Kali (POL)
Otwarty List Do Ziomali
[Intro]
Po apelu!

[Zwrotka 1]
Ciemno na majce
Noc na peronce i nad kryminałem
Tyle siedzi na bańce
Mocnego z lufki zapijam czajem
Biją mi jumy złamaniem
Strzały na moście, bordowa Vectra
Co stało się, nie odstanie
Mój los jak orzeł czy reszka
Cisza piszczy mi w uszach
Ziomek na koju jak czas się nie rusza
Tu dni się nie liczy, nie wierzy w cuda majątek mierzony w szlugach
Czy lewy wybacz ale cynkuwa
W imię zasad nie jeden umarł
To nie są pączki u babci
Ta szkoła prawdziwa jak jucha
Tu mieszka zła nieskrucha
Wolnie odklucza ci w postaci ducha
Zasysa, pucha, nie puszcza
Jak czarna dziura, bezpowrotna pustka dla wielu
Moje dwa lata to śmiecha, nie bajda
Krótkie sekundy jak wiеczność
Mam farta, że nie mam zegarka
Bo oddałbym go za hasz, niе pieniądz
Za lipę muzyka miasta
Ostatni tramwaj z grzyta kamienną
Przez blindę stłumiony światło
A które jak wyjdę, znowu mnie oślepią
Ja krzywdę zrobiłem drugiemu
Samotna pokuta w cieniu
Niech Bóg mnie wybaczy
Bo sędzia nie mógł
[Przejście]
Więzienie jest kurwa czarna dziurą
[?]
Bez końca wyjdziesz to tak raz i
Co, no życie toczy się pod górę
Nie z górki tylko pod górę
Problemy płacz palone mosty
Utracone kontakty rodzinne
Teraz widzę związki
Młody człowiek nie myśli w ten sposób
Wiesz, nie myśli perspektywicznie
Myśli tu i teraz
Myśli o, wiesz, kategoriami
Gdzie by wyskoczyć z kumplami na piwo

[Zwrotka 2]
Leżę na sankach na monte
Jak krew kapie kran, liczę krople
Mam gniew w sobie, kolce i sople
Ubram, pożegnałem się z chłopcem
Faza odcięta jak gońce
Piszę listy, od serca nie gończę
Jak zajdzie potrzeba, zjem gwoździe
Ziom i, nie pójdę do nieba, wiem dobrze
Nie pójdę do nieba, wiem dobrze
Nie pójdę do nieba, wiem dobrze
Nie pójdę do nieba, wiem dobrze
Nie pójdę do nieba, wiem dobrze
Nie pójdę do nieba, wiem dobrze
Nie pójdę do nieba, wiem dobrze
Piszę nad ranem przy zapalarze
Czarna od smoły, szklana do lawka
Dwie cele dalej, rezygnuję z marzeń
Małolat i chlasta się mojką po kablach
Idąc worem czarnym go zabrać
W spadku tylko machora i kawa
Spisana krótka notatka
Idź duszo do białego światła
Nikt nie cierpi jak matka
Gdy dzieli pleksa, twardo nie beksa
Siedzę w klatce jak małpa
Brzęczy buzała się, tera herbaciura
Na dzbanie perełka na szczura
Co czai się w rurach, chcę uciec szkodnik
Chcę spać spokojnie jak ty
Tyle zła w tych murach, zgniłych jak zombie
Mówiła matula, że zgubi mnie duma
Pochłonie mnie pycha i władzy pragnienie
Minęła mnie kula, mam anioła stróża
Choć ciągle coś czyha na moje istnienie
Rzucone kamienie na szaniec ulicy
A nocą więzienie tak cicha, że milczy
Siedzę na lipie za kratą
Jaram szluga, nie mogę zasnąć