LOLO
Osiem
[Zwrotka 1: OdyN]
Stara chata w lesie, kryje krwawe tajemnice
Cala wiocha żyje w stresie, ktoś porywa dziewice
Czasem ich płaczliwe jęki obiegają okolice
"Cicho bądź szmato do chuja, bo za gardziel mocniej chwycę"

Jaram się kobietami, których nie miał żaden frajer
Niewinne i nieśmiałe, dla mnie zajebisty bajer
Perfumy grzywka na bok, ujebany juchą gajer
Widok związanej suki, kopie lepiej niż zajzajer

I wsysam się w ta szyję jak jebany Drakula
Dzisiaj będę tatusiem, dzisiaj tatuś pohula
Będziesz moja księżniczką, w lateksowych szatach
Nie bić kwiatkiem, bić doniczka, dobrze znam się na szmatach

Każdą wstydu odrobinę zliżę z ciebie językiem
Lubie ta dyscyplinę, jestem dobrym zawodnikiem
Mam ciekawą rozkminę, będę dzielić się wynikiem
Tej rozkminy z tobą dotąd aż zareagujesz krzykiem

Zbieram te wszystkie laski, jak pocztowe znaczki
Mam w swej kolekcji suki, dewoty i płaczki
Mój klaser pełen dup, ich rodziny pełne smutku
Próbowali mnie namierzyć, jak na razie, bez skutku
Może być brzydka z twarzy, byle była ładna z dupy
Rozkoszuje się jej smakiem, jak miską dobrej zupy
Jak wprawny mechanik, penetruje im podwozia
Gdy zapragnę twego tyłka, nie pomoże nawet Bozia

Tak pięknie się wijesz, to pewnie przez brak tlenu
Jaram się tobą bardziej niż ramówką TVNu
I wiem ze to przez knebel nie wyznajesz mi miłości
Tatuś tez Cię mocno kocha i w ogóle się nie złości

Twe jęki to muzyka, aż mi podryguje stopa
Nie jestem skurwysynem co zagoni cie do mopa
I nawet gdy odjebiesz, to się nie bój nie ma sprawy
Zanim zrobisz się zimna, czeka nas kupa zabawy


[Refren: OdyN]
Ja Uwielbiam kobiety
Czy popełniam jakiś nietakt?
Językiem maleńka
Władam lepiej niż poeta
Uwielbiam kobiety
Czy coś jest ze mną nie tak?
Jestem dawca rozkoszy
Nie przyjmującym veta
[Zwrotka 2: Lolo]
Jesteś w mym pokoju choć nie wiem czy chcesz tego
Zrelaksuj się malutka ja nie zrobię ci nic złego
Usiądę blisko Ciebie i dotknę smukłej szyi
Połączę nasze usta w najodpowiedniejszej chwili

Rękę zsunę niżej wzdłuż linii twego ciała
Będę bardzo delikatny uwierz nie chcę byś się bała
Odsłaniam gładkie ciało me opuszki na twej skórze
Dostajesz gęsiej skórki gdy przesuwam dłoń ku górze

Zbliżam twarz do ucha twój zapach mnie podnieca
Połóż się na łóżku szepcę pieszcząc cię po plecach
Ściągnę z ciebie ciuszki aby było Ci wygodnie
Ty niczym się nie przejmuj popatrz schodzą tak swobodnie

Wciąż odkrywam nowe miejsca tak jak Kolumb Amerykę
Podstawiony nóż pod grdykę źle Ci wpłynął na mimikę
Teraz wiem o tobie wszystko i znam wrażliwe sfery
Więc posłuchaj tajemnicy magicznej liczby cztery

Dokładnie cztery rogi posiada moje łóżko
A teraz popatrz słodka co ukryłem pod poduszką
Cztery odcinki wytrzymałego sznura
Na każdym rogu wyra jest metalowa rura
Lecz zanim Cię przywiążę to rozchyl proszę usta
Knebelek nam się przyda choć cała chata pusta
Jesteśmy już gotowi przejść do sedna sprawy
Na pewno się ucieszysz ja mam w tym sporo wprawy

Oh, Jesteś tak wspaniała chcę poznać cię od środka
Gdy ja rozcinam skore ty mruczysz niczym kotka
To pewnie przez ten knebel, lecz dla mnie to muzyka
W jej rytm nieokreślony krew z twego wnętrza sika

Już widzę twoje serce to wszystko co mi trzeba
Tętnice są tak piękne niczym gałęzie drzewa
Pulsują spazmatycznie ten cudowny stan agonii
Mówiłaś 'masz me serce' lecz ja muszę dotknąć dłońmi...


[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]