Paluch
RED BULL 64 BARS

CZĘŚĆ I

[Zwrotka 1]
Minęło sporo czasu byku
Trzeba było przez to przejść jak ta trawa spod chodników
Dobrze, że się znamy, nie jak statyści z klipu
Jedna miłość dla rodziny i mych zawodników (Jest)
Pieprzone życie nas doprowadziło do tej gry
Później ta gra stała się życiem, dziś to właśnie my
Nie potrzebuję metronomu, kiedy gubisz rytm
Znani w co drugim domu, tło milionów żyć
Diler emocji, ponad sześćdziesiąt porcji
Dużo miłości, a czasem jak patostream
Cyfra czy woski, tu serce to nośnik (Yeah)
Często dres, bo ciągle życiowy crossfit
Ciągła rozkmina o drodze, dziś patrzę z góry na trasę
Bo życie było nieznośne jak Starogardzka
Znowu po swoje przychodzę, to nie eskorty i basen
Bo bycie na szczycie bossem równa się klasa
Chcę dać więcej, choć siеbie zostawiłem w grze na zawszе
Mam ostatni skrawek ziemi gdzie tylko ja mam access
Tam chronię to, co ważne, choć mogło się odkleić
Wielu raperów trzyma w pionie tylko geberit
Ja zdala od melin, jeszcze dalej od Medellín
Nie mam tego w kapeli, choć tu się pije i mieli
I czasem braknie kameli, razem jak kebab Berlin
Małe rzeczy, nie zawsze Goyard i Birkin, bo
Wypełniłem życie tak, że czuję pustkę
Wracam na start zmęczony luksusem
Zmęczony duchowym ubóstwem
Nie macie nic czego nie kupię
Dziś mocniej to czuję niż kiedykolwiek
Nie chcę przy sobie mieć kogokolwiek
Może prócz niej, przede mną saute
Zanim zniknie kruchy spokój
CZĘŚĆ II

[Zwrotka 2]
Bo wjeżdża rapowy biznes jak pierdolony stresor
Przykleił się do buta, głaszczę Tobie chuja ręką
Po zarobek odwiedzi każde ghetto
Ja odbijam, bo ich ciężko to moje lekko (Co?)
Wiedza, siła, władza — mam to
Praca, strata, zdrada — znam to
Miłość, walka, życie, hardcore
Suko, jestem rekinem na tych wodach
Do przodu biegnę i poległych nie zostawiam nigdzie (Nie)
Po upadku się podnoszę jakbym robił drugi biceps (Co?)
Czy dowiozę? No, kurwa, oczywiście
Bo nie siedzę na piździe samotnie rolując dyszkę
Jesteś bogaty, mega, powiedz coś, czego nie wiem
Każdy jest milionerem jak ma w Wawie kawalerkę (Tak)
Mnie wiezie Carrera, na dzielnię z elementem
Tu gdzie studyjni gangsterzy muszą chować swoją kietę
Kiedyś rapowałem o wódzie z Red Bullem
Dostałem ciche wsparcie, dzięki za kilka puszek
Dziś wbijam na zajawce na akcję za spoko bułę
Choć rozjebał ją na starcie mój ziomal Szpakulec
Znowu ktoś mi napierdala, że się prują w necie
Ja nastroje uspokajam, bo już mieli lecieć
Wychowanek starych zasad, może skumasz z wiekiem
Że mniej gadać i kozaczyć jest na pewno lepiej
Ja na kurestwo napadam, Ty gadasz do kurew "madam"
Nie ma tu o czym gadać, jesteś jak toye na yardach
Łapię głupotę na radar, trzeba od tego spierdalać
Za chwilę tylko rodzinę będę miał w moich kontaktach
Ciągle na pierwszym zajawka, a nie bankroll
Lecę po tych beatach, suko, tak jak Black Hawk
Wygrywamy od podziemia tak jak Vietcong
To BOR, hoe, najlepsi ze mną
[Outro / Scratch]
Ha, suko
Red Bull
Poszło, zero siedem butelka leci na parkiet