White House Records
Mój Kodex
[Hook x2]
To jest Śląsk - mikrofon on płonie
Mętnieją oczy, pulsują skronie
Już nie początek jeszcze nie koniec
Mowie co czuje, biorę co moje
[Verse 1]
Wasz Bóg stworzył mnie bym generował ten hałas
Tam gdzie jestem dom się pali a nie house napierdala
Kładę wokal na bicie a życie na wokalach
Tutaj diabeł tkwi w szczegółach a sukces w detalach
Nas nie porwała fala marnych inspiracji popem
Popatrz to już nie h-i-p-h-o-p
Rób co chcesz ale myśl co będzie potem
Czasami krok w przód może prowadzić spowrotem
Ja wpierdalam się stopą na twój metraż
A gdy wjeżdżam to z membran czuć zapach miejsca w którym mieszkam
Ucieczka każda próba jest zbyteczna
Mówili ci że ta gra jest niebezpieczna
Już sam nie wiesz jak żyjesz wśród złudzeń
Gdy zaśniesz kroplami potu cie obudzę
Drżenie rak świadomość ze to był błąd
I wiara ze jutro znowu tutaj wrócę
[Hook x2]
[Verse 2]
Matka Ziemia byłaby dumna, że po niej stąpam
Ty nie wierz w nic, mówiłem ci to fotomontaż
Z drugiej strony to inaczej wygląda
Ten kto najgłośniej szczeka ma najsłabszy program
Banda frajerów bez pomysłów na przyszłość
Tępe chuje choć większość można nazwać pizdą
Łasi na wszystko co im pod nos podsuniesz
Bez charakterni, zepsuci, pełni przeczuleń
Ja znowu pluję na to wypluwam ten syf w kato
I w chuju mam cały ten wyścig o nic
Pod progiem całe lato, z okien Piąta i Patos
A pięć lat temu ponoć byłem skończony
W gruzach legną domy, pękają szyby w oknach
Pożegnaj idoli, więcej ich już nie spotkasz
Ktoś wszedł do głowy, z resztek odwagi okradł
Jutro znów wrócę, po ciebie, do środka
[Hook x4]
[Tekst - Rap Genius Polska]