
ZSRR agresją, minęło dzieciństwo
Gdy lat 15 slalomem poza domem zawsze w pionie
Świecąc przed czterema oczyma jak supernowa
Po czym znikałem jak holenderski towar
Mawiali, że młodość przemija jak Atlantyda
Że kula najłatwiej pieniądz zabija
Jak srebrne kule wampira
Pytali, synu skąd ta tequila mija w milczeniu
Chwile a skończysz za kratą
Błąd tato, Pork jako amator
Nadal mam to znikam jak fantom
I z gracją pcham to, a to jak kantor
Zmienia się cena jak data
Zmienia się sposób myślenia
(Następne lata) a tam doświadczenia lodowate
Jak lodowce Antarktydy
Wydobywałem z nich korzyści jak Sołdyskie szyby ropę
I tym tropem potem poznałem młodego Sobotę
Od niego pierwsze podkłady złote
A teraz stoję jak totem
Na bazie własnych preferencji
Urodzeni mordercy, na licencji (na licencji)
[Hook x2]
[Outro]
Hej hej hej hej hej (zabijanie)
Licencja na zabijanie
[Tekst - Rap Genius Polska]