White House Records
Oczy Mona Lisy
[Zwrotka 1: Buszu]
Moje flow - kameleon niech Polska patrzy, kamerę włącz
Jak prześcigam ten peleton. Nazywaj mnie per Hamilton
Niech wiedzą ci, co nie widzą. Jestem One jak mój telefon
HTC nie Ericsson. I stylowo tak robię to
Umiem docenić wiele, bo wiele było pojęciem względnym
Ogarną tyle, co ja te mendy, to wtedy mogą mi wytykać błędy
Droga, którą wybrałem - mój debiut - tak go nazwałem
Jestem zawzięty i nie przestanę, dopóki nie stanę na piedestale
Nie wiem wcale, co będzie dalej. Czasem chleję i blanty palę
I nie muszę wcale wskakiwać w gajer, by kręcić bajer i spijać szmal
To KODEX - pięć liter, w ksywie mam też, jak Gural i Sitek
Piszę ten tekst nim dam wbitę na pierwszą ligę, jak to wyjdzie z klipem
Zrozum, że niepotrzebny jest chłopcze jasnowidz
By wiedzieć, kto wkrótce w kraju będzie robę robił

[Zwrotka 2: Sitek]
Ej yo, ej yo, Biały Dom, zgłoś się
Znowu mamy singiel, tak to zbyt proste
Skołuj stary windę nam. Co z tym gościem
Co mu mały biznes dał pod tym blokiem, ha?
Wiedziałem, że tak będzie, to nie pierwszy raz
Pierdolenie o tym jak skończyłem się jak Kiepski żart
Sitek słynie tu z tego, że płynie zamiast grać
Typie, kiedy płynę to ścina z nóg, spróbuj wstać
Wiesz że daje skilli tu max
I wciąż mam Green Day jak Billy i Mike. Kminisz czy jak?
Nie muszę się tłumaczyć im, bo to nie ja błądzę
Zostaw mnie na pierdolonym lodzie, pomknę jak bobslej
Mogę sobie pozwolić na to. Co ich tak wciąż boli - zazdrość?
Że nie mieli tu siły się wybić, tamci chcieli,teraz przeczą - znam to
Mój styl ma wiele imion, ale ich twarzy o wiele więcej
Chuj z tym, jak grę pamiętasz. Dawno wziąłem ją w swoje ręce
[Refren: Donguralesko]
Rzeczywistość kusi, mami niczym oczy Mona Lisy
Ja siedzę w wieży trawiąc bezlitosne analizy
Jak bardzo bym nie wierzył, wnet zawali się to
Tu piorun zawsze wali wiele razy pod rząd
Rzeczywistość kusi, mami niczym oczy Mona Lisy
Ja siedzę w wieży trawiąc bezlitosne analizy
Jak bardzo bym nie wierzył, wnet zawali się to
Tu piorun zawsze trafia wiele razy pod rząd

[Zwrotka 3: Donguralesko]
Ja nie gadam na okrągło jak Paulo Coelho
Chuj w dupę skurwielom. Mówię yo a nie elo
Silny jak zawsze i wkurwiony jak Mielon
Żarna Szpadyzorni mielą, w górę kielon
Kiedyś wtopiony w tło jak kameleon
Super ptak dodo, nielot. Niedziela za niedzielą szła
Plułem czarną melą Grałem z czarną mambą
Biały murzynek Bambo, mały Rambo
Śpiewali Alejandro. Tropiłem wielką mądrość
Jak u Conrada wpadłem w ciemności jądro
Ta zakazana wolność nie znosi kompromisu
Wokół tłumy statystów, tysiące długopisów
Miliony roboczogodzin. O chuj im chodzi
Że śpiewać każdy może, lecz nie każdemu wychodzi
Bo miał na to olew, spał w artykulacji szkole
Stary przekaz - rap rodzi muzyki pokoleń
[Refren: Donguralesko]
Rzeczywistość kusi, mami niczym oczy Mona Lisy
Ja siedzę w wieży trawiąc bezlitosne analizy
Jak bardzo bym nie wierzył, wnet zawali się to
Tu piorun zawsze wali wiele razy pod rząd
Rzeczywistość kusi, mami niczym oczy Mona Lisy
Ja siedzę w wieży trawiąc bezlitosne analizy
Jak bardzo bym nie wierzył, wnet zawali się to
Tu piorun zawsze trafia wiele razy pod rząd