[Intro]
Opowiem wam historie jednego wieczoru nic się nie wydarzyło szczególnego
(1, 2, 3)
[Zwrotka 1]
Ja nie idę dziś na melo, albo pójdę
Pewnie wrócę znów o szóstej albo później
I nie wróżę tylko mówię wam co u mnie
Gdy przedłużę wrócę późnym popołudniem
Więc wychodzę na podwórze przez klatówe
Na ulicy przy Carrefourze czeka Uber
Dwie butelki w rękach puzzle i trzy róże
Jedna butla kurwa zbiła się przy furze
Na domówkę gdzieś na Służew tam przy murze
Różni ludzie tu i ówdzie walą wódę
Wpół do drugiej ulegają wielkiej nudzie
A niektórzy już polеgli w pierwszej rundzie
Koło drugiеj na domówce są już pustki
Ona klei się jak magnes do lodówki
Puste kubki na podłodze i te puzzle
Kolorofon wyłączony chyba pójdę
(Yo, druga zwrotka)
(To idzie tak)
[Zwrotka 2}
Krople deszczu rozbijają się o chodnik
Ja omijam je jakbym był niewidoczny
Na parterze w bloku obok jest sklep nocny
A na niebie obłok ciągle bezlitosny
Czarne koty przyglądają mi się w oczy
Myślę o czymś, ale nie pamiętam o czym
W sklepie kupię małpkę żubra i cheetosy
Potem pójdę sobie z buta na Stokłosy
Znów mnie mija pusta chyba taxi Grosik
A ja lubię bardzo tutaj łazić w nocy
Pusty chodnik, puste butle, a mnie nosi
Na Stokłosy, after gruby u Małgosi
Koleżanki i koledzy w lepszym stanie
Pełne szklanki, język plącze się jak taniec
Znajdujemy wspólny język tu w sekundę
Zegar mówi wpół do szóstej, chyba pójdę
{Zwrotka 3]
Nagle drzwi się otwierają, metro Centrum
Więc wychodzę, na peronie trzech pacjentów
I nie stronią sobie od impertymentów
Bez t-shirtu i bez sensu robią chlew tu
A te schody choć ruchome stoją w miejscu
Wchodzę po nich, mają chyba ze sto metrów
Na powietrzu, na patelni siąpi deszcz znów
A telefon w kielni dzwoni tu bez dźwięku
Chodź jest widno już na dworze to wiem jedno
Że na Jasnej o tej porze będzie ciemno
No i wchodzę, i poproszę butelkowe
Na dancefloorze towarzystwo cukierkowe
Rozpływają się jak w ustach czekolada
Jesteś śliczna choć o gustach się nie gada
Więc nie chciała ze mną gadać, tak to ujmę
Ledwo stoję, ledwo mówię, chyba pójdę