Słoń (POL)
Hejnał
[Zwrotka 1: PAG]

Wyższa Szkoła Robienia Hałasu człowieku
Weź to sprawdź, ej

W kajdanach pojmana ofiara komercha
Przez rap oraz piekła, co płonie na werblach
Za moce ciszy, nakręca bit serca
Słyszysz ten hejnał przemycany jak [?]
Kilogramy na pętlach i wszędzie hejnał
Rap na zakręcie, jedzie na mixtape'ach
Więc chłopaki rapują tutaj przekleństwa
Które opisują rzeczywistość miejsca
Wyskoki, brednie jarzysz w tym mieście
Gdzie wuchta rzesze twarzy na plaży
O królestwie marzy, a w kurewstwie się smaży
Zamazane krajobrazy, tu nie ma nic za nic
Tu płaci się w bejmach, za braci ręczy
I walczy się w tekstach nikt z nas nie wymięka
Bo nawet z rozpaczy wyciągnięta konsekwencja
Kolejna lekcja to kwesta czasu
Bo tak szybko leci pewna koneksja
Na przeciw pedalstwu, śmieci co popa-rap, tak!
Robią dla lansu Aaa! Prawdziwy rap na wieczność pozwoli
Przetrwać temu miastu, co się boisz?
Poznań, city pełne hałasu, jak bity basu albo pipy trance
Z którego wychodzi się po omacku
Uwaga nadchodzi hardcore'owy tajfun
Bloki bez szczęśliwej podkowy
Co ty tej, ale z wiarą zasób możliwości potencjału
To nie pościg pomału chłopaku P.A.G. bez litości rapuj
[Zwrotka 2: Shellerini]
Na europy peryferiach rozbrzmiewa wciąż tan hejnał
Czas się zapętla powoli psychika nam klęka
Szukając szczęścia, szukając miejsca, szukają własnej ścieżki
Na koncie mając większe czy mniejsze grzeszki
To ten miejski typowy tryb życia dla nas
Komedio-dramat miasto w naszych żyłach gra nam
I nocą raban, co po niektórzy mają pecha na bank
Popijam Lecha i toast za was wznoszę
Nad nami biały orzeł krąży, na stole biały proszek mąci (Co sądzisz?)
Trochę inny obraz Polski, trochę inne zakąski niż sprzed lat, brat
Na sumieniu parę spraw ciąży, a szansą dla nas rap wciąż
Staje na baczność tu gdzie światła tańczą
To moje miasto, co nie może zasnąć nigdy
Tu każdy dystrykt ma swój specyficzny pogląd
Bo nam tak wolno, dla mnie słowo formą leku, człowieku
Nie ma niczego czego zrobić bym nie mógł
To Shellerini, północny biegun wciąż w biegu
Dążąc do celu wbrew wszystkim i wszystkiemu
P.A.G, Słoń, PDG jedziesz DJ...

[Zwrotka 3: Słoń]
Słoń, P.A.G. i Szelma, to nasz hejnał
To nie rap dla tych, którzy życie przeliczają w bejmach
Pusta kejda nie ma wiele zawsze jest za mało
Składamy hołd miastu, które nas wychowało
Wieje orkan, dwanaście stopni w skali Beauforta
Jak Dr Kevorkian, to liryczna lobotomia
Rap to nasza fobia, droga bez powrotu
Choroba, na którą nie ma, nie będzie antidotum
Jak produkcje Rap-a-Lotu, wszystkich słabych zgniatam
To gra we wszystkich chatach z piątkowa do rataj
Robimy to nadal, WSRH naszym skrótem
To jest rap dla ludzi bez świecidełek i futer
Chuj w dupę wszystkim, mundurowe świnie
Miejski instynkt, tu przetrwasz albo zginiesz
Nie zobaczysz tego w kinie, nie powstają o tym filmy
Że policjant w naszym kraju za morderstwo jest niewinny
V jak Virus synu, tworzę muzykę zatrutą
Jak koszmar z ulicy Wiązów jesteśmy chorą nutą
To egzekucyjny pluton załaduj i wystrzel
W swojej wadze jestem mistrzem, wszystkich słabych niszczę[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]