Karwan
Hymn Osiedli
[Zwrotka 1]
Jestem głosem tych bloków, gdzie szczęście raz na rok
Drą mordę, potem biją się talerze, jak w Paros
Małolat wziął torbę talerzy za siano
Co pożyczył mu ziombel, co leży pod ścianą
Parking wygląda, jak szrot pod Kownem
Wielki brat patrzy, suki, mordo, pozdro, Orwell
Że w mini burdelu dba tu o porządek
Łeb zryty, jakby przeszedł lobotomię
Nikt nie widział twoich łez, kiedy padał deszcz
Który zmywał całą krew ze złamanych serc
I ten przejebany cash, który mieli mieć
Czekając na dzień, który zmieni bieg tych wydarzeń
Bieg do marzeń, gdy byłeś gówniarzem
Tylko orient, by nie złapał cię Inspektor Gadżet

[Zwrotka 2]
Wśród przyjaciół i twarzy adwersarzy, ej
Psy wczuwały się jak Stasi, zanim wpadły to jak stazy
W jednym azyl i piekło, tajni wpadli tu ?
Niby znany ten sektor, że latamy tu specką
Ja mam dobrze przykitrane i nikt nie ma dokumentów, bo nikt nie jest pojebany (nie, nie, nie)
Robię to dla ziomali, gadam za nich jak tłumacz
Z nimi lecę na rowery, jak Katie Melua
Jeszcze na bojo pograć, jak Parolo, sport i lolo
To nie oksymoron, chociaż leci Schoolboy tu z balkonu
Wychowały nas te wielkie płyty i zepsuły też, bo najebani, jak meserszmity, wiesz
Nastukafszy jak Tede, tenis, betonowy stół
Kładę tagi jak król, nastukany jak chuj
Wrócę tu nową furą i zabiorę ich w trasę
Zobacz, jak z dzieciaka zrobił się facet