[Zwrotka 1: Włodi]
Raz, dwa, trzy... to my
Wspólnie i w porozumieniu, zawsze w podziemiu
Poprzestań na milczeniu, trzymając się na dystans
Jak czytasz od nas veritas
To w oczy kole, pseudo rap pierdolę
Se pozwolę, nasze chęci są spore
Stołeczna Służeźnia - me do popisu pole
Czekam jak się zranisz i ranę tą posolę
Wrogów spore, coraz większe grono
A osiedla chłoną autentyk płytę
Mocno potwierdzoną, nas znienawidzono
My zawsze inaczej niż na to liczono
Ten syf może być na twym gardle nożem
Rzeczywistość tworzę, nie ma tam ciebie
Topisz się w gniewie, wszystkiego nie wiem
Ale gdzieś to widziałem jak nie rapowałem
Mniej wrogów miałem, mimo to przetrwałem
Do tego momentu bez większych przekrętów
Ewenement - tu rap dobrze znany
Niechciany, nielubiany, tylko dla ziomków, bo tylko ich mamy
O siebie dbamy, z góry przegrany ten co niszczy nasze plany
[Refren]
To my: niechciani, nielubiani
To my: przez swoich szanowani, wspierani
To my, jeszcze raz z wami nowymi produkcjami
Wielka siła w nas, niechciani, nielubiani
To my, dzieciak słuchasz? Sam zdecydujesz czy nam dzisiaj zaufasz
Ave Ewenement
X2
[Zwrotka 2: Pele]
Ave Ewenement, jego najmłodszy element
Bez chemii, bez anemii, to czysta forma epidemii
Słyszalna tylko w miejskim eterze
Zawsze szczerze - Pele, Praga Płn
Życiowy tlen dla wszystkich tych co się duszą
Codzienna suszą i też przetrwać muszą
Silni jak nigdy do tej pory
Reprezentują brak skruchy i pokory
Przez to niechciani, nielubiani, znowu z wami, tak, my
Produkcja numer trzy i nasz brudny styl
Unikalny, przekaz o zasięgu interkontynentalnym
Nigdy nie powtarzalnym, za to często brutalnym
Jak teraźniejsze czasy, opisz to na łamach prasy
Jebany leszczu, taniej sensacji łasy
I tak nie zatrzymasz mnie
Jestem tego pewny, bo wybrałem puchar srebrny
[Refren]
[Zwrotka 3: Wilku]
Tak, to my, wbrew wszystkim, nigdy dość
Pozostajemy tacy sami, choć wciąż się zmieniamy
To dumni z tego, że na siebie zdani
Bóg w sercach naszych i na zawsze z nami
Niechciani, nielubiani, nie przejmuję się skurwysynami
Co innego w oczy, co innego za plecami
Dziwko, powód do radości dzisiaj daj mi
Nieraz z ziomkami palcami wytykani
Jebać to i tak jesteśmy niepokonani
Bo każdy z nas do swojego celu zmierza
Nikomu niczego udawadniać nie zamierzam
Czas pokaże jak będzie, Ewenement uderza
Beznadzieja marzenia uśmierza
A kto nie dowierza, sam spisuje się na straty
To my niszczymy projekt negatyw
Ostatnia szansa nim zejdę w zaświaty
Dobrze wykorzystać ją i nie czekać zapłaty
Żyć nie na raty, dzieciak, uzyskać pełnię
Hemp Gru, WDZ, a światło we mnie
[Refren]