Magiera
Lepiej jak jest lepiej
[Zwrotka 1: Sokół]
Do Burger Kinga w połowie 90' śmigam
Po krzywych chodnikach. Czarny Roman robi pompki
Ukradli już z kibla mydła i do słoika
Na przypał z dystrybutora tankują ketchup bezdomni
Od znajomego konika bilet do kina
Kto nie jara w środku szlugów na filmach ten chyba kima
Trzech na trzy, każda z nich obojętna
W radio hymn, one gołe, w przerwach pijemy na hejnał
Tapczany hotelowe zajechane jak ich serca
Telewizja ma rozdzielczość świątecznego swetra
Dziki wschód, dzikie czasy, w bramach za adidasy
Niejeden strzał w mazak, idziesz w skarach resztę trasy
Zwykły barak jakie stoją przy budowach
Przez roku półtora w takim chowam się z rodziną zobacz
Syf dookoła, nie ma czasu na marzenia
Albo sam pozmieniasz życie albo życie cię pozmienia

[Refren: Mateusz Krautwurst]
Przeszedłem cały świat i nadal nic nie wiem
Chcę wierzyć, że wciąż mogę
Czołgałem się i biegłem żeby żyć
Kopałem studnie by móc pić wodę
Lepiej jak jest lepiej
Lepiej jak jest lepiej
Lepiej jak jest lepiej
Lepiej jak jest lepiej
[Zwrotka 2: Sokół]
Na ławkowej stare baby zero naszych
Na Top Canal Schwarzenegger skacze od wciąganej taśmy
Polska wciąga eksportowy towar własny
A nas wciąga taki jeden żeby zdobyć kasy zastrzyk
Już pijany dzielnicowy krzywo patrzy
A tu znów o rower nowy każdy jest bogatszy
Przed internetem miałem zjazdy naszej klasy
Kiedy wszystkie nasze ziomki zjadły naraz nasze kwasy
Zamiast marzyć i wyciągać ręce, my bierzemy więcej
Ty zamiast opłatka łamiesz mi serce
Raz mamy na hotele, raz kimam we wnęce
I w bilard wygrywam wiele, ale nigdy kurwa szczęście
Nie mam co kitrać w materac i materaca też nie mam
Leczymy kaca na dachach akademika Riviera
Weź się pozbieraj, nie ma czasu na marzenia
Albo sam pozmieniasz życie, albo życie cię pozmienia

[Refren: Mateusz Krautwurst]
Przeszedłem cały świat i nadal nic nie wiem
Chcę wierzyć, że wciąż mogę
Czołgałem się i biegłem żeby żyć
Kopałem studnie by móc pić wodę
Lepiej jak jest lepiej
Lepiej jak jest lepiej
Lepiej jak jest lepiej
Lepiej jak jest lepiej
[Outro: Sokół]
Na parkingu w gablotach diodowa dyskoteka miga
I odbija się w kawałkach szkła na glebie
Autoalarm wyje, od zamówień pager aż się grzeje
A ja idę rześką nocą znów do ciebie
W Polonii przez palmy w donicach skaczę na tygrysa
Chuda bestia w złotej kecie na parkiecie
Ktoś wali sprzęty i je chowa w wózku z dzieckiem
A ja marzę znów o jakimś innym świecie